Społeczeństwo otwarte, ale jakie?

Pluralizm bez prawdy absolutnej, krytycyzm bez wspólnoty wartości możliwy jest jedynie wśród społeczeństw sytych i stabilnych. Długotrwały pokój i dobrobyt Zachodu jest jednak rzadkością w ludzkiej historii

Publikacja: 29.10.2011 01:01

Społeczeństwo otwarte, ale jakie?

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Społeczeństwo otwarte to wielki projekt kultury Zachodu stworzony po II wojnie i mający uniwersalne aspiracje. Wbrew dzisiejszym zwolennikom tego projektu jego analityk i autor najważniejszych koncepcji Karl Popper odrzucił w nim konieczność ważnego i silnego konfliktu pomiędzy wiarą i rozumem (i wypływających z nich przeciwstawień: nauka – religia, Kościół – nowoczesność), który od oświecenia wpisany został głęboko w kulturę Europy. Był on bowiem świadom, że tak w indywidualnym, jak i społecznym życiu trzeba przyjąć liczne niedowodliwe przed-racjonalne założenia. Nie istnieje więc opozycja rozum –wiara, chociażby dlatego, że u podstaw racjonalizmu istnieje element irracjonalnej wiary w rozum. W stricte racjonalny sposób nie da się też dowieść żadnej wartości etycznej czy też kategorii estetycznej.

Problem ludzkiej egzystencji polega zatem głównie na tym, aby dokonać w życiu świadomego wyboru takich przedracjonalnych założeń i uczynić je sensowną całością. Sam Popper takiego wyboru dokonuje, wielokrotnie podkreślając, że w ludzkiej społeczności musi istnieć wiara w rozum i racjonalizm, a także w humanizm i humanitaryzm. Świadom jest też, że te nader oczywiste założenia są takimi jedynie z perspektywy zachodniej tradycji, a i w jej ramach mogą mieć różnorodne uzasadnienia. Dlatego też podkreśla, że pomiędzy światopoglądem racjonalisty, humanisty i chrześcijanina nie musi zachodzić relacja wykluczania. Przecież fakt, że w kulturze Zachodu tak silne są ideały braterstwa i wolności oraz powszechnej wolności i humanitaryzmu jest wynikiem silnego wpływu etyki chrześcijańskiej na tę kulturę.

Niedocenione ideologie

Poglądy Poppera wyróżniające się intelektualną precyzją, erudycją i samokrytycyzmem, a także dużą otwartością, acz mniejszościowe, wyrażały zarazem poglądy wielu światłych Europejczyków. Jego trafne zdiagnozowanie wrogów społeczeństwa otwartego, racjonalne pokazanie „nędzy historycyzmu" i innych determinizmów bardzo wzmocniło po II wojnie światowej siłę promowanych przez niego idei. Nawet minimalizm jego społecznej piecemeal engineering (inżynierii cząstkowej), po okrutnych triumfach dwóch ideologii, w epoce kiedy najwybitniejsi Europejczycy marzenia o jedności naszego kontynentu potrafili zamienić na prozaiczny, ale konkretny projekt Wspólnoty Węgla i Stali, znakomicie wyrażał ducha epoki.

Jednakże w Popperowskim projekcie tkwiły wewnętrzne sprzeczności ułatwiające, a nawet wręcz implikujące selektywne podejście do jego poglądów. Społeczny sukces odniesie więc raczej nie jego projekt społeczeństwa otwartego, ale popperyzm połowiczny. Bardzo niewielu ludzi potrafi bowiem połączyć z sir Karlem jego doświadczenie pełnej indywidualnej wolności z silnym poczuciem wspólnoty, aż po jedność rodzaju ludzkiego. Jest to zadanie podobnie trudne jak połączenie krytycznego racjonalizmu jako podstawowego kryterium i metody działania z tworzeniem wspólnoty podzielającej te same wartości i podobne poczucie moralne. W niemniej trudny sposób łączą się też pragmatyzm jako sposób życia z jednoczesnym oczekiwaniem, przynajmniej u większości ludzi, skłonności do zachowań niekoniunkturalnych, jak też uznawanie pluralizmu światopoglądowego z – uzasadnionym jedynie na gruncie „czystego rozumu" – przekonaniem o istnieniu prawdy absolutnej.

Karl Popper, odrzucając wszelkie ideologie, nie przeprowadził też głębszej analizy tego, co było w nich atrakcyjne, tego, co było siłą przyciągającą doń zarówno masy, jak i wielu intelektualistów oraz artystów. Tymczasem posiadanie ponadjednostkowego sensu dziejów oraz poczucie wspólnej tożsamości i dzielonej wraz z innymi wspólnoty wpisane jest silnie w pragnienia wielu ludzi. Demokracja, rządy prawa, wolny rynek są oczywiście fundamentalnie ważnymi i potrzebnymi instytucjami społecznymi, nieposiadającymi swoich zamienników, ale mają one charakter „zimny". Zanurzony w takie instytucje pojedynczy człowiek, bezustannie zmagający się w swoim życiu z tym co „nieznane, niepewne i niebezpieczne" (Popper) potrzebuje zarazem poczucia zakorzenienia, wspólnoty oraz transcendentnego sensu swego życia.

Postmodernizm po godzinach

Są to – jak empiria pokazuje – powszechne i naturalne potrzeby człowieka. W Popperowskim świecie są one jednak wtórne i brakuje im uzasadnienia. Popperowski racjonalny pragmatyzm przyjęty jako światopogląd połączony z wbudowanym weń indywidualizmem, w praktycznym życiu większości ludzi zamienia się w dążenie do kolekcjonowania przyjemnych doznań, lub – używając określenia Daniela Bella – w pophedonizm. Na tym właśnie polega redukcja do popperyzmu połowicznego, w którym jedynym empirycznym, odczuwalnym bezpośrednio konkretem pozostają indywidualne doznania, doświadczenie przyjemności bądź przykrości. Systemowe odrzucenie wszelkich „wielkich narracji", a więc wszelkich form światopoglądu (w tym ideologii i religii) nadającego transcendentny sens życiu indywiduów i społeczeństw, w filozofii owocuje postmodernizmem. Systematyczny sceptycyzm oznacza bowiem uznanie, że cała historia ludzkości jest jedynie opowieścią o metaforach, o interpretacjach, o kulturowych schematach i symbolicznych narracjach. Żadne słowo, żadna teoria, żaden język nie posiadają realnego związku z prawdą, bo prawda jako taka nie istnieje.

Także żaden zamiar, żadne zaniechanie, żaden czyn nie może być oceniany w kategoriach dobra i zła, bo takie kategorie nie istnieją. Wszelkie sądy są bowiem wyłącznie grą językową i wytworem kultury. W ten sposób tracą swoje znaczenie takie słowa jak „postęp", „cywilizacja", „religia", „rozwój" „racjonalność" czy „prawa człowieka", są one bowiem jedynie tworem kulturowym, a co więcej, niosą szkodliwy potencjał, bo w imię tych szczytnych haseł popełniono w historii wiele nadużyć i zbrodni. Dopiero zatem ich zanegowanie przynosi wyzwolenie intelektualne i moralne ludzkości. W ten sposób powracamy do czasów Herberta Spencera twierdzącego, iż „działanie moralne i działanie naturalne jest tym samym". Nie jest to już jednak konstatacja obserwującego przez szkiełko i oko rzeczywistość naukowca, ale poczucie uwolnienia od odpowiedzialności, od wszelkich krępujących jednostkę konwencji i tabu, od zakazów oraz nakazów. Tak tworzy się kultura postmodernizmu.

Lust ohne Last (przyjemność bez zobowiązań) – jak to trafnie ujmuje niemieckie powiedzenie.

W takim kulturowym milieu także wszyscy producenci konkurujący na wolnym rynku poświęcają ogromne fundusze, aby przekonać jak najwięcej jednostek, że kolejny zakup, kolejne dogodzenie odczuwanemu w danej chwili pragnieniu jest i rozumnym, i dobrym wyborem. Wolnorynkowa kultura uwikłana jest zatem systemowo w syndrom Dr Jekyll i Mr Hyde. W dzień oczekuje od jednostki zachowań popperowskich – pragmatyzmu, wiarygodności, współpracy, racjonalnej kalkulacji ryzyka i konkretnie osiąganych efektów, natomiast po godzinach pracy propaguje postmodernistyczne utracjuszostwo, kusi zaspokajaniem wszelkich pożądań i pochwałą niczym nieumiarkowanej – dzięki kredytom – konsumpcji. I jak w powieści Stevensona tak samo w rzeczywistości Mr Hyde powoli, lecz konsekwentnie zwycięża niewinnego Jekylla.

Pęka kosmiczna bańka

Taka postawa pozwala zarazem na pełną samozadowolenia intelektualną wyższość wobec wszelkich innych kultur, które nie były i nie są zdolne, by radzić sobie z polifoniczną złożonością świata, z pluralizmem ludzkiej racjonalności oraz wrażliwości. Pozwala też na poczucie wyższości moralnej. Jest bowiem faktem, że każde znane społeczeństwo, w taki czy inny sposób, mniej lub – częściej – bardziej agresywnie odnosiło się do własnych dysydentów oraz do szeroko pojmowanych obcych.

W ten sposób główny nurt kultury europejskiej oferuje dobro cenne, i to otrzymywane bez najmniejszego wysiłku – daje poczucie moralnego i intelektualnego komfortu. Daje też, lecz w sposób nierzetelny, bo zamaskowane relatywizmem, doznanie odkrycia absolutnego sensu. Przecież skoro wszystko jest wytworem przemijających ludzkich kultur, skoro absolutnie wszystko jest względne, to czyż świadomość tego faktu nie posiada zarazem transcendentnego znaczenia? Czyż nie jest jednym jedynym stwierdzeniem mającym obiektywny, ponadkulturowy i ponadczasowy charakter?

Ego staje się miarą wszechrzeczy. W ten sposób współczesny postmodernista – używając określenia André Glucksmanna – zamieszkuje w „kosmicznej bańce". Taki popperyzm połowiczny – pluralizm bez prawdy absolutnej, krytycyzm bez wspólnoty wartości – możliwy jest bowiem jedynie wśród społeczeństw sytych i stabilnych. Świat Zachodu zaznał tego dobrodziejstwa przez wiele dziesiątków lat po II wojnie światowej co – po tylu latach obfitości – sprzyja społecznej amnezji. Taki okres pokoju i prosperity jest jednak rzadkością w ludzkiej historii.

Wstrząs – wciąż jeszcze nie zasymilowany w opinii społecznej – dokonujący się w wyniku wieloletniego beztroskiego zaciągania kredytów przez jednostki, społeczności i państwa, jest dopiero pierwszym zachwianiem w uprawianiu postpolityki i postekonomii, czyli ekonomii i polityki odsuwania trudnych decyzji. Albowiem w społeczeństwach nawykłych do spokoju i narastającej konsumpcji tak klasa polityczna, jak ekonomiczna stara się – w imię haseł pokoju społecznego i pluralizmu – ignorować narastające problemy. I czyni to tym łatwiej, że panrelatywizm pozbawił ją wielu moralnych i intelektualnych narzędzi do ich oceny.

Ignoruje się również fakt, że w miejsce kulturowej wspólnoty tradycji oraz wartości (która – wedle postmodernizmu – ongiś była groźnym urojeniem, a dziś jest niebezpiecznym anachronizmem) oraz – fundamentalnie ważnej – permanentnej publicznej debaty o tym, jakie tradycje wybieramy z wielowątkowej historii oraz wokół jakich podstawowych wartości chcemy budować wspólnotę, jedynym społecznym spoiwem pozostają obywatelstwo i wspólne terytorium zamieszkania. Jest to jednak kiepskiej jakości spoiwo. To nie neokonserwatywny Fukuyama ogłosił koniec historii, ale programowo otwarty na przyszłość postmodernizm dokonał jej unieważnienia.

Forsa jest faktem

Jestem jednak przekonany, że racja leży po stronie Karla Poppera twierdzącego, iż „społeczeństwo otwarte zawsze jest zagrożone". Ogłoszenie względności albo bezsensowności wielu społecznych problemów nie jest bowiem równoznaczne z ich wyeliminowaniem. Ignorowanie ich prowadzi do tego, że decyzje polityczne, ekonomiczne i kulturowe zostają zdominowane przez bieżący, pojmowany w kategoriach własnego interesu, rachunek zysków oraz strat. W efekcie problemy te – choć najczęściej jest to proces powolny – narastają. W społeczeństwie takim zanikają międzyludzkie więzy i staje się ono – używając sformułowania jednego z ważnych uczniów Karla Poppera – społeczeństwem transakcyjnym (George Soros). Cash is fact – jak to z lapidarną brutalnością ujmuje popularne powiedzenie – rest is opinion (Jedynie forsa jest faktem, reszta to poglądy).

To, że w kulturze Zachodu silne są ideały wolności i humanitaryzmu jest wynikiem dużego wpływu etyki chrześcijańskiej na tę kulturę

Jak dalej pisze Soros w „Kryzysie współczesnego kapitalizmu": „Na przestrzeni historii ludzie oczywiście ubolewali nad upadkiem moralności, dziś jednak w grę wchodzi inny czynnik, który sprawia, że obecna sytuacja jest inna niż w dawnych czasach. Chodzi o szeroko rozpowszechnione wartości rynkowe. Przeniknęły one do tych obszarów społeczeństwa, które kiedyś znajdowały się pod wpływem czynników pozarynkowych. Rozumiem przez to stosunki osobiste, polityczne i zawody takie jak prawo czy medycyna". Procesowi temu poświęcono już wiele analiz. Dobrą ich syntezą jest nazwanie go makdonaldyzacją społeczeństwa, co książka George'a Ritznera pod tym właśnie tytułem ujmuje jako główną tendencję współczesnej kultury Zachodu, w której na ołtarzu sprawności, wymierności i przewidywalności jako jedynych kryteriów złożono nie tylko ekonomię i politykę (co bywa szkodliwe, lecz jest też zrozumiałe), ale dołączono do nich gastronomię, a także służbę zdrowia, naukę i edukację oraz sport i rozrywkę. Problemem nie jest sama sprawność, wymierność czy przewidywalność. Jest nim pozbawienie popperyzmu połowicznego prawdy transcendentnej i wspólnoty przedracjonalnych wartości.

„Społeczeństwo transakcyjne podkopuje wartości społeczne i rozluźnia moralne ograniczenia – przywołajmy raz jeszcze alarmujący głos Sorosa – wartości społeczne są wyrazem troski o innych... Tymczasem transakcyjna gospodarka rynkowa jest wszystkim, tylko nie wspólnotą. Każdy jej członek musi zabiegać o swoje sprawy, a skrupuły moralne w tym samopożerającym się świecie mogą być zawadą".

Lista intelektualistów zarówno lewicowej, jak i prawicowej proweniencji, dostrzegających wewnętrzne sprzeczności współczesnego społeczeństwa otwartego, jest już dzisiaj bardzo długa i zawiera znamienite nazwiska. Społeczeństwo takie nie tylko nie buduje bowiem wspólnej tożsamości opartej na fundamencie powszechnie podzielanych przekonań, nie tworzy spoiwa tkanki społecznej opartej na wspólnie uznawanej – i zarazem stale kwestionowanej – prawdzie, ale tkankę tę programowo osłabia, zakładając równoprawność wszelkich poglądów, a międzyludzkie relacje zamieniając w transakcje między jednostkami.

Transcendentny daltonizm

Wpisany w taką wizję społeczeństwa otwartego indywidualistyczny utylitaryzm zachowuje jego otwartość, ale powoduje erozję społeczeństwa. Tymczasem zarówno wolna gospodarka, ekonomia przedsiębiorczości, jak i wolna polityka, demokracja, oparte są na wzajemnym, acz kontrolowanym, zaufaniu oraz na elementarnym poczuciu solidarności społecznej i wspólnego dobra. „Jeżeli instytucje demokratyczne i kapitalistyczne mają pracować właściwie" – pisze Fukuyama – „muszą współistnieć z przednowoczesnymi normami kulturowymi, które zabezpieczają ich właściwe funkcjonowanie. Prawo, kontrakt i ekonomiczna racjonalność dostarczają koniecznych, lecz niewystarczających podstaw stabilności i dobrobytu społeczeństw postindustrialnych; podstawy te muszą być również umacniane przez wzajemność, zobowiązania moralne, obowiązek względem wspólnoty i zaufanie, a te są raczej rezultatem obyczajowych norm niż racjonalnej kalkulacji".

Ale nie tylko „społeczeństwo", lecz także i „otwartość" takiego „społeczeństwa otwartego" może być zagrożona, jeśli jest ono „otwarte na przestrzał", nie posiada kryteriów różnicowania poglądów. Społeczeństwo takie staje się bowiem bezbronne wobec grup kontestujących, a tym bardziej atakujących jego tożsamość. Wykorzystywanie demokracji dla głoszenia ekstremalnych poglądów, które podważają jej podstawy, powszechne odchodzenie polityków państw Unii Europejskiej od programów naiwnie rozumianej wielokulturowości oraz – na szczęście – mniej powszechny, ale realny wzrost znaczenia partii o ksenofobicznym zabarwieniu w krajach uznawanych do niedawna za wzór tolerancji (Holandia, kraje skandynawskie) są realnymi przykładami obnażania wewnętrznej słabości współczesnego społeczeństwa otwartego.

Idea ta, oczywiście, wniosła także wiele dobra. Poszerzyła i wprowadziła w codzienną praktykę życia tolerancję oraz poszanowanie „innego", ukazała złożoność kulturowych i historycznych kontekstów oraz wzmocniła poczucie globalnej wspólnoty. Niosła jednak ze sobą także niebezpieczeństwa.

Pierwszym z nich jest zastępowanie wspólnoty wartości indywidualistycznym utylitaryzmem, który od środka osłabia tkankę społeczną, nie zatrzymuje się bowiem na etapie pluralistycznego i tolerancyjnego społeczeństwa, lecz konsekwentnie promuje egocentryczny i egoistyczny punkt widzenia. Natomiast od zewnątrz czyni je bezbronnym wobec zewnętrznych zagrożeń.

Drugim zagrożeniem jest transcendentny daltonizm, który wypływa z zanegowania wszelkich kryteriów oceny. Albowiem z nadania absolutnego statusu idei, iż nie istnieje prawda absolutna, wynika zarazem przekonanie, że wszelkie formy wyznawania prawdy transcendentnej są – przynajmniej potencjalnie – zagrożeniem dla społeczeństwa otwartego.

Jest to jednak założenie mające – czego zdają się nie zauważać jego zwolennicy – stricte ideologiczny charakter. Jeżeli bowiem wedle takiego założenia konstruowany jest przekaz mediów, system edukacji, programy polityczne, normy prawne oraz praktyka sądownicza, wszyscy ludzie odnoszący swoje życie do –  najszerzej rozumianego absolutu –  czują się marginalizowani, a niekiedy wręcz dyskryminowani (spreparowana sprawa Rocco Butiglione jest tego klasycznym przykładem).

W wyniku transcendentnego daltonizmu współczesnego społeczeństwa otwartego problem ten jest nierozumiany i ignorowany – choć paleta postaw sięga od przemilczenia po administracyjne represje oraz opatrywanie religii etykietami „anachronizmu", „moralnego zła" i „intelektualnego defektu" (podparcie się absolutem jako brak zrozumienia dla pluralizmu i złożoności świata).

Paradoksem współczesnego społeczeństwa otwartego, analizowanym od Maritaina i Boeckeferdego po Fukuyamę i Sorosa, jest konieczna dla jego istnienia wspólnota podstawowych wartości, której jednak owo społeczeństwo nie jest w stanie wytworzyć. Dlatego podobnie jak w średniowieczu Christianitas i od oświecenia społeczności wyznawców religii postępu, także koncepcja społeczeństwa otwartego, po początkowo twórczym impulsie w budowie tożsamości europejskiej, generując dziś więcej problemów niż podejmując nowe wyznawania, zwolna staje się anachroniczna.

Religia i fanatyzm

Taka ideologiczna percepcja rzeczywistości niesie ze sobą jeszcze inny brzemienny skutek – głębokie niezrozumienie społecznego znaczenia religii (a w szczególności chrześcijaństwa).

W kontekście historycznym można zrozumieć istnienie silnego wątku antychrześcijańskiego w kulturze europejskiej, a także w wyniku działania filtru społeczeństwa otwartego na przestrzał przetransformowanie znacznej jego części we współczesny daltonizm religijny. Nie odróżnia on całej palety barw fenomenu religii, ale postrzega go w czarno-białych kategoriach, traktując wszelkie formy religii jako przejaw ideologii. Tymczasem wiara religijna, może być wewnętrznym spoiwem budującym tożsamość wspólnoty wolnych ludzi, wspierać budowanie dobra wspólnego, a także być inspiracją do pojednania i przekraczania społecznych podziałów.

W życiu ludzkim, a więc i w życiu społeczeństw – powtórzmy za Popperem – nie uniknie się przedracjonalnych założeń. Jednym z podstawowych źródeł takich przedzałożeń przy znacznej ich różnorodności jest religia. A zestawu takich przedzałożeń potrzebuje do swego istnienia również społeczeństwo bazujące na demokratycznej polityce i wolnorynkowej gospodarce. I religia – jak pokazywali to już Alexis de Tocqueville i lord Acton – może być jednym z najważniejszych fundamentów wolnego społeczeństwa. Może też jednak być dla owego społeczeństwa poważnym zagrożeniem. Dlatego transcendentny daltonizm współczesnej kultury, który nie odróżnia wiary wspierającej wolność i tolerancję, miłość bliźniego i dobro wspólne od religijnego fanatyzmu odnoszącego się z pogardą lub wręcz nienawiścią do „innych", należałoby zastąpić racjonalną analizą nadal – wbrew wszelkim teoriom sekularyzacji – bardzo silnie obecnego w XXI wieku fenomenu religii.

Skrót ostatniego rozdziału książki „Nieznane, niepewne, niebezpieczne? – szkic o Europie", która ukazuje się nakładem PIW

Autor jest teologiem, filozofem i publicystą. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Wrocławskim, w 1981 r. wstąpił do zakonu dominikanów. Założyciel i dyrektor Instytutu Tertio Millennio w Krakowie. Od 1998 do 2006 r. prowincjał polskiej prowincji dominikanów. Od 2007 r. do 2010 r. dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku

Społeczeństwo otwarte to wielki projekt kultury Zachodu stworzony po II wojnie i mający uniwersalne aspiracje. Wbrew dzisiejszym zwolennikom tego projektu jego analityk i autor najważniejszych koncepcji Karl Popper odrzucił w nim konieczność ważnego i silnego konfliktu pomiędzy wiarą i rozumem (i wypływających z nich przeciwstawień: nauka – religia, Kościół – nowoczesność), który od oświecenia wpisany został głęboko w kulturę Europy. Był on bowiem świadom, że tak w indywidualnym, jak i społecznym życiu trzeba przyjąć liczne niedowodliwe przed-racjonalne założenia. Nie istnieje więc opozycja rozum –wiara, chociażby dlatego, że u podstaw racjonalizmu istnieje element irracjonalnej wiary w rozum. W stricte racjonalny sposób nie da się też dowieść żadnej wartości etycznej czy też kategorii estetycznej.

Problem ludzkiej egzystencji polega zatem głównie na tym, aby dokonać w życiu świadomego wyboru takich przedracjonalnych założeń i uczynić je sensowną całością. Sam Popper takiego wyboru dokonuje, wielokrotnie podkreślając, że w ludzkiej społeczności musi istnieć wiara w rozum i racjonalizm, a także w humanizm i humanitaryzm. Świadom jest też, że te nader oczywiste założenia są takimi jedynie z perspektywy zachodniej tradycji, a i w jej ramach mogą mieć różnorodne uzasadnienia. Dlatego też podkreśla, że pomiędzy światopoglądem racjonalisty, humanisty i chrześcijanina nie musi zachodzić relacja wykluczania. Przecież fakt, że w kulturze Zachodu tak silne są ideały braterstwa i wolności oraz powszechnej wolności i humanitaryzmu jest wynikiem silnego wpływu etyki chrześcijańskiej na tę kulturę.

Niedocenione ideologie

Poglądy Poppera wyróżniające się intelektualną precyzją, erudycją i samokrytycyzmem, a także dużą otwartością, acz mniejszościowe, wyrażały zarazem poglądy wielu światłych Europejczyków. Jego trafne zdiagnozowanie wrogów społeczeństwa otwartego, racjonalne pokazanie „nędzy historycyzmu" i innych determinizmów bardzo wzmocniło po II wojnie światowej siłę promowanych przez niego idei. Nawet minimalizm jego społecznej piecemeal engineering (inżynierii cząstkowej), po okrutnych triumfach dwóch ideologii, w epoce kiedy najwybitniejsi Europejczycy marzenia o jedności naszego kontynentu potrafili zamienić na prozaiczny, ale konkretny projekt Wspólnoty Węgla i Stali, znakomicie wyrażał ducha epoki.

Jednakże w Popperowskim projekcie tkwiły wewnętrzne sprzeczności ułatwiające, a nawet wręcz implikujące selektywne podejście do jego poglądów. Społeczny sukces odniesie więc raczej nie jego projekt społeczeństwa otwartego, ale popperyzm połowiczny. Bardzo niewielu ludzi potrafi bowiem połączyć z sir Karlem jego doświadczenie pełnej indywidualnej wolności z silnym poczuciem wspólnoty, aż po jedność rodzaju ludzkiego. Jest to zadanie podobnie trudne jak połączenie krytycznego racjonalizmu jako podstawowego kryterium i metody działania z tworzeniem wspólnoty podzielającej te same wartości i podobne poczucie moralne. W niemniej trudny sposób łączą się też pragmatyzm jako sposób życia z jednoczesnym oczekiwaniem, przynajmniej u większości ludzi, skłonności do zachowań niekoniunkturalnych, jak też uznawanie pluralizmu światopoglądowego z – uzasadnionym jedynie na gruncie „czystego rozumu" – przekonaniem o istnieniu prawdy absolutnej.

Karl Popper, odrzucając wszelkie ideologie, nie przeprowadził też głębszej analizy tego, co było w nich atrakcyjne, tego, co było siłą przyciągającą doń zarówno masy, jak i wielu intelektualistów oraz artystów. Tymczasem posiadanie ponadjednostkowego sensu dziejów oraz poczucie wspólnej tożsamości i dzielonej wraz z innymi wspólnoty wpisane jest silnie w pragnienia wielu ludzi. Demokracja, rządy prawa, wolny rynek są oczywiście fundamentalnie ważnymi i potrzebnymi instytucjami społecznymi, nieposiadającymi swoich zamienników, ale mają one charakter „zimny". Zanurzony w takie instytucje pojedynczy człowiek, bezustannie zmagający się w swoim życiu z tym co „nieznane, niepewne i niebezpieczne" (Popper) potrzebuje zarazem poczucia zakorzenienia, wspólnoty oraz transcendentnego sensu swego życia.

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów