Bezprecedensowe ułaskawienie i zamach na niezależność sądownictwa

Prezydent Andrzej Duda ułaskawiając Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA, wywołał nie tylko burzę wśród prawników, ale przede wszystkim trzęsienie ziemi, podważając nie tylko niezależność sądów i niezawisłość sędziowską, ale przede wszystkim zaufanie obywateli do organów państwa, zwłaszcza do wymiaru sprawiedliwości. To zachowanie głowy państwa niespotykane w żadnym cywilizowanym państwie prawa.

Aktualizacja: 27.11.2015 18:04 Publikacja: 27.11.2015 16:23

Wojciech Serafiński

Wojciech Serafiński

Foto: materiały prasowe

Nepotyzm głowy państwa

Złe prawo i jeszcze gorsza jego wykładnia, często dokonywana nie w zgodzie z Konstytucją i ustawami, lecz w zależności od tego, kto za nią płaci, spowodowały, że zaufanie obywateli do organów państwa i prawników spada w zastraszającym tempie. Prawnicy (a raczej znaczna ich część) stali się zwykłymi „prostytutkami" – piszącymi takie opinie prawne lub przyjmującymi taką wykładnię prawa, jaka jest od nich oczekiwana, a nie jaka wynika z rzetelnej analizy przepisów prawa. Zamiast szukać prawnego i społecznego konsensusu, przyczyniają się w ten sposób do pogłębiania i tak już istniejących podziałów. Zaś spory doktrynalne i niejednolita praktyka stosowania prawa przez sądy, potwierdza tylko, że polskiego prawa nikt już nie rozumie. Nic więc dziwnego, że tę pod wieloma względami patologiczną sytuację, z premedytacją wykorzystał Prezydent, którego konstytucyjną powinnością jest stanie na straży Konstytucji RP, nie zaś jej deptanie, w dodatku na oczach całego Narodu. Taka postawa głowy państwa budzi grozę.

Trudno nie zgodzić się w takiej sytuacji z opiniami, że politycznemu nepotyzmowi nie zdołał oprzeć się Prezydent, a jego akt łaski odczytywany jest wyłącznie jako koleżeńska przysługa, ale też i jako polityczne uzależnienie od partii, dzięki której zdobył swój urząd. A przecież Prezydent Rzeczpospolitej jest Jej najwyższym przedstawicielem, a nie przedstawicielem partii, której urząd swój zawdzięcza. Nikt nie wątpił, że A. Duda okaże wspaniałomyślność partyjnemu koledze, ale nie zachowanie chociaż pozorów bezstronności i nie uszanowanie niezależności sądu, dyskredytuje go na zajmowanym urzędzie i nie najlepiej wróży na przyszłość.

Andrzej Duda zdaje się zapominać o obowiązującej w naszym państwie zasadzie równości wszystkich wobec prawa. Ta zaś nakazuje szczególną wstrzemięźliwość w stosowaniu prawa łaski. A skorzystanie z tego winno być przez Narodem skrupulatnie uzasadnione, by m.in. inni skazani mogli zrozumieć, dlaczego ich wnioski o ułaskawienie nie zostały uwzględnione. Prezydent podczas kampanii mocno podkreślał, że Polskę należy naprawiać. Dlaczego nie zaczyna od siebie, tylko zasłania się nie ujawnianiem powodów ułaskawień dokonywanych przez poprzedników?

Konstytucyjne spory

W doktrynie prawa konstytucyjnego rzeczywiście istnieje spór co do tego, czy możliwe jest ułaskawienie skazanego przez Prezydenta, niezależnie od tego, na jakim etapie znajduje się postępowanie sądowe. Osobiście uważam, że taki pogląd nie zasługuje na akceptację, gdyż wyraźnie przeczą temu względy konstytucyjnoprawne.

Ma rację prof. A. Zoll i wielu innych prawników, że prawo łaski winno odnosić się wyłącznie do prawomocnego orzeczenia, gdyż nie można stosować jej wobec osoby niewinnej. Wynika to wprost z dyspozycji art. 42 ust. 3 Konstytucji: Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. Prawa łaski wskazanego w art. 139 Konstytucji, nie wolno interpretować w oderwaniu od innych przepisów Konstytucji, a tym bardziej porównywać go z przepisami ustaw, które muszą być zgodne z ustawą zasadniczą. Domniemanie niewinności należy odczytywać łącznie z zasadą dwuinstancyjności postępowania (art. 176 ust. 1 Konstytucji), gdyż dopiero wyrok sądu drugiej instancji staje się prawomocny, wykonalny. Zatem dopiero po takim wyroku Prezydent może skorzystać z prawa łaski wobec skazanego. Skazanie bowiem, aby wywarło wszelkie jego skutki, wymaga jego weryfikacji przez sąd drugiej instancji, za wyjątkiem sytuacji, w której nie zostanie wniesiona apelacja.

Słusznie wielu prawników zwraca uwagę na fakt, że nie można ułaskawić osoby niewinnej, a przecież M. Kamiński i jego koledzy w chwili ich ułaskawienia wciąż byli niewinnymi. Przecież z definicji „ułaskawienia" wynika, że jest nim: darowanie skazanemu kary orzeczonej prawomocnie przez sąd. Trudno uwierzyć, by w kancelarii Prezydenta nie było tekstu Konstytucji i słownika języka polskiego.

Uderzenie w niezależność sądownictwa

Akt łaski, jaki został zastosowany wobec Mariusza Kamińskiego i jego trzech współpracowników, godzi przede wszystkim w zasadę państwa prawa oraz w konstytucyjny trójpodział władz. Prezydent ułaskawia partyjnego kolegę, zanim zakończyło się postępowanie sądowe, nie wyjaśniając Narodowi, któremu obiecywał służyć, pobudek swej decyzji i zasłaniając się praktyka swych poprzedników. Mało tego, publicznie w swych wypowiedziach podważył zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, kwestionując niezależność sądów i niezawisłość sędziowską, stwierdzając, że chciał w ten sposób uwolnić sądy od politycznej sprawy. Prezydent, będący doktorem nauk prawnych winien wiedzieć, że sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz, stąd nie miał prawa do ingerencji w toczący się proces, a faktyczna próba przerwania go jest podważeniem odrębności i niezależności władzy sądowniczej, ale też i brakiem zaufania Prezydenta do tej władzy.

Tym bardziej ze zdumieniem przeczytałem, że Sąd Okręgowy w Warszawie zamierza zastosować się do decyzji Prezydenta, który w swym wniosku do sądu wniósł o umorzenie postępowania, czym kolejny raz zaingerował w niezależność sądowniczą. To sąd decyduje o umorzeniu postępowania, a nie Prezydent. Decyzja sądu jest niezrozumiała i także budzi zastrzeżenia.

W mojej ocenie sąd winien dokończyć postępowanie sądowe i wydać wyrok. Akt łaski został bowiem przez głowę państwa zastosowany przedwcześnie i co gorsze z naruszeniem Konstytucji. Ułaskawienie podyktowane politycznością procesu jest tego niezaprzeczalnym dowodem. Do aktu łaski opartego na takim uzasadnieniu - żaden sąd w państwie prawa nie ma obowiązku zastosowania się. Prezydent nie jest oczywiście skrępowany w swej prerogatywie żadnymi zasadami, ale realizując ją musi respektować w całości postanowienia ustawy zasadniczej. Stąd każdy akt ułaskawienia naruszający Konstytucję, winien skutkować odmową jego zastosowania przez sąd. Sędziowie będący niezawiśli w sprawowaniu swych urzędów, podlegają wyłącznie Konstytucji i ustawom, stąd są w pełni uprawnieni do oceny zgodności z Konstytucją każdego aktu wydanego przez władzę wykonawczą, w tym, aktu łaski, a w przypadkach szczególnych do korzystania z pomocy prejudycjalnej Trybunału Konstytucyjnego. Skoro bowiem przestaje stać na straży Konstytucji sam Prezydent i dopuszcza się aktu jej naruszenia, to wręcz powinnością niezależnego sądu, winna stać się ochrona porządku konstytucyjnego przed nieuzasadnioną arbitralnością głowy państwa. W przeciwnym wypadku zapanuje w Polsce anarchia. Oczywiście warto byłoby i te uprawnienie sądów dostatecznie jasno uregulować w samej konstytucji.

Brak impeachmentu

Działanie Prezydenta w niniejszej sprawie ujawniło, niestety, niedoskonałość ustawy zasadniczej, która kompletnie nie przewiduje procedury, tzw. impeachmentu - procedury służącej realizacji odpowiedzialności konstytucyjnej prezydenta, w przypadku poważnego naruszenia przez niego prawa. Trudno uznać, by podważanie niezależności władzy sądowniczej i wkraczanie w jej kompetencje nie było poważnym naruszeniem prawa. Tę konstytucyjną lukę należy jak najszybciej wypełnić, by nie spotkała w przyszłości Polski sytuacja, w jakiej znalazły się w przeszłości faszystowskie Niemcy, Włochy czy Hiszpania. Jak pokazuje rzeczywistość, nadmierna ufność w zdrowy rozsądek i opanowanie ludzi, na którą zapewne liczyli także twórcy naszej Konstytucji, może okazać się pułapką bez wyjścia w sytuacji, gdy do władzy dojdą ludzie nieobliczalni i o skrajnych, zwłaszcza skrywanych poglądach.

Nepotyzm głowy państwa

Złe prawo i jeszcze gorsza jego wykładnia, często dokonywana nie w zgodzie z Konstytucją i ustawami, lecz w zależności od tego, kto za nią płaci, spowodowały, że zaufanie obywateli do organów państwa i prawników spada w zastraszającym tempie. Prawnicy (a raczej znaczna ich część) stali się zwykłymi „prostytutkami" – piszącymi takie opinie prawne lub przyjmującymi taką wykładnię prawa, jaka jest od nich oczekiwana, a nie jaka wynika z rzetelnej analizy przepisów prawa. Zamiast szukać prawnego i społecznego konsensusu, przyczyniają się w ten sposób do pogłębiania i tak już istniejących podziałów. Zaś spory doktrynalne i niejednolita praktyka stosowania prawa przez sądy, potwierdza tylko, że polskiego prawa nikt już nie rozumie. Nic więc dziwnego, że tę pod wieloma względami patologiczną sytuację, z premedytacją wykorzystał Prezydent, którego konstytucyjną powinnością jest stanie na straży Konstytucji RP, nie zaś jej deptanie, w dodatku na oczach całego Narodu. Taka postawa głowy państwa budzi grozę.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego