W ostatnim czasie doszło w Stanach Zjednoczonych do kilku wydarzeń, w których biali policjanci nadużyli siły lub pochopnie użyli broni w stosunku do czarnych Amerykanów. Powody takich zachowań mogły być wielorakie. Każdy, kto spędził jakiś czas w USA, wie, że nawet bardzo młodzi przestępcy znacznie częściej trzymają tam w ręku prawdziwe pistolety niż atrapy. Ja sam za każdym razem czyniłem takie właśnie założenie i na pewno w trosce o własne życie podobnie myślą amerykańscy policjanci. Rzecz nie w rasizmie, lecz w zwykłej przezorności.

Najnowsze z tych wydarzeń doprowadziło do poważnych zamieszek w Baltimore. Elokwentni polscy znawcy Ameryki natychmiast rozsnuli kwieciste teorie o amerykańskich uprzedzeniach rasowych. Celował w tym amerykański korespondent „Gazety Wyborczej" oraz pewne radio informacyjne. Do tych teorii znakomicie zaś pasowały opisy, jak to biali ponoć policjanci wrzucili do furgonetki związanego Freddiego Graya (który przecież tylko spacerował sobie po ulicy z nożem i na widok policjantów rzucił się do ucieczki), by obwozić go po mieście tak długo, aż złamał sobie kręgosłup.

Potem czarnoskóra prokurator rzeczywiście postawiła zarzuty sześciorgu policjantom. Tyle że troje z nich (dwaj mężczyźni i kobieta) było czarnych. Co więcej, to właśnie jeden z czarnych policjantów został oskarżony o zabójstwo, podczas gdy pozostała piątka o przestępstwa mniejszej wagi. Innymi słowy, policja rzeczywiście była zbyt brutalna, ale jej postępowanie nie miało podtekstu rasowego.

Jak zareagowali na to owi specjaliści od Ameryki? Niemal wszyscy po prostu zamilkli. Z wyjątkiem korespondenta wspomnianej gazety. W kolejnych tekstach pisał o postawieniu zarzutów policjantom, ale ani razu nie wspomniał ich koloru skóry. Najwyraźniej dlatego, że nie pasowało to do jego wcześniejszej koncepcji. Dzięki temu polski czytelnik mógł nadal żyć w przekonaniu, że przed sądem staną wyłącznie biali rasiści w mundurach.

Nikt rozsądny nie przeczy, że za Ameryką ciągnie się historia rasizmu. Ale też każdy sensowny obserwator widzi niebywały postęp od czasów marszu w Selmie ledwie pół wieku temu do czasów czarnego prezydenta. I choć zapewne nie uda się wyeliminować uprzedzeń rasowych u wszystkich białych Amerykanów, przyzwoitość wymaga, by nie powielać mechanicznie starych stereotypów albo przynajmniej umieć się z nich wycofać, gdy fakty im przeczą.