Sprawa immunitetu Marcina Romanowskiego bulwersuje komentariat polityczny, prawniczy i medialny: kto miał rację? Czy prokuratura się zbłaźniła? Czy autorzy ekspertyz mówiący że immunitetu w tym wypadku nie ma, są sprzedajni, cyniczni, czy nie znają się na rzeczy? A może należy ich pociągnąć do odpowiedzialności? Dlaczego prawnicy mówią, że „mają wątpliwości”, a przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ich nie ma? Czy mieć powinien? Czy ma sens zażalenie prokuratury? Czy może tak być, że sąd drugiej instancji będzie miał inne zdanie niż sędzia odmawiająca zgody na areszt? Jeżeli tak, to który sędzia będzie cacy, a który be? I tak wkoło Macieju.
Co można wywnioskować z tekstu prawa?
Dyskusja o tej bulwersującej sprawie jest przykładem wymieszania wątków prawnych i politycznych, których nie potrafią rozplątać media, i nie tylko one.
Immunitet ZPRE, tak jak go formułują przepisy „na papierze” (a więc potencjalnie, abstrakcyjnie), rzeczywiście wygląda na wtórny i zależny od immunitetu krajowego, i wydaje się dotyczyć tylko wąskiego – czasowo i zakresowo – okresu bezpośredniego uczestnictwa w pracach Zgromadzenia.
Na to właśnie powołuje się prokuratura i ci komentatorzy, którzy wnioskują z samego brzmienia przepisów dotyczących owego immunitetu (zwłaszcza pisanych, starszych źródeł, pochodzących jeszcze z lat 50.) Tego dotyczą też pisemne ekspertyzy prawników konstytucjonalistów, do których zwróciło się Ministerstwo Sprawiedliwości. A sprawa czysto kryminalna wykracza poza tak ujęty immunitet.
Czytaj więcej
Prokuratura powinna wystąpić z wnioskiem o uchylenie immunitetu Rady Europy Marcinowi Romanowskiemu - twierdzą eksperci. Wcześniej jednak należy wyczerpać krajową ścieżkę sądową.