Przygody posłów ze służbowymi tabletami, którzy nie mogą oddać głosu za jego pośrednictwem, bo używana do tego komercyjna aplikacja dopiero się konfiguruje pod to zadanie, powinny wszystkich otrzeźwić. Czy nie oddajemy właśnie w niepowołane ręce tego, co jest istotą demokracji parlamentarnej?
Przyjęta w czwartek wieczorem zmiana Regulaminu Sejmu pozwalająca na zdalne obrady może jakoś by się obroniła w stanie nadzwyczajnym, no ale przecież władza rękami i nogami broni się przed jego wprowadzeniem i zaklina rzeczywistość. Ciekawe, że nie użyto jeszcze argumentu, iż Sejm obradował już dniami i nocami, w ekspresowym tempie zmieniając ustrój państwa przez zmiany ustaw o sądach i trybunale. Wtedy nie było stanu wyjątkowego, więc dziś też go nie ma. Po prostu wszystko można. Otóż nie można. Gdyby to zrobić lege artis, z wprowadzeniem trybu stanu nadzwyczajnego, wszelkie możliwe ograniczenia byłyby opisane precyzyjnie i proporcjonalnie do sytuacji. Bez tego uprawiamy wolną Amerykankę, a jej skutki są nieprzewidywalne.
Czytaj też: