Jacek Kurski uwielbia szybką jazdę samochodem. Jego karierę znaczą kolejne artykuły w tabloidach o mandatach i wyczynach na drodze. Ale w ostatnich latach pokazał, że liczy się dla niego też prędkość w gaszeniu pożarów wokół TVP. Jako prezes Telewizji Polskiej przetrwał wszystkie, włącznie z tym ostatnim, gdy po zabójstwie Pawła Adamowicza oburzenie na manipulacje telewizji publicznej sięgnęło zenitu.
Nie wygląda na to, by do wyborów Kurski miał odejść z Woronicza mimo krytyki nie tylko opozycji, ale też polityków z własnego obozu i Pałacu Prezydenckiego. Jak to robi, że może być tak pewny swojego stanowiska?
Niezatapialny
Pytanie to ma być może kluczowe znaczenie dla wyniku wyborów. TVP jest w centrum politycznego sporu po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza. Wdowa po zamordowanym prezydencie Gdańska wprost mówi, że jej męża zabiło słowo. – To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę – powiedziała w jednym z pierwszych po tragedii wywiadów. Opozycja domaga się odwołania Jacka Kurskiego, padają ostre słowa o „fabryce i seansach nienawiści", o zatruwaniu debaty publicznej i dzieleniu Polaków. Platforma Obywatelska ogłosiła bojkot telewizji publicznej do czasu odwołania obecnego zarządu.
Sugestia o zmianach personalnych w TVP miała też paść podczas jednej z niedawnych narad kierownictwa PiS. Prób odwołania Jacka Kurskiego było już jednak wiele – wszystkie bezskuteczne.
Aby odwołać szefa TVP, potrzebna jest w teorii decyzja Rady Mediów Narodowych (gdzie PiS ma troje z pięciorga członków), ale w praktyce decyduje jedna osoba – Jarosław Kaczyński. – Do prezesa były pielgrzymki w sprawie dymisji Kurskiego – twierdzi nasze źródło z Nowogrodzkiej. Kaczyński jednak podobno nigdy nie dawał powodu, by sądzić, że poważnie rozważa taki scenariusz.