Polska kultura polityczna jest od lat, a staje się coraz bardziej, kulturą „oburzingu” (formułkę przywołuję za Michałem Szułdrzyńskim). Dopiero co przedmiotem oburzenia stała się pewna impreza. W Gdańsku tamtejszy niemiecki konsulat zorganizował 16 lipca, w Dworze Artusa będącym częścią Muzeum Miasta Gdańska, spotkanie mające uczcić 90. rocznicę zamachu na Adolfa Hitlera.
Tamto zdarzenie miało miejsce 20 lipca 1944 r., tuż przed powstaniem warszawskim. Pułkownik Claus von Stauffenberg przyjechał do kwatery Führera pod Kętrzynem z bombą. Ta wybuchła, lecz nie zabiła dyktatora. Spiskowcy, głównie wysokiej rangi wojskowi, próbowali przejąć władzę w Berlinie, ale kiedy okazało się, że Hitler żyje, akcja się załamała. Organizatorzy spisku zginęli.
Czytaj więcej
Coraz więcej wskazuje na to, że obecny premier wystartuje w wyborach prezydenckich. Czy tak będzie i kogo wystawią inni do niezwykle brutalnej kampanii, jaka nas czeka w przyszłym roku, dowiemy się zapewne dopiero wiosną. Wszyscy mają bowiem dobre powody, by z ogłoszeniem swoich kandydatów czekać jak najdłużej.
Wystąpienie prof. Norberta Lammerta przywodzi na myśl słowa Bronisława Komorowskiego
Gdy chodzi o imprezę konsulatu, falę oburzenia wywołało w Polsce wystąpienie byłego przewodniczącego Bundestagu, a dziś prezesa chadeckiej Fundacji Adenauera prof. Norberta Lammerta. Zestawił on pucz z 20 lipca z warszawską Godziną „W”. Niemieckie wystąpienie przeciw dyktatorowi miało być także „powstaniem”, a na dokładkę „symbolem przyzwoitości i cywilnej odwagi”. Lammert przyznał, że jego autorzy nie byli „krystalicznymi demokratami”, lecz „ludźmi swoich czasów”, a jednak oba zdarzenia – to w Warszawie, i to w Niemczech – ma łączyć dążenie do wolności.
Oburzyli się przede wszystkim politycy prawicy i bliscy konserwatywnej stronie historycy. Radni PiS zawiadomili prokuraturę o „przestępstwie propagowania nazizmu”. Telewizja Republika poświęciła zdarzeniu niejedną audycję. Negatywne reakcje pojawiły się jednak poza tą bańką, skoro liberalna komentatorka Estera Flieger napisała w „Rzeczpospolitej” o „niemieckiej bezczelności”. „Dlaczego Polska ma pomagać Niemcom w prowadzeniu ich polityki historycznej? Czy obecni na uroczystości zgadzają się z przekazem Lammerta?” – pytała publicystka.