Joe Biden uderzył pięścią w stół. Od października amerykańskie koncerny informatyczne nie mają prawa bez zgody Waszyngtonu sprzedawać Chinom mikroprocesorów najnowszej generacji, w technologii 6 czy 5 nanometrów. Taka zgoda jest też teraz konieczna dla wysokiej klasy amerykańskich informatyków, którzy chcieliby podjąć pracę w ChRL. Rosyjska inwazja na Ukrainę doprowadziła do lawinowego wzrostu cen energii, żywności i wielu innych podstawowych produktów. Dlatego wypowiedzenie wojny technologicznej Chinom nie było dla prezydenta USA łatwą decyzją. Oznacza przecież dla Stanów Zjednoczonych i szerzej całego wolnego świata poważne ryzyko kolejnych wstrząsów gospodarczych. Pekin może albo odpowiedzieć na ruch Bidena wstrzymaniem sprzedaży na Zachód gorszej jakości mikroprocesorów, które z kolei stały się jego specjalnością, albo pozbawiony dopływu nowych technologii w końcu po prostu może nie być w stanie dostarczać zagranicznym odbiorcom potrzebnej im elektroniki. W obu przypadkach efekt okazałby się równie dotkliwy, tylko czas jego nadejścia odmienny: prędzej czy później nie byłoby komu produkować samochodów, komputerów czy telefonów komórkowych, przynajmniej po cenach do zaakceptowania dla zachodnich konsumentów.
Czytaj więcej
Gdyby w razie nieudanej chińskiej inwazji Tajwan został zintegrowany z międzynarodowymi instytucjami, byłaby to dla Pekinu tragedia - mówi prof. Shin Kawashima, japoński politolog.
Serce i kompromisy
Politycy w Stanach Zjednoczonych, Francji czy Wielkiej Brytanii, podobnie jak w Polsce czy innych zachodnich demokracjach, zwykle działają na krótką metę: do najbliższych wyborów. Z tej perspektywy sytuacja nie wygląda zaś dobrze. Choć Donald Trump ma coraz poważniejsze problemy z prawem, a listopadowe wybory uzupełniające do Kongresu USA nie poszły po jego myśli, to przecież prawdopodobieństwo jego powrotu do Białego Domu w 2024 r. wciąż jest niemałe. Jak pokazuje zaś opublikowany tuż przed świętami Bożego Narodzenia 845-stronicowy raport specjalnej komisji Kongresu do zbadania wydarzeń z 6 stycznia 2021 roku, mowa o człowieku, który był gotów obalić demokrację, aby zachować władzę.
Z kolei nad Sekwaną pole manewru Emmanuela Macrona się zawęża. Dwie trzecie deputowanych do parlamentu, czy to ze skrajnej prawicy, czy radykalnej lewicy, marzy o wywróceniu do góry nogami systemu V Republiki. Notowania prezydenta i jego obozu politycznego są jednak tak słabe, że rozpisanie przedterminowych wyborów mogłoby jeszcze pogorszyć sytuację głowy państwa. W Wielkiej Brytanii zaś, gdzie notowania konserwatystów w sondażach szorują po dnie, kolejne fale strajków, w tym nawet personelu medycznego, paraliżują kraj.
80-letni Joe Biden uznał jednak, że nie może dłużej czekać z powstrzymaniem chińskiego zagrożenia. Minął czas kokietowania wyborców doraźnymi prezentami. Inaczej wojna, którą Władimir Putin wypowiedział Ukrainie i pośrednio całemu wolnemu światu, może okazać się tylko próbą generalną przed znacznie większą konfrontacją między Chinami i Stanami Zjednoczonymi. I nieść ryzyko śmierci wolnego świata.