A Magdi Allam nie dość, że ma język niewyparzony, to jeszcze poważył się zaatakować ideologów multi-kulti, przekonanych, że przybywający na Zachód muzułmanie o niczym nie marzą bardziej jak o integracji i czerpaniu pełną garścią z dobrodziejstw demokracji i praw człowieka. Co więcej, Allam podważył dogmat o umiarkowanym, miłującym pokój, szanującym innowierców islamie i garstce fanatyków, którzy pobłądzili. Apeluje przy tym do związku dziennikarzy, żeby zamiast stawiać go przed trybunałem, wytłumaczył adwokatowi Baucciemu, stojącym za nim islamistom i postępowcom, że w Italii panuje wolność słowa i przekonań, a islam, podobnie jak chrześcijaństwo, może być krytykowany. Wskazuje, że wytoczony mu proces to z jednej strony próba zakneblowania krytyki islamu, a z drugiej – próba ukarania go za „niewłaściwe" poglądy.
Jak napisał na łamach „Il Giornale", „Islamiści Państwa Islamskiego obcinają głowy. Ci we Włoszech chcą mi obciąć język". A w dodatku jest zdumiony, że to wszystko dzieje się w demokratycznym kraju, w którym notabene do woli, bez obawy o sankcje dziennikarskiego trybunału, można krytykować katolicyzm. Szef związku dziennikarzy Enzo Iacopino zdaje się nie pojmować, że sam fakt postawienia Allama przed trybunałem kompromituje i ośmiesza tę organizację, której działalność coraz bardziej zatrąca wizją Orwella, bo na zarzuty odpowiada: „Nie rozumiem, o co tyle hałasu. Przecież Allam będzie mógł się bronić".
Od salezjanek po chrzest
W tym wszystkim niepomiernie dziwi to, że Magdi Allam, który poczynając od zamachów 11 września objaśniał Włochom naturę islamu w prasie, radiu i telewizji, właściwie od początku mówił i pisał to samo, ale dopiero teraz staje przed trybunałem. Wygląda na to, że poglądy Allama okazały się w sprzeczności z dynamicznie zmieniającą się w dialektycznym procesie ideologią postępu. Choć bardziej prawdopodobne jest to, że przedtem nikt nie śmiał atakować dziennikarza, nad którym najpierw parasol ochronny roztoczyła lewicowa „La Repubblica", a potem pierwsza gazeta Włoch „Corriere della Sera". Od kilku lat Allam publikuje w prawicowym „Il Giornale", należącym w dodatku do rodziny Berlusconich, co w oczach ludzi postępu jest właściwie przestępstwem samym w sobie, a także symptomem moralnego i zawodowego upadku. Naczelny Vittorio Feltri nie ma wątpliwości: „Wytoczyli mu proces, bo publikuje w »Il Giornale«".
Magdi Allam urodził się w Kairze w 1952 r. Mama opiekowała się dziećmi bogatej i wpływowej włoskiej katolickiej rodziny. Choć była głęboko wierzącą muzułmanką, dzięki finansowej pomocy swoich pracodawców posłała Magdiego do katolickiej szkoły, potem do elitarnego liceum prowadzonego przez włoskich salezjanów, a uczęszczanego przez dzieci mieszkających lub pracujących w Kairze Europejczyków oraz bogatych, wpływowych Egipcjan. Allam wspomina, że wtedy w Egipcie muzułmanie chodzili do katolickich szkół i nikogo to nie oburzało ani nie dziwiło. Fundamentaliści pojawili się dopiero po śmierci Nassera w 1970 r.
W ten sposób poznał Biblię, doktrynę katolicką, język i kulturę Włoch. Sam Allam przyznaje, że w Egipcie rzadko chodził do meczetu, jeszcze rzadziej się modlił, a postu w ramadan nie przestrzegał. W 1973 r. dzięki pomocy rodziny, dla której pracowała mama, i poleceniu salezjanów wylądował w Rzymie. Zaczął studiować socjologię na uniwersytecie La Sapienza. Tam poznał swoją pierwszą włoską żonę, z którą ma dwóch synów. Zaczął pracować jako dziennikarz, znawca spraw arabskich i kultury islamu.
Zapotrzebowanie na takich fachowców gwałtownie wzrosło po zamachach z 11 września. Z dnia na dzień Allam stał się znaną w całych Włoszech osobistością telewizyjną. Nie mogło go zabraknąć w żadnym ważnym publicystycznym programie telewizyjnym o Bin Ladenie, muzułmanach, kulturze arabskiej. W oczach Włochów był twarzą światłego i umiarkowanego islamu. Natychmiast dostał etat w „La Repubblica". Rok później ukazały się aż cztery jego książki: „Dziennik islamu", „Bin Laden we Włoszech", „Jihad we Włoszech" i „Saddam. Tajemna historia dyktatora". Pisał w nich o przerażającej naturze islamskiego fundamentalizmu, a przede wszystkim ostrzegał Włochów przed niebezpieczeństwem grożącym im ze strony świeżo przybyłych do Italii imigrantów z krajów islamskich. Ujawniał antyzachodnią propagandę nienawiści i werbunek na wojnę w Afganistanie i Iraku, prowadzone we włoskich meczetach i islamskich domach modlitwy.