Sinan wraca, ale nie chce w Can zostać. Ma nadzieję, że zda egzamin nauczycielski i wyjedzie. „Nie zamierzam tu zgnić" – mówi. A jednak to jest jego miejsce, pełne wspomnień i ważnych ludzi. Mała ojczyzna, gdzie stoi jego rodzinny dom. Gdzie jest ojciec, który swoją odrobinę szczęścia rozmienił na drobne, obstawiając w hazardowych zakładach niewłaściwe konie. I matka, która zawsze w niego wierzyła.
Bohater „Dzikiej gruszy" wędruje przez ten świat. Wciąż jest u progu życia. Jego książki nikt nie chce wydać, więc szuka sponsora, żeby zrobić to samemu. Przeżywa pasmo upokorzeń, ale udaje mu się. Tylko kto kupi choćby jeden egzemplarz w miejscowej księgarni?
Reżyser Nuri Bilge Ceylan śledzi kolejne spotkania Sinana. Piękne – z byłą dziewczyną. Pełne zawiedzionych nadziei, tęsknoty. Rozczarowujące – z popularnym pisarzem, który po długiej rozmowie krzyczy: „Od razu dostrzegłem w tobie nieuleczalnie obłąkanego romantyka. Daj mi iść do domu i wymoczyć nogi w słonej wodzie! Figę mnie obchodzi czy centrum literatury, leży w języku czy innym gównie!". Upokarzające – z miejscowym przedsiębiorcą, arogantem silnym swoimi pieniędzmi. Wreszcie ciekawe – z dwoma imamami, z którymi Sinan bardzo długo dyskutuje na temat współczesnego świata, historii, postępu, wiary, religii.
Przez cały film przewija się jeszcze opowieść o relacjach syna i ojca – nauczyciela, który stracił szacunek ludzi, bo oddał się hazardowi i jest zadłużony niemal u wszystkich. Mężczyzny, który nigdy nie był w stanie utrzymać rodziny, a synowi podkrada pieniądze z kieszeni kurtki. A przecież jest inteligentny, ma swoją wrażliwość, ukochanego psa i idée-fixe, że na kompletnie suchym terenie wykopie studnię. I jako jedyny przeczyta książkę syna. Czy Sinan nie nosi w sobie jego romantyzmu, jego niespełnień, jego spojrzenia na świat?
Turecki mistrz kina potrafi opowiadać o bólu samotności i mijaniu się ludzi. W „Uzaku" znany fotografik, niepotrafiący zatrzymać przy sobie bliskich, i jego bezrobotny kuzyn z prowincji byli podobnymi życiowymi wrakami. W „Klimatach" profesor uniwersytetu i studentka sami przed sobą nie potrafili się przyznać do miłości. Bohaterowie „Pewnego razu w Anatolii" żyli zagubieni wśród nieprzystających do rzeczywistości prawnych procedur, głęboko skrywając własne traumy.