Irak, wiosna 2004 roku. Każdy biały poruszający się po ulicach to potencjalny cel dla rebeliantów i sunnickiej milicji. Misja stabilizacyjna wojsk amerykańskich była nieskuteczna, a zabójstwa wojskowych zdarzały się niemal codziennie.
Pod koniec marca w Faludży sunniccy ekstremiści zaatakowali dwa dżipy firmy ochroniarskiej Blackwater. Podczas starcia zginęło czterech najemników. To nie był koniec jatki. Irakijczycy nienawidzą amerykańskiej firmy, bo jej pracownicy słyną z okrucieństwa wobec cywilów. Rozwścieczony tłum wlókł przez miasto zmasakrowane zwłoki: Scotta Helvenstona, Jerka Zovko, Wesleya Batalona i Michaela Teague; powiesił je na przęsłach mostu nad Eufratem. Podpalił trupy wiszące na przewiązanych wokół nóg linkach. Wiwatował. Świat obiegły zdjęcia rozradowanych dzieci na tle nadpalonych ciał najemników. Fotografie zszokowały Amerykę. Pod naciskiem opinii publicznej marines przypuścili atak na miasto, którego nie udało się wyrwać z rąk rebeliantów. To zemsta za lincz.