Marcin Warchoł: To paraopinia pisana na polityczne zamówienie

Komisja Wenecka zastrzegła w przygotowanym przez nią dokumencie, że mogą się w nim pojawić nieścisłości będące rezultatem niewłaściwego tłumaczenia. Tymczasem są w nim rażące błędy. I to nie z powodu tłumaczenia.

Publikacja: 22.01.2020 19:31

Marcin Warchoł: To paraopinia pisana na polityczne zamówienie

Foto: www.venice.coe.int

Wewnętrzna sprzeczność, brak logiki, błędy prawne i faktyczne. Dokument przedstawiony w ubiegłym tygodniu przez Komisję Wenecką sprawia wrażenie paraopinii, a nie opinii. Na dodatek sporządzonej naprędce na polityczne zamówienie.

Czytaj także: Jest opinia Komisji Weneckiej ws. ustawy kagańcowej

Jedną z zasad prawa międzynarodowego jest suwerenna równość państw. Gdyby nie ona, „byt państw, ich samo prawo do istnienia, mogłyby być stale podważane" – wskazuje prof. Roman Kuźniar („Porządek międzynarodowy", Warszawa 2019, s. 82). Jednak według Komisji są państwa równe i równiejsze. Z uporem forsuje model sądownictwa oparty na sędziokracji akurat tam, gdzie z powodu zaszłości sięgających jeszcze komunizmu i braku reform po jego upadku jest konieczna głęboka zmiana w wymiarze sprawiedliwości. Oczekując, że wyłącznie sędziowie będą powoływać sędziów do rad sądownictwa, chciałaby utrwalać korporacyjny i prowadzący do patologii system w tych państwach, w których społeczeństwa najgorzej oceniają środowiska sędziowskie. Symbolicznym tego wyrazem było samookreślenie się przez nie jako „nadzwyczajna kasta".

Podwójna miara

Ta sama Komisja Wenecka, starając się blokować oczekiwane społecznie zmiany w takich jak Polska nowych demokracjach, wskazuje w ogłoszonym dokumencie, że są kraje i państwa, w których sędziów nominują przedstawiciele władzy wykonawczej, a mimo to sądownictwo jest tam niezależne. Stosowania przez Komisję podwójnej miary nie można tłumaczyć inaczej niż politycznymi względami.

Politycy (wchodzący w skład gremium zwanego Bundesrichterwahlausschuss) powołują sędziów Federalnego Sądu Najwyższego w Niemczech, a np. w Bawarii czy Saksonii sędziów landowych mianują tamtejsi ministrowie sprawiedliwości przy niewiążącej, bo tylko doradczej, roli rad sądownictwa („Komentarz do niemieckiej konstytucji", Heidelberg 2013, s. 1186).

Jak podkreśla były prezes niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego prof. Hans-Jürgen Papier, na tzw. kooptację, czyli wybieranie sędziów przez sędziów, nie pozwala demokratyczna zasada suwerenności narodu.

Kwestionując przyjętą w Polsce zasadę, według której nie sędziów, lecz radę sądowniczą powołują przedstawiciele nie władzy wykonawczej, ale wybranej w powszechnych i demokratycznych wyborach władzy ustawodawczej, Komisja Wenecka w sposób szczególny zaprzecza równości państw i ich obywateli, a także demokratycznej suwerenności narodu, o której mówi prof. Papier. Według Komisji obywatele Niemiec mogą poprzez swoich przedstawicieli sprawować demokratyczną kontrolę nad sądownictwem, ale Polakom już tego czynić nie wolno. U nas tylko sędziowie mogą wybierać i nadzorować sędziów, co prowadzi do sędziokracji.

Komisja myli się głęboko także w tym, że zwolennicy obecnych refom w Polsce rozpoczęli kampanię oskarżeń przeciwko sędziom, zarzucając im korporacjonizm, korupcję i związki z komunistycznym reżimem. Nie kampanię, tylko publiczną debatę, i nie oni, ponieważ na znane wszystkim Polakom patologie wymiaru sprawiedliwości już dawno wskazywały osoby dalekie od politycznego obozu sprawującego obecnie władzę.

Prof. Andrzej Rzepliński, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, już w 2004 r. wypowiadał się na łamach „Gazety Wyborczej" w sposób, którym dziś mógłby się narazić Komisji: „Media informują o (...) aferach korupcyjnych, pijanych sędziach w gmachach sądów i pijanych sędziach za kierownicą samochodów, sędziach – sprawcach przestępstw pospolitych. Co do części tych afer dotychczasowe mechanizmy ustawowe korekcyjne są bezradne wobec siły układu, wobec przejawów demonstrowanej publicznie mentalności oblężonej twierdzy najważniejszych struktur naszego sądownictwa".

W podobnym tonie dziesięć lat później wypowiedział się inny prezes Trybunału Konstytucyjnego – Jerzy Stępień, wskazując, że „Krajowa Rada Sądownictwa dba o interesy korporacji sędziowskiej, natomiast nie jest organem, który naprawdę dba o prawdziwą niezawisłość". Jak mówił, KRS jest „miejscem zaklepywania kandydatów na sędziów. Każdy przychodzi tam ze swoim kandydatem i dba o to, żeby to właśnie on przeszedł".

Ignorancja i niewiedza

Zasługą rządzących obecnie w Polsce jest rozwiązywanie problemu poprzez wprowadzane reformy, a nie tylko dyskutowanie. Legitymację ku temu daje nie tylko demokratyczny wynik wyborczy, ale też wyrażane w sondażach powszechne oczekiwanie Polaków na dobrą zmianę w sądownictwie. Połowa ankietowanych (51 proc.) negatywnie ocenia funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, w tym co ósmy (12 proc.) twierdzi, że działa on zdecydowanie źle. Ocenę pozytywną wystawia nieco ponad jedna trzecia respondentów (łącznie 36 proc.), w tym jedynie nieliczni (2 proc.) uważają, że wymiar sprawiedliwości działa zdecydowanie dobrze (Społeczne oceny wymiaru sprawiedliwości, CBOS Komunikat z badań, nr 31/2017).

Ignorując wyrażaną przez Polaków wolę reform w wymiarze sprawiedliwości, Komisja ignoruje demokrację. Popełnia jeszcze jeden grzech – niewiedzy. Wykazuje się nieznajomością stanu prawnego w Polsce, wskazując na rzekome ryzyko arbitralnego usuwania sędziów przez ministra sprawiedliwości czy nadmiernej presji na sędziów ze strony prezesów sądów. Wprowadzone zmiany idą w odwrotnym kierunku. Zmniejszyły uprawnienia władcze prezesów sądów wobec sędziów, zabraniając np. przenoszenia ich między wydziałami.

O merytorycznej wartości wyrażanych przez Komisję opinii świadczy też fakt, że przeczą sobie. Są jeszcze jednym dowodem na nierówne traktowanie europejskich państw. Komisja wskazuje, że w wielu krajach (np. Niemczech) sądy konstytucyjne zastrzegają sobie prawo do rozstrzygania sporu między prawem Unii Europejskiej a krajowym. Tego prawa odmawia jednak Polsce. W opinii Komisji, gdyby polski Trybunał Konstytucyjny unieważnił ostatni wyrok Sądu Najwyższego niweczący reformę sądownictwa dyscyplinarnego dla sędziów, naruszyłby prymat prawa UE nad prawem krajowym.

Polski Trybunał już w wyroku z 24 listopada 2010 r. (K 32/09), gdy rozstrzygał o traktacie akcesyjnym z Lizbony, wskazał, że prymat europejskiego prawa ma granice. Odwołał się przy tym do orzecznictwa niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego: „Trybunał [niemiecki] wskazał, że sąd konstytucyjny Państwa Członkowskiego może stwierdzić niezgodność z własną konstytucją aktu prawa unijnego, zachowując prawo do ostatniego słowa. Trybunał wskazał, że naruszenie tożsamości konstytucyjnej Niemiec jest niedopuszczalne, skoro ustrojodawca nie przyznał przedstawicielom i organom Narodu prawa dysponowania suwerennością. To właśnie Federalny Trybunał Konstytucyjny powinien czuwać nad respektowaniem tego ograniczenia należącego do niezmienialnych postanowień ustawy zasadniczej Niemiec jako państwa".

Sąd ostatniego słowa

Na tę zasadę polski Trybunał Konstytucyjny (z prof. Rzeplińskim jako przewodniczącym składu orzekającego) powołał się ponownie w wyroku z 16 listopada 2011 r. (SK 45/09), stwierdzając, że w razie kolizji między rozstrzygnięciami polskiego Trybunału i Trybunału Sprawiedliwości UE to nasz Trybunał zachowuje pozycję „sądu ostatniego słowa".

Sprzecznością i niekonsekwencją Komisja wykazała się też w odniesieniu do roli prezydenta RP. Z jednej strony przyznała, że prezydenckie nominacje nie podlegają kontroli sądowej, ale dla polskich sądów stworzyła wręcz obowiązek takiej kontroli, jeśli uznają, że decyzje prezydenta są niezasadne. Jak to się ma do wyrażonej w dokumencie Komisji kilka punktów dalej opinii, że „prawomocny charakter orzeczeń powinien być respektowany" i żadne zmiany ustaw nie mogą go zmieniać?

Komisja zastrzegła, że „nieścisłości mogą się pojawić w opinii jako rezultat niewłaściwego tłumaczenia". Są w niej nie tyle nieścisłości, ile rażące błędy. I nie są efektem „niewłaściwego tłumaczenia".

Autor jest posłem, wiceministrem sprawiedliwości i przedstawicielem RP w Komisji Weneckiej

Opinie Prawne
Mariusz Ulman: Co zrobić z neosędziami, czyli jednak muchomorki, słoneczka i żabki
Opinie Prawne
Paweł Rochowicz: Sezon partnerstwa fiskusa z podatnikiem to sezon wyborczy
Opinie Prawne
Pietryga: Tusk nie zatrzyma globalizacji, ale Chińczyków i Turków zatrzymać może
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sztab Rafała Trzaskowskiego wszedł na minę
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Tę opinię rzecznika TSUE Adam Bodnar musi uważnie przeczytać