– Nie spodziewaliśmy się, że wybory dadzą taki rezultat – mówił 33-letni przywódca Jens-Frederik Nielsen, lider opozycyjnej dotychczas partii Demokraatit, która zdobyła najwięcej, bo prawie 30 proc. głosów – ponadtrzykrotnie więcej niż w poprzednich wyborach.
Partie dotychczas rządzącej koalicji znalazły się na trzecim i czwartym miejscu. A drugie zajęła lewicowa i również opozycyjna Naleraq. Obie zwycięskie partie opowiadają się za niepodległością. Lewica chce referendum w tej sprawie. – Ale nikt nie ostrzy noży, krzycząc „Niepodległość! Niepodległość!” – mówił dziennikarzom grenlandzki geolog Minik Rosing, przekonując, że wszystko odbywa się bardzo spokojnie.
– My nie chcemy niepodległości już jutro – mówił szef zwycięskiej partii.
„Rozwód z alimentami”, czyli kto będzie utrzymywał sferę socjalną wyspy
Grenlandczycy chcą bowiem „rozwodu z Danią z alimentami”, jak mówią komentatorzy wydarzeń na polarnej wyspie, która nagle stała się sławna z powodu zakusów Donalda Trumpa. Prawie połowę budżetu Grenlandii (ok. 600 mln euro) pokrywają wpłaty z Danii, której wyspa jest autonomiczną częścią. Tymczasem problemy opieki zdrowotnej czy bezpłatnego szkolnictwa dominują w rozmowach mieszkańców Grenlandii, których jest niewiele ponad 60 tys. osób.
Wszyscy obawiają się, że po ostatecznym zerwaniu z Danią nie stać ich będzie na utrzymanie sfery socjalnej. Nie wiadomo jednak, co Kopenhaga sądzi o ewentualnym dotowaniu niepodległej już wyspy.