Czy można mówić o przywracaniu praworządności, kiedy czołowy polityk obecnej opozycji, który aktywnie brał udział w demolowaniu państwa, a obecnie jest nawet eurodeputowanym, porównał praworządność do Yeti cyt.„ praworządność jest jak Yeti wszyscy o niej mówią, ale nikt jej nie widział”. Ponieważ nie zakładam, że jest aż tak niemądry, by głosić taką tezę, a co gorsze w nią wierzył, pomyślałem - może zatem dyskusja o praworządności jest zbyt przeintelektualizowana przez samych prawników, którzy zabierając głos w debacie, prześcigają się w używaniu języka, którego znacząca część decydentów po prostu nie rozumie.
Zacznę od truizmu – przed kim odpowiadają dzieci, oczywiście przed rodzicami. Ponad 37 milionów obywateli tego państwa, to są dzieci tego państwa. Rodzicami dla tych dzieci jest KONSTYTUCJA, ale jest pewien problem, konstytucja nie mówi. Zatem demokratyczne społeczeństwa umawiają się, że ustami konstytucji są sądy i trybunały. Dlatego każdy, podkreślam każdy, kto łamie konstytucję jest bandytą, a miejsce bandyty jest w więzieniu, a nie na eksponowanym stanowisku państwowym.
Czytaj więcej
Właśnie się okazało, że sędziów z ich pracy oraz postawy, w tym etycznej, będzie rozliczał kolejny neosędzia. To dobra ilustracja, jak nam idzie przywracanie praworządności.
O Trybunale Konstytucyjnym
Pytam – od kiedy to, każdy uchwalony przepis staje się PRAWEM. Uchwalony przepis, by mógł być uznany za prawo, musi spełniać nie tylko standardy formalne (prawidłowo przeprowadzony proces legislacyjny), ale musi respektować wartości uniwersalne, co do których istnieje aprobata większości. Obywatel doznaje krzywdy w kontakcie z prawem, gdy prawo jest przekręcane, gdy prawo jest złośliwie tłumaczone, a nawet gdy prawo jest nazbyt wnikliwie stosowane. Przez 8 lat obecna opozycja dopuszczała się wszystkich tych łajdactw i nieprawości.
Już słyszę głosy adwersarzy, przecież jest domniemanie konstytucyjności. Oczywiście że jest, pod warunkiem, że w demokratycznym państwie istnieje trybunał, który będzie to badał. W Polsce nie ma Trybunału Konstytucyjnego. Wybrano na sędziów „absolwentów prawa” którzy każdym kolejnym orzeczeniem, tak bardzo się kompromitują w swoim serwilizmie, że trudno uwierzyć, że ktoś może złożyć podpis nie tylko pod czymś co jest niegodziwe, ale co świadczy, że ktoś najnormalniej w świecie odchodzi od rozumu. Wybrałem jeden przykład – orzeczono o niezgodności z konstytucją powołania komisji śledczych, bo Marszałek Sejmu uniemożliwił udział w głosowaniu, dwóm prawomocnie skazanym posłom. Średnio rozgarnięty uczeń szkoły podstawowej przeprowadziłby następujący tok rozumowania – nawet gdyby Marszałek Sejmu złamał prawo, ( postąpił rzecz jasna zgodnie z prawem), to czy nieobecność na sali plenarnej skazanych posłów miała wpływ na wynik głosownia. Tylko tyle i aż tyle, jednak dla „absolwentów prawa”, zasiadających w Trybunale, nie starczyło intelektu i zwyczajnie cywilnej odwagi, by orzec że na sali była większość, a obecność tych panów nie miała wpływu na wynik głosowania. Przecież zawsze w Trybunale Konstytucyjnym zasadzali najwybitniejsi prawnicy Rzeczypospolitej, crème de la crème świata prawniczego. Tymczasem na czele niby trybunału mamy uzurpatorkę, która uważa, że jest prezesem, a która w aktach osobowych ma negatywną opinię wizytatora, który uznał, że opiniowana nie powinna w ogóle być powołana na stanowisko sędziego. Jak to możliwe, że taka osoba zajmuje nielegalnie, stanowisko trzeciej osoby w państwie (sic!). Wszystkim, którzy mają ambicje i tylko ambicje, wspinania się po szczeblach kariery, dedykuję ważną maksymę, która tutaj pasuje jak ulał – „im małpa wyżej na drzewo wchodzi, tym bardziej pupę odsłania”.