Choć decyzja NRA w sprawie ogólnopolskiego protestu jeszcze nie zapadła, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że większość z nas czuje potrzebę zdecydowanych działań, bo postulaty wyrażane w naszych uchwałach najwyraźniej na urzędnikach nie robią już wrażenia. Jeśli rzeczowe rozmowy z władzą nie przyniosą efektów, jeśli nie uzyskamy konkretów, zmuszeni będziemy podjąć działania, których podejmować byśmy na pewno nie chcieli.
Czemu mamy protestować? Powodów jest wiele. Przede wszystkim nie godzimy się na psucie prawa. Nie godzimy się na ignorowanie naszego głosu w debacie publicznej o kształcie przepisów i o kształcie wymiaru sprawiedliwości. To my, pełnomocnicy naszych klientów, jesteśmy najbliżej obywatela. Rozumiejąc jego potrzeby, ale również przewidując działanie proponowanych ustaw, sygnalizujemy możliwe problemy. A mimo to zbyt często nasz głos jest ignorowany. Zgłaszane przez nas postulaty dotyczą nie tylko spraw zawodowych. Walczymy o interes publiczny, walczymy o to, by politycy, w imię doraźnych korzyści wyborczych, nie psuli prawa. Walczymy o to, by było normalnie.
Przykłady? Proszę bardzo. Chcemy, by państwo pomagało tym, którzy tej pomocy faktycznie potrzebują. Uważamy, że finansowane przez państwo bezpłatne przedsądowe porady prawne powinny być dostępne dla osób o niskim statusie majątkowym. Tymczasem przywilej skorzystania z tej pomocy ma przysługiwać także osobom zamożnym. W imię czego państwo ma pomagać tym, którzy pomocy nie oczekują? Chcemy również, by klient, który skorzystał z pomocy adwokata, wygrywając sprawę, uzyskał prawo do zwrotu kwot faktycznie wydanych na nasze wynagrodzenie. Pokrzywdzony, który musi dochodzić przed sądem swoich praw, nie może być krzywdzony dwa razy. Gdy dostanie od przeciwnika winnego wytoczenia sprawy zwrot kosztów w kwocie 60 czy 120 złotych, to dzieje mu się znowu krzywda – koszty prowadzenia sprawy wygrywa przegrany. By to zmienić, wystarczy jeden podpis pod rozporządzeniem, którego projekt złożyliśmy w ministerstwie w zeszłym roku.
Kolejna sprawa. Oczekujemy prawa do godziwych zarobków. Po 13 latach należy urealnić i urynkowić stawki za sprawy z urzędu. Koszty pomocy z urzędu ponosić powinien Skarb Państwa, tak jak mówi ustawa. Tymczasem wieloletnie zaniechanie legislacyjne doprowadziło do tego, że koszty prowadzenia spraw z urzędu faktycznie ponosi pełnomocnik. Powiedzmy sobie uczciwie: nie da się poprowadzić trudnej, skomplikowanej i odpowiedzialnej sprawy za 60 czy nawet za 120 złotych. Minęły czasy, gdy adwokatów stać było na finansowanie urzędówek. Bezwzględne prawo deregulacji skutkuje tym, że jest nas coraz więcej, a pracy dla nas – wbrew zapewnieniom polityków – nie przybywa. Więc coraz częściej nie stać nas na utrzymanie biura, na opłacanie składek. Chcemy więc, jak inne zawody, godziwej płacy za uczciwą pracę i za gotowość do jej świadczenia. Adwokaci jako nieliczna grupa zawodowa objęta jest przymusem świadczenia usług prawnych. Czy nam się to podoba czy nie, musimy prowadzić sprawy z urzędu. Musimy też pełnić dyżury w sądach w ramach postępowań przyspieszonych. Bez względu na to, czy to dzień powszedni czy święto, musimy być do dyspozycji sądu. A za pełnienie wielogodzinnego dyżuru nie dostajemy złamanego grosza. Nie jesteśmy pazerni, nie chcemy zabierać innym.
Przedstawiliśmy więc sposoby, jak zracjonalizować system, by zrekompensować podwyżki wynagrodzeń w tego typu sprawach. Co z tego, że nikt nie wdraża tych pomysłów w życie.