Do rozrywek należał wówczas hokej na lodzie, a rolę krążka grało zmarznięte końskie g… Pytałem, czy to prawda, że plwocina zamarzała, zanim dotknęła ziemi. Prawda, ale musiało być -45 C. Pamiętam też opowieść o naiwnym Amerykaninie, który usiłował wypić duszkiem szklankę wrzątku. Ojciec nie próbował zabaw z „kipiatokiem”, więc, chcąc się ogrzać, przenosił się do starożytnego Rzymu. I został prawnikiem. Zamiast granatowego ze złotawymi wypustkami munduru inżyniera kolei nosił żakiet profesora prawa.

Mój stryjeczny dziadek był rodzajem generała kolei warszawskiego okręgu. Pamiętam jego złote gody w kościele Świętego Floriana na warszawskiej Pradze. Kościół był pełen granatowo-złotych kolejarskich dygnitarzy.

Kiedy przychodziłem z wizytą do „generalskiego” apartamentu przy Targowej, z okien widać było niekończącą się linię szyn stacji Warszawa Wileńska, tor biegnący gdzieś w stronę Litwy i Łotwy. Wyjazd z Polski na Łotwę prowadził wtedy przez Turmont, wjazd przez Zemgale, gdzie był stary dworzec z niemiłosiernie skrzypiącymi drzwiami. Ciekawie wyglądało mijanie się pociągów. Maszyniści – kiedy parowozy zwalniały nieco bieg – podawali sobie druciane koło wystawione na kiju. Przypominało to przejmowanie pałeczki w sztafecie albo grę w serso. Punktualność była idealna. A dziś…

Chociaż nie będę narzekał – doczekaliśmy w końcu czasów, że pociąg relacji Warszawa – Łódź jedzie 1h 27 min, i to się naprawdę udaje! Doczekaliśmy również okresu prosperity na rynku złomu, który hossę zawdzięcza „miłośnikom kolei” kradnącym beztrosko szyny i przewody elektryczne. Szalę na plus przechyla jednak fakt, że toalety, które powinny mieć na drzwiach napis: „wstępujesz na własne ryzyko”, trafiają się coraz rzadziej.

Usłyszałem od żony, że w Internecie funkcjonują rozmaite słowniki kolejowo-polskie. Sprawdziłem. Dziś wiem już, że „brutto” oznacza pociąg towarowy, „netto” – osobowy, a „tara” to skład po najeździe kibiców. W podróży mogę też spotkać „kurczaka” – pracownika kolei w kamizelce odblaskowej, „muchomora” – pracownika służby ruchu, a nawet „sekretarza”, czyli kierownika pociągu, do którego zwracamy się w myślach, kiedy ogrzewanie szwankuje. Nie zapominajmy w takich chwilach, że to kierownik wita nas gromkim „życzymy udanej podróży” albo – z dużo większą wprawą – wygłasza znany refren: „Za wszelkie niedogodności przepraszamy”.