Niepełne wyniki wyborów na Węgrzech: Orbán zachowa większość konstytucyjną

W wyborach do węgierskiego parlamentu rządząca koalicja Fideszu Viktora Orbána i KNDP otrzymała więcej głosów niż zjednoczona opozycja i utrzyma nie tylko władzę, ale i większość konstytucyjną - wynika z niepełnych wyników po przeliczeniu ponad 98 proc. głosów.

Publikacja: 03.04.2022 22:17

Premier Węgier Viktor Orbán

Premier Węgier Viktor Orbán

Foto: FERENC ISZA / AFP

zew

W niedzielę na Węgrzech wybierano 199-osobowy parlament. Lokale wyborcze zostały otwarte o godz. 6:00 i zamknięte o godz. 19:00. Uprawnionych do głosowania było ponad 8,2 mln obywateli Węgier. Jak dotąd przeliczono ponad 98 proc. głosów. W głosowaniu na listy partyjne Fidesz uzyskał 53,1 proc. głosów, podczas gdy blok opozycyjny - 35 proc. Fidesz zdobył też mandaty w 88 ze 106 jednomandatowych okręgów wyborczych. Według prognozy podziału mandatów na podstawie tych niepełnych rezultatów, rządząca koalicja Fidesz-KNDP będzie miała 135 deputowanych w Zgromadzeniu Narodowym, zaś zjednoczona opozycja wprowadzi 56 posłów. Do parlamentu wejdzie także 7 przedstawicieli prawicowego Ruchu Nasza Ojczyzna (Mi Hazánk), a jedno miejsce przypadnie mniejszości niemieckiej. Niepełne wyniki oznaczają, że rząd Orbána zachowa większość konstytucyjną w parlamencie.

- Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo - skomentował Viktor Orbán. - Cały świat mógł dziś wieczorem zobaczyć w Budapeszcie, że polityka chadecka, polityka konserwatywna, polityka nacjonalistyczna wygrały - zaznaczył. - Naszym przesłaniem dla Europy jest to, że to nie przeszłość, lecz przyszłość. To będzie nasza wspólna europejska przyszłość - dodał.

Czytaj więcej

Orbán: Wygraliśmy, choć mieliśmy wielu przeciwników, w tym Zełenskiego

Viktor Orbán i jego Fidesz - w koalicji z Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową - rządzą na Węgrzech od 2010 r. W niedzielnych wyborach szef węgierskiego rządu ubiegał się o szansę na czwartą z kolei i piątą w ogóle kadencję. By spróbować odebrać Orbánowi władzę, węgierska opozycja po raz pierwszy zjednoczyła się. Sześć zróżnicowanych ideologicznie i programowo partii - Koalicja Demokratyczna, Jobbik, Momentum, Dialog, Polityka Może Być Inna oraz Węgierska Partia Socjalistyczna - wystawiło jedną listę Wspólnie dla Węgier. Wspólnym kandydatem opozycji na premiera został Péter Márki-Zay, burmistrz Hódmezővásárhely.

Na Węgrzech obowiązuje większościowo-proporcjonalny system wyborczy. W 199 osobowym parlamencie zasiada 106 posłów wybranych w okręgach jednomandatowych, zaś pozostali wyłaniani są w głosowaniu na partyjne listy krajowe. Wyborcy mają więc dwa głosy - jeden dla kandydata w okręgu jednomandatowym, drugi na listę partyjną. W jednomandatowych okręgach nie następuje wyłącznie wyłonienie zwycięzcy, czyli posła. Nadwyżkę głosów, ponad liczbę potrzebnych mu do zwycięstwa, otrzymuje jego partia figurująca na liście krajowej. W poprzednich wyborach w 91 okręgach jednomandatowych wygrał kandydat Fideszu, co przełożyło się na większość konstytucyjną w parlamencie dla formacji Orbána. Teraz we wszystkich jednomandatowych okręgach zjednoczona opozycja wystawiła wspólnych kandydatów.

W głosowaniu na listy krajowe koalicja Fidesz-KDNP otrzymała - według częściowych wyników - 53,25 proc. głosów, Wspólnie dla Węgier - 34,85 proc. Nasza Ojczyzna - 6,24 proc. Spośród 106 mandatów z okręgów jednomandatowych 88 (83 proc.) zdobyli kandydaci koalicji Orbána.

Przyznając się do porażki Márki-Zay powiedział, że Fidesz odniósł zwycięstwo dzięki swej machinie propagandowej. - Nie będę krył mojego rozczarowania, mojego smutku - dodał. - Przyznajemy, że Fidesz zdobył ogromną większość głosów, ale nadal spieramy się, czy te wybory były demokratyczne i wolne - mówił.

Czytaj więcej

Zełenski o Orbánie: Brakuje mu uczciwości. Być może zgubił ją gdzieś w kontaktach z Moskwą

Podczas kampanii opozycja deklarowała, że w przypadku jej zwycięstwa Węgry przyjmą euro, a obywatele będą mieli możliwość w referendum zdecydować w sprawie nowej konstytucji. Márki-Zay mówił, że po odsunięciu Fideszu od władzy przywrócona zostanie niezależność mediów, samorządów i sądów. Po inwazji Rosji na Ukrainę polityka wschodnia Węgier stała się jedym z głównych tematów kampanii wyborczej. Viktor Orbán oświadczył, że w wojnie Rosji z Ukrainą "Węgry są po węgierskiej stronie". - Jesteśmy w niebezpiecznej sytuacji, ale stoimy po stronie Węgier i patrzymy na sytuację węgierską głową i z węgierskiej perspektywy - zaznaczył.

Sondaże wskazywały, że po wyborach parlamentarnych na Węgrzech Viktor Orbán utrzyma władzę  i pozostanie premierem. Z badań wynikało, że w ostatnim tygodniu przewaga Fideszu nad opozycją wzrosła (średnia różnica z sondaży ośmiu najważniejszych instytutów wyniosła 5,3 pkt proc. na korzyść rządzącej koalicji).

W niedzielę na Węgrzech wybierano 199-osobowy parlament. Lokale wyborcze zostały otwarte o godz. 6:00 i zamknięte o godz. 19:00. Uprawnionych do głosowania było ponad 8,2 mln obywateli Węgier. Jak dotąd przeliczono ponad 98 proc. głosów. W głosowaniu na listy partyjne Fidesz uzyskał 53,1 proc. głosów, podczas gdy blok opozycyjny - 35 proc. Fidesz zdobył też mandaty w 88 ze 106 jednomandatowych okręgów wyborczych. Według prognozy podziału mandatów na podstawie tych niepełnych rezultatów, rządząca koalicja Fidesz-KNDP będzie miała 135 deputowanych w Zgromadzeniu Narodowym, zaś zjednoczona opozycja wprowadzi 56 posłów. Do parlamentu wejdzie także 7 przedstawicieli prawicowego Ruchu Nasza Ojczyzna (Mi Hazánk), a jedno miejsce przypadnie mniejszości niemieckiej. Niepełne wyniki oznaczają, że rząd Orbána zachowa większość konstytucyjną w parlamencie.

Pozostało 84% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala