„Gorąco wierzę, że zechce Pan wysłuchać głosu nie tylko mojego, ale wielu chorych, dla których legalizacja leczniczej marihuany oznacza jeszcze jedną, ogromnie ważną rzecz: nadzieję" – pisze Tomasz Kalita w liście, który właśnie trafił na biurko prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Kalita to były wieloletni rzecznik SLD, u którego zdiagnozowano wielopostaciowego glejaka mózgu. Stał się jedną z twarzy walki o medyczną marihuanę.
Kolejka petycji do rozpatrzenia
Preparaty z tego surowca pomagają m.in. przy spastyczności mięśni w stwardnieniu rozsianym, lekoopornej padaczce i bólu nowotworowym. Mimo to można sprowadzać je tylko w ramach importu docelowego. Choć procedura jest refundowana, na leki czeka się miesiącami, a lekarze mogą wypisywać je z ograniczonej liczby wskazań.
– Uważam, że pacjenci mają obecnie swoje pięć minut, by dotrzeć do rządzących z argumentami – mówi Kalita. Bo choć ułatwienie dostępu do medycznej marihuany obiecują politycy wielu opcji, w tym PiS, nie zapadły jeszcze polityczne decyzje.
Przykład? Sejm wciąż nie odniósł się do projekt zwanego „ustawą Kality", którą w sierpniu SLD złożył w Sejmie. Projekt umożliwia dostęp pacjentom do nielegalnego obecnie w Polsce wywaru z konopi – oleju RSO. Wpłynął w formie petycji, która zgodnie z prawem powinna zostać rozpatrzona do końca listopada. – Jest kolejka petycji i bardzo często terminy mijają, nie tylko w tym przypadku – tłumaczy wiceszef Komisji Petycji Grzegorz Raniewicz z PO.