Jednym z klasycznych „przymiotników” wyborczych, warunkujących uznanie głosowania powszechnego za demokratyczne, jest zasada równości. W swojej odsłonie formalnej jest najbardziej intuicyjną zasadą – każdy wyborca musi mieć tyle samo głosów. Doniosły wymiar przyjmuje tam, gdzie ma zapewnić możliwie podobny wpływ głosu każdego uprawnionego obywatela na obsadzanie mandatów.
Niezbyt szczęśliwy mechanizm
W przypadku przyjętego w Polsce proporcjonalnego systemu wyborczego do Sejmu zapewnienie wszystkim wyborcom tak rozumianej jednakowej siły głosu jest trudne do osiągnięcia. Od lat ustawodawca posługuje się niezbyt szczęśliwym mechanizmem. Określił on bowiem zarówno granice okręgów wyborczych, jak i liczbę mandatów obsadzanych w poszczególnych okręgach. Tak ścisłe rozwiązania co prawda zapewniają stabilność tej konstrukcji, jednak wykazują się małą elastycznością w stosunku do zmian demograficznych.
Ustawodawca przewidział wprawdzie mechanizm aktualizacyjny. Jest on jednak całkowicie uzależniony od woli tych polityków, którzy potencjalnie będą brali udział w rywalizacji o mandaty. Polega bowiem na przyjęciu ustawy nowelizującej kodeks wyborczy (k.w.) z inspiracji Państwowej Komisji Wyborczej (PKW).
System ustalenia liczby mandatów przydzielanych w okręgach wyborczych zniekształcany jest jeszcze przez jedno rozwiązanie. Od dawna głosy oddawane za granicą liczone są tak, jakby wyborca głosował w okręgu warszawskim. Od niedawna to samo dotyczy również głosów oddawanych na polskich statkach morskich.
Czytaj więcej
Będzie nowy sposób liczenia wyborczych głosów i większa liczba obwodowych komisji. Projekt nowelizacji ordynacji wyborczej jest już gotowy - donosi RMF FM. Ma trafić do Sejmu w ciągu dwóch tygodni.