Irak stał się właściwie prywatnym księstwem Sulejmaniego. Lokalni politycy najważniejsze decyzje konsultują z Teheranem. Przez ostatnie lata ludzie związani z Al-Kuds regularnie wykorzystywali iracki system bankowy do prania brudnych pieniędzy. Nawet część zysków ze sprzedaży ropy rząd w Bagdadzie przesyłał Sulejmaniemu. Niespełna dwa lata temu generał przekonał z kolei Kurdów, by zrezygnowali z planów ogłoszenia niepodległości, po referendum przeprowadzonym wbrew woli Bagdadu. Rok temu po raz kolejny był zaangażowany w tworzenie irackiego rządu. Za swoje działania w Iraku otrzymał awans na stopień generała majora.
W 2013 r., kiedy wydawało się, że reżim Baszara Asada jest bliski upadku, dowódca Al-Kuds pojawił się w Syrii. Dla Teheranu utrzymanie sojusznika miało kluczowe znaczenie. Jego przegrana oznaczałaby utratę przez Iran połączenia z bazami Hezbollahu, wykorzystywanymi jako przyczółki do ataków na Izrael. „Jeśli stracimy Syrię, nie utrzymamy Teheranu" – powiedział dobitnie jeden z irańskich duchownych. By nie dopuścić do takiego scenariusza, Sulejmani naprędce zaczął organizować wsparcie dla Asada. Ściągnął do Syrii bojowników Hezbollahu, najlepszych oficerów Al-Kuds i szyickie milicje z całego świata arabskiego. Ochotników jego ludzie werbowali m.in. w Iraku i Afganistanie.
Generał przekonał także władze w Bagdadzie, by irańskie samoloty z bronią i sprzętem dla walczących mogły wykorzystywać przestrzeń powietrzną Iraku. Sam Sulejmani wraz z najbliższymi doradcami wielokrotnie latał do Damaszku, skąd osobiście dowodził wszystkimi proirańskimi siłami. W pierwszej fazie wojny Iranowi udało się uratować reżim Asada i zabezpieczyć te tereny, które wciąż znajdowały się pod jego kontrolą. W drugiej fazie, która zaczęła się mniej więcej wraz z rosyjską interwencją, Al-Kuds pomogła syryjskiemu rządowi odbić utracone ziemie i umocnić na nich władzę.
Działania Sulejmaniego zauważono na Kremlu. Według izraelskich mediów powołujących się na źródła w Mosadzie generał kilkakrotnie miał się w tajemnicy spotkać z Władimirem Putinem. Dzięki sprawnie przeprowadzonej operacji militarnej w Syrii Teheran zabezpieczył swoje interesy w tym kraju. Zrealizował też marzenie o lądowym moście łączącym szyitów znajdujących się pod jego kontrolą.
Biały Dom zniszczony na Instagramie
Sukces irańskich operacji w Syrii i Iraku spowodował, że popularność Sulejmaniego wśród szyitów na Bliskim Wschodzie osiągnęła apogeum. „Jest dla nich jak połączenie Erwina Rommla, Jamesa Bonda i Lady Gagi w jednym" – napisał na łamach magazynu „Times" były agent CIA Kenneth Pollack. Generał stał się nagle internetowym celebrytą.
W zeszłym roku założył konto na Instagramie, gdzie publikowane są zdjęcia z jego spotkań z Kurdami, jazydami oraz irańskimi żołnierzami i politykami. Nie brakuje też wizerunków ajatollahów i różnych grafik, w tym tej, na której Sulejmani odpala ładunki wybuchowe niszczące Biały Dom. Dowódca Al-Kuds stał się „sławny" także wśród swoich wrogów.
Do tego stopnia, że chcą się go pozbyć. W 2018 r. kuwejcka gazeta „Al-Jarida" pisała, że Waszyngton dał Izraelowi zielone światło, by zabić generała. Z kolei według informacji „New York Timesa" w tym samym czasie saudyjskie władze również zastanawiały się, jak zorganizować na niego zamach.
Te doniesienia tylko wzmocniły pozycję generała w kraju. W marcu tego roku za swoje zasługi dowódca Al-Kuds, jako pierwszy żołnierz od 1979 r., został odznaczony najwyższym irańskim odznaczeniem – Orderem Zulfaghara. Nic dziwnego, że sondaż przeprowadzony przez naukowców z Uniwersytetu w Maryland wspólnie z irańskimi badaczami pokazał, że Sulejmani cieszy się zaufaniem 83 proc. Irańczyków. Uzyskał tym samym lepszy wynik niż obecny prezydent Hasan Rouhani oraz minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif. Wyniki rozpaliły dyskusję o tym, czy generał zdecyduje się porzucić żołnierkę i wejść do polityki, a może nawet zostać głową państwa.
Za takim scenariuszem przemawia m.in. to, że od lat utrzymuje dobre kontakty z każdą frakcją wśród irańskich elit – od twardogłowych po liberałów. Sam Sulejmani w nielicznych wywiadach podkreśla jednak, że nie marzy o politycznej karierze i chce pozostać żołnierzem. Według ekspertów, składając takie deklaracje, dowódca Al-Kuds nie kokietuje. – Jest najpopularniejszym człowiekiem w Iranie, ale ma na tyle rozumu w głowie, by wiedzieć, że angażując się w politykę, nie będzie tak skuteczny jak na polu bitwy – tłumaczy Hooman Majd. Prof. Mehrzad Boroujerdi dopuszcza z kolei jedną sytuację, która mogłaby skłonić Sulejmaniego, by zamienił mundur na garnitur. – Teoretycznie mógłby wystartować w wyborach prezydenckich, gdyby nowy Najwyższy Przywódca nie spełniał oczekiwań Korpusu Strażników Rewolucji. Wtedy jako głowa państwa mógłby ograniczać jego wpływy – prognozuje ekspert. Na razie się na to nie zanosi. Szczególnie że Sulejmani nie zna innego życia niż to na polu walki. Rok temu podczas ceremonii z okazji 39. rocznicy rewolucji islamskiej obiecał, że pomści poległych towarzyszy, niszcząc Izrael.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95