Rząd zapewniał, że zablokował import zboża technicznego do Polski, które po przekroczeniu granicy w cudowny sposób stawało się polską pszenicą – kupili je m.in. najwięksi krajowi producenci mąki. Oszuści zaczęli sprowadzać więc pszenicę jako czyściwo młynarskie.
– Nie mamy możliwości wziąć pod lupę całego importu. Tych firm jest za dużo, naszych ludzi za mało – mówi nam pracownik jednej ze służb odpowiedzialnych za kontrole towarów.
Pszenica czy mąka
„Rzeczpospolita” przyjrzała się jednej z takich spółek – mieści się we wsi pod Hrubieszowem, blisko granicy z Ukrainą. Według danych KRS spółka z kapitałem 5 tys. zł zarejestrowała się dokładnie w dniu, kiedy Komisja Europejska zniosła cła na towary z Ukrainy – 25 maja ubiegłego roku. Dzierżawi teren zakładów zbożowych. Według informacji m.in. od pracowników spółka sprowadza zboże techniczne (tak wynika z listy importerów posiadanej przez polskie służby), kukurydzę, a nawet gotową już mąkę z Ukrainy.
Spółka zaprzecza. „Prowadzimy skup pszenicy z rynku polskiego i sprzedajemy to podmiotom polskim. Możemy wylegitymować się dokumentacją sprzedażową oraz dokumentacją badań do odpowiednich organów do tego uprawnionych” – odpisuje nam prezes spółki. Dlaczego więc jest na liście importerów z Ukrainy? – Zarejestrowaliśmy się na liście importerów, ale żadnego towaru z Ukrainy nie sprowadzaliśmy – zapewnia nas pełnomocnik spółki.
Kiedy UE uwolniła cła na towary z Ukrainy, po polskich wsiach przy granicy zaczęli jeździć Ukraińcy, szukając składów, do których mogliby sprowadzać ziarno. Proponowali podwójną stawkę za odbiór zboża – 12 zł za tonę.