W ostatecznym rozrachunku koszty procesu ponosi bowiem strona przegrywająca. Jeżeli pacjentowi nie uda się udowodnić, że doszło do błędu medycznego, to musi się liczyć z tym, że sąd zobowiąże go do zwrotu kosztów całego procesu. Tu zaczynają się problemy. Bo dochodzą do tego koszty zastępstwa procesowego dla radców prawnych szpitali i towarzystw ubezpieczeniowych, u których szpital wykupił polisę od odpowiedzialności cywilnej. Przy kwotach dochodzonych przez pacjentów tym prawnikom należą się najwyższe stawki, czyli od 3600 do 7200 zł za samą pierwszą instancję dla każdego z nich. Gdy pacjent uświadomi sobie, że będzie się procesował pięć – sześć lat, bez gwarancji, że nie przegra i nie skończy się to dla niego poważnymi długami, to trudno się dziwić, że zrezygnuje.
Prowadziłam też sprawę, w której sąd w Bielsku-Białej uznał, że co prawda doszło do trwałego uszczerbku na zdrowiu pacjenta z winy szpitala i przyznał mu 10 tys. zł, ale ponieważ pacjent dochodził ponad 200 tys. zł rekompensaty, w efekcie sąd kazał mu zapłacić więcej niż przyznana kwota. W wyniku apelacji udało się wywalczyć dodatkowo 20 tys. zł zadośćuczynienia i odsetek ustawowych, sąd odstąpił też od obciążania powoda kosztami procesu, ale nadal uważam, że w tym przypadku rażąco zaniżył kwotę przyznaną pacjentowi. Dziwi, że często dopiero na etapie postępowania apelacyjnego dostrzegany jest art. 100 kodeksu postępowania cywilnego, który nakazuje nie stosować zasady stosunkowego rozdzielenia kosztów, gdy wysokość przyznanej sumy zależy od oceny sądu. Dotyczy to właśnie m.in. zadośćuczynienia, które zawsze stanowi główną część żądań pozwu.
[b]Od czego zależy wysokość zadośćuczynienia, jakiego może dochodzić pokrzywdzony podczas leczenia?[/b]
Tutaj nie ma zupełnie żadnych zasad, poza ogólnymi wskazówkami wynikającymi z przepisów i orzecznictwa. Nie odnoszą się one jednak do kwot. Jego wysokość jest zupełnie nieprzewidywalna. Pacjent nie ma pojęcia, jakiej kwoty powinien dochodzić. Generalnie rośnie wysokość rekompensat, jakie sądy przyznają poszkodowanym w wyniku niewłaściwego leczenia. Jeśli jednak porównamy sytuację pacjenta zarażonego w szpitalu żółtaczką, który musiał przejść bardzo bolesne, wyniszczające dla organizmu i długotrwałe leczenie interferonem, za co sąd przyznał mu 30 tys. zł, z rekompensatami w wysokości 80 tys. zł, jakie dostają gwiazdy z pierwszych stron gazet za opublikowane w tabloidzie zdjęcie topless, to chyba coś jest nie w porządku.
Wysokość zadośćuczynienia zależy zresztą nie tylko od typu sprawy, ale także od siedziby sądu. Sądy warszawskie są bardziej otwarte, sądy w mniejszych ośrodkach myślą chyba kategoriami przeciętnej życia w danej miejscowości. Taka praktyka z pewnością nie jest słuszna. Bo gdzie tu sprawiedliwość, gdy pacjent poszkodowany w jednym z warszawskich szpitali ma szansę na trzykrotnie wyższe odszkodowanie niż poszkodowany przykładowo w szpitalu w Nowym Sączu?
[b]Jak powinno wyglądać wycenianie szkody?[/b]