Polityka jest gdzie indziej

Publikacja: 11.05.2012 20:00

Tomasz Wróblewski: Jak uszczęśliwić człowieka

Tomasz Wróblewski: Jak uszczęśliwić człowieka

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Tłum rządzi. Trochę zajęło nam to czasu, ale się stało. Ponadpolityczne grupy interesów przejmują inicjatywę od bezwolnych polityków. Przedsiębiorcy tworzą związek pokrzywdzonych przez państwo, związki zawodowe piszą projekty ustaw o składkach zdrowotnych, internauci wychodzą na ulice i zmieniają międzynarodowe zobowiązania Polski o ACTA, dziennikarze zapominają o codziennych sporach i naprawiają bezmyślny senacki projekt prawa prasowego. W tym tygodniu twórcy sami układali przepisy o ochronie praw intelektualnych. Nie ma miesiąca, żeby mieszkańcy któregoś z miast swoimi protestami nie wymuszali decyzji urbanistycznych w miejsce brakujących planów zagospodarowania.

Chcieliśmy mieć państwo obywatelskie, to mamy. W desperacji i poczuciu bezsilności dawni wrogowie i naturalni konkurenci łączą się. Okazuje się, że ich największym problemem nie jest rynek, koniunktura, ale bezfunkcyjne i szkodliwe państwo.

„Klasa polityczna" – czym jest, tak naprawdę? Jaka to klasa? Jakie wyrosły z niej partie? To bezwolna masa, niezdolna do uporania się z większością zadań, jakie stanęły przed nią w ostatnich dziesięciu latach. Reforma zdrowia – klapa. Reforma edukacji – katastrofa. Deregulacja i ograniczenia barier administracyjnych... Gdybyśmy za każdy kolejny program odbiurokratyzowania dostawali jedno okienko mniej, bylibyśmy już mistrzem rankingów przejrzystości i przyjazności dla biznesu. A tak – szorujemy brzuchem po dnie światowych zestawień.

Wielka pompa i nadymanie się na Euro 2012 kończy się tym, że wszystkie prywatne firmy uczestniczące w imprezie wykonały swoje zobowiązania przed czasem, tymczasem żadna instytucja państwowa nie jest do dziś na 100 proc. gotowa, o drogach, kolejach nawet nie wspominając.

System wyborczy premiujący lizusów i karierowiczów, ludzi, którzy dla miejsca na liście dokonają każdej politycznej wolty i zaprezentują szczyty ideowego koniunkturalizmu, nie sprzyja aktywności parlamentarnej. Hasła, które głoszone były na wstępie kampanii wyborczej, po pierwszym roku w ławach sejmowych wyśmiewane są przez partie, które je głosiły.

Prawicowy PiS płynnie przechodzi od wartości konserwatywnych do lewicowego populizmu, PO od neoliberalnego poszanowania dla pracy i rynku zmierza w stronę etatystycznego państwa socjalnego. Palikot od głoszenia wolności osobistych zmierza do ograniczania wolności wyznania. SLD? Ci kręcą się w kółko od obniżania do podwyższania podatków, zmieniając zdanie szybciej, niż jest w stanie się załadować ich witryna w Internecie.  To, że posłowie odpowiadają przed szefami partii, a nie przed wyborcami spowodowało, że wartości bronią dziś wyłącznie ci, którzy są poza polityką. Fundacje, organizacje społeczne, redakcje, a coraz częściej najzupełniej prywatne osoby skrzykujące się od sprawy do sprawy.

Politycy bronią interesów bossów partyjnych. Po „wiejskiej" stronie mocy pozostały tylko spory personalne: merytoryczne decyzje są ostatecznością. Inercja klasy politycznej i brak merytorycznego przygotowania powodują, że fakty dokonane tworzymy my. Nazwijcie to jak chcecie, bezhołowiem albo narodzinami autentycznego państwa obywatelskiego: faktem jest, że spór polityczny z Sejmu i rządu przeniósł się na ulice. I jedyna z tego pociecha, że rząd i Sejm, niepewni i pogubieni, specjalnie nie stają nam na drodze. Rozczulające było obserwowanie w minionym tygodniu, jak wobec solidarnego protestu sześćdziesięciu redakcji w całej Polsce senator za senatorem, więcej – marszałek Senatu powtarzali na wyścigi: „Jesteśmy z wami". I nikt nie był w stanie odszukać autora idiotycznej ustawy.

Jesteście z nami? Miło nam, ale coraz częściej odnosimy wrażenie, że co najwyżej drobicie za nami gdzieś z tyłu.

Tłum rządzi. Trochę zajęło nam to czasu, ale się stało. Ponadpolityczne grupy interesów przejmują inicjatywę od bezwolnych polityków. Przedsiębiorcy tworzą związek pokrzywdzonych przez państwo, związki zawodowe piszą projekty ustaw o składkach zdrowotnych, internauci wychodzą na ulice i zmieniają międzynarodowe zobowiązania Polski o ACTA, dziennikarze zapominają o codziennych sporach i naprawiają bezmyślny senacki projekt prawa prasowego. W tym tygodniu twórcy sami układali przepisy o ochronie praw intelektualnych. Nie ma miesiąca, żeby mieszkańcy któregoś z miast swoimi protestami nie wymuszali decyzji urbanistycznych w miejsce brakujących planów zagospodarowania.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów