Afera, która wybuchła w następstwie akcji kilku aktorów „Nie świruj, idź na wybory", nie mogła się nie wydarzyć. Nie, nie jestem deterministą i nie uważam, że wszystko się dzieje, bo musi – ludzie są wolni i mogą podejmować różne decyzje. Ale ta awantura musiała się wydarzyć, bo ukazuje głęboką prawdę o polskiej polityce. Prawdę o obu stronach polskiego sporu i ich nieprawdopodobną wprost hipokryzję.
Zacznijmy od prawicy, która nie posiadała się z oburzenia, gdy zobaczyła filmiki, w których znani aktorzy, udając osoby chore psychicznie, mówią na końcu: „Nie świruj, idź na wybory". Pierwszym problemem była skala reakcji. Po prawej stronie przez chwilę zapanowało szaleństwo. Coś, co kiedyś nazwałem „oburzingiem", wybuchło z całą mocą.