Wszyscy urzędnicy, którzy w głośnej aferze – opisywanej na naszych łamach – usłyszeli zarzuty karne, zwolniono z pracy z zachowaniem odpraw – ustaliła „Rzeczpospolita". Dwóch z nich zostało aresztowanych w czasie, kiedy przebywali na wypowiedzeniu – a więc formalnie byli pracownikami ministerstwa.
Odeszli z odprawami
„W chwili, w której dotarły do mnie jako Szefa Krajowej Administracji Skarbowej informacje o potencjalnych nieprawidłowościach dotyczących osób pracujących w strukturach Ministerstwa Finansów, natychmiast podjąłem decyzję o ich odwołaniu z zajmowanych stanowisk i rozwiązaniu z nimi stosunków pracy. Nastąpiło to na kilka miesięcy przed opisywanymi w artykule zatrzymaniami" – napisał w środę w oświadczeniu, będącym reakcją m.in. na teksty „Rz" Marian Banaś, obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli.
Ujawniając tę informację, były wiceminister finansów i szef Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) przyznał, że wiedział o nadużyciach urzędników, ale – jak wynika z naszych informacji – żaden nie został zwolniony dyscyplinarnie.
Arkadiusz B. stracił stanowisko w listopadzie 2018 r., na ok. miesiąc przed zatrzymaniem go przez CBŚP (co nastąpiło w styczniu 2019 r.). Jak odpowiedziało nam biuro prasowe KAS, „odwołanie ze stanowiska dyrektora KSS jest autonomiczną decyzją Szefa KAS", a taka decyzja „nie wymaga uzasadnienia i może zostać podjęta w każdym czasie".
Wobec Arkadiusza B. zastosowano normalny tryb wynikający z kodeksu pracy – odszedł za trzymiesięcznym wypowiedzeniem i choć w tym czasie „nie świadczył pracy na rzecz resortu finansów" – to formalnie był pracownikiem – zainkasował więc odprawę oraz trzynastą pensję.