Całe to rozgorączkowanie bierze się z przekonania, że ustrój to tylko struktura, mechanizm. Tymczasem Monteskiusz, teoretyk będący najbardziej klasycznym z klasyków myśli o nowoczesnym państwie, pytał w swoich pracach nie tylko o naturę rządu – co definiuje monarchię, republikę czy tyranię. Interesowało go przede wszystkim coś wcześniejszego, bardziej fundamentalnego: co sprawia, że rząd działa tak, a nie inaczej.
Patrzył on na państwo nie jak na zimny, oderwany od życia i umysłów ludzi mechanizm. Porządek instytucjonalny wynikał według niego z ładu moralnego i psychologicznego, nie na odwrót. Monteskiusz próbował więc zdefiniować zasadę wprawiającą w ruch określone ustroje; zasadę, którą kierują się zarówno rządzący, jak i rządzeni. W monarchii miał być nią według niego honor, namiętność do wyróżniania się; w republice – cnota, miłość równości; z kolei w tyranii – lęk. Aby wyjaśnić gwałtowność sporu ustrojowego w Polsce, trzeba na niego spojrzeć właśnie z tej perspektywy. Zasadą, która wprawia już od kilku, a być może nawet kilkudziesięciu lat w ruch polską politykę, jest nieodbyta żałoba, nieprzepracowana strata, obecność w samym centrum polskiego sporu tysięcy niepochowanych zmarłych. Niepochowanych często nie tylko symbolicznie, ale i faktycznie.