Wolność i rozwój to niewątpliwie fundamentalne aspiracje; lecz jednym z największych ludzkich pragnień jest zrozumienie sensu życia i tego, jakie miejsce przypadło nam we wszechświecie. To na pewno podstawowe pytania, które do dziś pozostają bez odpowiedzi – oczywiście jeśli pominąć wersje podawane przez religie.
Jedną z przyczyn tej niepewności jest to, że aby zrozumieć sens naszego życia, potrzebujemy definicji „życia" jako takiego. Bardzo trudno odkryć sens czegoś, jeśli nie wiemy, czym to dokładnie jest, i jeśli nie potrafimy tego bez wahania rozpoznać. Otóż nie mamy prawdziwie zadowalającej definicji życia. Weźmy na przykład wirusy. Są bardzo podobne do komórek. I wirus, i komórka zbudowane są z organicznych cząsteczek, cegiełek, które tworzą organizmy żywe; mają też podobną strukturę: zewnętrzną otoczkę z białek, i zawierają DNA. Ale komórka może, opierając się na swoim DNA, stworzyć nową komórkę, natomiast wirus nie ma zdolności do samodzielnej duplikacji – musi wykorzystać mechanizmy reprodukcji innego organizmu żywego. Czy możemy uznać wirusy za formę życia? Mają niemal wszystkie potrzebne do tego cechy, brak im tylko autonomicznej zdolności reprodukcji. Opinie naukowców są podzielone, a skoro specjaliści nie mogą dojść do porozumienia, to jedno jest pewne – brakuje nam prawdziwej definicji życia.
Jak wyjść z tego impasu? Można próbować oprzeć definicję nie na cechach fizycznych organizmów, ale na ich funkcji. Żeby zrozumieć, czym różnią się te dwa podejścia, spróbujmy stworzyć jedną definicję dla środków transportu. Jeśli oprzemy się na ich cechach fizycznych, zadanie okaże się praktycznie niewykonalne. Ile kół, jaki napęd, ile miejsc siedzących? Niektóre nie mają kół, inne silnika, w niektórych nie można usiąść, a pewne z nich są nawet istotami żywymi. Jeżeli natomiast uwzględnimy funkcję transportu, aby go zdefiniować, wszystko stanie się nagle proste: środek transportu to obiekt umożliwiający osobie lub rzeczy przemieszczenie się z jednego punktu przestrzeni do drugiego.
Postarajmy się określić funkcje organizmu żywego, przyjmując ten sam wyznacznik i tak aby jednoznacznie odróżnić go od obiektów nieożywionych. Możemy zabrać się do tego na dwa sposoby. Pierwszy polega na porównaniu dwóch obiektów różnej materii, z których jeden jest ewidentnie ożywiony, a drugi ewidentnie nieożywiony, na przykład komórki i skały. Drugi sposób to porównanie dwóch obiektów identycznych, które różni tylko fakt bycia żywym lub nie – na przykład dwóch identycznych kotów, z których jeden właśnie zdechł. Drugie podejście, stosowane na co dzień przez badaczy, jest najprostsze i najpewniejsze. Pozwala wyeliminować „szmery w tle", czyli istnienie różnic, które nie mają nic wspólnego z tym, co nas interesuje, wyizolować sygnał, badać istotną cechę, którą w naszym przypadku jest życie.
Należy jednak unikać pewnego błędu – nie porównywać wprost kota żywego z kotem martwym. Łatwo znaleźlibyśmy bowiem dużo różnic – martwe zwierzę nie oddycha, jego serce nie bije, temperatura spada itd. – idealnie pasujących do podobnych kotów i innych organizmów – jak ssaki. Takie porównanie nie wniesie niczego dla innych form życia, takich jak: rośliny, mięczaki, owady czy grzyby. Żadna z nich tak nie oddycha, nie ma serca i nie reguluje temperatury. Metodą postępowania nie może więc być porównanie dwóch organizmów – martwego z żywym – ale środowisk, w jakich się znajdują. To najprostszy sposób identyfikacji celu wspólnego dla wszystkich form życia i znalezienia dla nich wspólnej definicji.