Kochaj mnie na uroczysku

Niedawno Krzysztof Masłoń zauważył zadziwiające podobieństwo pomiędzy opowiadaniami tegorocznej noblistki Alice Munro a opowiadaniami Kazimierza Orłosia, sygnalizując „ten sam bardzo oszczędny język i tę samą głębię w przedstawianych, pozornie niebywale prostych, sprawach i wydarzeniach". Dodałbym jeszcze niezwykłą precyzję w oddawaniu ludzkiego okrucieństwa, które i Orłoś, i Munro często czynią kanwą swej prozy.

Aktualizacja: 08.11.2013 12:48 Publikacja: 08.11.2013 00:01

„Historia leśnych kochanków i inne opowiadania”, Kazimierz Orłoś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 201

„Historia leśnych kochanków i inne opowiadania”, Kazimierz Orłoś, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013

Foto: Plus Minus

Najnowszy wybór Orłosia

„Leśni kochankowie i inne opowiadania

" zawiera utwory pochodzące jeszcze z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, nieco nowsze i te zupełnie nowe, pisane już w tym stuleciu. Nie można nie zauważyć opowiadania „Wielbłąd", na podstawie którego powstał scenariusz (pisany wspólnie z Krzysztofem Kieślowskim), a potem film „Duże zwierzę" w reżyserii Jerzego Stuhra z 2000 r. Mamy tu również takie klasyki, jak „Samotność mężczyzny" , „Ciemne drzewa" czy „Pustynia Gobi" z lirycznym i wnikliwym oglądem bezduszności komunizmu.

Zobacz na Empik.rp.pl

Znaczącą część tomu zajmują opowiadania z mazurskiego nurtu twórczości warszawskiego prozaika. Są to najczęściej teksty krótkie, wiele z nich drukowała onegdaj „Gazeta Polska", a są niczym szybkie pociągnięcia pędzla, powstaje z nich pejzaż krainy, z którą Kazimierz Orłoś związał swoje życie i twórczość. Na Mazurach toczy się akcja tytułowego opowiadania zbioru, traktującego o romansie dyrektora szkoły z nauczycielką. „Leśni kochankowie" spotykają się na grzybobraniu, ich tajemnym uściskom przyglądają się tylko drzewa. Jednak ludzie wreszcie biorą ich na języki, a my nie wiemy, czy koniec romansu jest konsekwencją braku szacunku dyrektora do nauczycielki, bo ten przecież ma żonę i dzieci, a ona cierpi z powodu swej samotności i leśnego jej wykorzystywania, czy może kochankowie to niewinne istoty, którym brutalny świat uniemożliwił dalsze spotykanie się i cielesne zbliżenia. Ten dylemat musimy rozstrzygnąć sami, miłosny zaś klimat przedłużony jest w kolejnej prozie, zatytułowanej „Żurawiny", impresji o zbliżeniu na uroczysku, które młodzieniec przeżywa z tajemniczą kobietą, pojawiającą się i znikającą. Rusałka w kaloszach, czerwonej bluzce i pantalonach. Czy miłość u Orłosia jest tylko ślepą siłą, pchającą dwoje ludzi do bezrozumnego zatracenia? O tym, że tak nie jest, świadczy inne opowiadanie, zatytułowane „Poziomki".

W jednym z wywiadów Kazimierz Orłoś przyznał: „(...) zasadniczą sprawą wydaje mi się to, że literatura nie może afirmować zła. Bardzo nieliczne są przypadki, w których pisarze opowiadali się jednoznacznie po stronie zła, raczej przeciwnie – po stronie skrzywdzonych i poniżonych, a nie katów. To chyba sprawa wewnętrznego impulsu, któremu podlegamy. Nie do pomyślenia jest, moim zdaniem, sytuacja, w której przedstawiamy zło dla samej satysfakcji związanej z opisem. Chodzi raczej o opisanie zła jako zła i w ten sposób o próbę przeciwstawienia się, a nie afirmowania. Przykładem takiej literatury są choćby opowiadania Szałamowa czy Babla, »Jeden dzień Iwana Denisowicza« Sołżenicyna, opowiadania oświęcimskie Borowskiego". Temu służą, dodajmy, pełne brutalności i okrucieństwa wobec ludzi, ale i zwierząt, opowiadania z najnowszego tomu Orłosia. Czy w „Zimnej Elce" czytamy jeszcze o ludziach, czy może są to już zupełnie inne istoty? W „Drucianym lisie" mamy przerażający obraz bezduszności wobec naszych mniejszych braci. Co jeszcze można zrobić? Może tylko zawołać, jak bohater jednego z najpiękniejszych w tomie opowiadań „Rozmowa o gwiazdach": „Czego się spodziewamy? Na co liczymy? Na czyje miłosierdzie?".

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów