Kary dla właścicieli domów za działania przeciwko niechcianym lokatorom

Ustawodawca chciał ukrócić bezprawne działania właścicieli domów skierowane na niechcianych lokatorów. Czy poprzez nowelizację przepisów na pewno udało mu się osiągnąć zamierzony cel? – pytają eksperci.

Aktualizacja: 20.02.2016 09:15 Publikacja: 20.02.2016 09:00

Kary dla właścicieli domów za działania przeciwko niechcianym lokatorom

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Ustawą z 10 września 2015 r. o zmianie ustawy – Kodeks karny, ustawy – Prawo budowlane oraz ustawy – Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia (DzU z 2015 r., poz. 1549) wprowadzono do k.k. przepis art. 191 § 1a w brzmieniu: „Tej samej karze podlega, kto w celu określonym w § 1 stosuje przemoc innego rodzaju uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego". Jak wynika z uzasadnienia projektu, „obserwowane są powszechnie bezkarne zachowania, takie jak: wyłączanie prądu lub ogrzewania, odcinanie dostępu do wody, odbieranie kluczyków do samochodu, wyjmowanie okien, zamurowywanie wejścia do mieszkania czy zamykanie pomieszczeń na kłódkę. Właściciele, pragnąc wymusić opuszczenie mieszkań przez lokatorów, dopuszczają się zalewania mieszkań, dewastowania budynku, zanieczyszczania oraz niszczenia jego części wspólnych, np. poprzez usuwanie drzwi i okien. Efektem obowiązywania art. 191 § 1 k.k. jest bezradność osób, wobec których działania takie są podejmowane, oraz niemożność zwrócenia się do policji o podjęcie interwencji, gdyż znamiona określające czynność sprawczą przestępstwa zmuszania do określonego zachowania nie obejmują już tego typu zachowań (w przeciwieństwie do wcześniej obowiązującej w tym zakresie regulacji art. 167 kodeksu karnego z 1969 r.)".

Artykuł 169 k.k. z 1969 r. używał pojęcia „przemoc" bez dookreślenia. Uznawano, że może ona polegać nie tylko na bezpośrednim, ale też na pośrednim oddziaływaniu na zmuszanego, nakierowanym na otaczające go rzeczy i pozostające z nim w ścisłym powiązaniu osoby.

Odcięcie wody to nie przemoc

Art. 191 k.k. z 1997 r. zamiast szerokiego określenia „przemoc" wprowadził termin „przemoc wobec osoby". Jak zauważył Sąd Najwyższy w uchwale z 10 grudnia 1998 r. (I KZP 22/98, OSNKW 1999, nr 1–2, poz. 2), „przemoc wobec osoby" jako forma zmuszania – w rozumieniu art. 191 § 1 k.k. – może polegać tylko na bezpośrednim fizycznym oddziaływaniu na człowieka i nie obejmuje oddziaływania pośredniego (tzw. przemocy pośredniej) przez postępowanie z rzeczą". W przepisach obowiązującego k.k. ustawodawca wyraźnie odróżnia pojęcie „przemoc" (np. art. 197 § 1) od „przemoc wobec osoby" (np. art. 153 § 1), co niewątpliwie wskazuje na zróżnicowane zakresy owych pojęć. Nastąpiło zatem ograniczenie (w stosunku do art. 167 § 1 k.k. z 1969 r.) pojęcia „przemoc", jako jednej z form zmuszania, do „przemocy wobec osoby". Także w doktrynie zdaje się przeważać pogląd, że „przemoc wobec osoby" należy interpretować wąsko, jako skierowaną wobec człowieka, a nie rzeczy. Za przemoc wobec osoby uznaje się stosowanie siły bezpośrednio na zmuszanego albo inną osobę, jeśli sprawca chce tak wywrzeć wpływ na pokrzywdzonego (np. siła stosowana wobec dziecka może być sposobem zmuszania matki). Nie jest stosowaniem przemocy wobec osoby wymiana zamków w drzwiach czy odłączenie dopływu wody lub prądu. Po wejściu w życie k.k. z 1997 r. sprawy takie mogły być przedmiotem rozstrzygania wyłącznie w postępowaniu cywilnym.

Pogląd ten był większościowy w literaturze, choć część autorów uważała, że w pojęciu „przemoc wobec osoby" można zmieścić nie tylko bezpośrednie oddziaływania na człowieka, lecz i na przedmiot, których dolegliwość przenosi się bezpośrednio na osobę (M. Wysocki, „Przemoc wobec osoby w rozumieniu art. 191 k.k.", „Prok. i Pr." 1999, nr 3, s. 64).

Twierdzenia takie można uznać za zasadne, jednak nie można ich aprobować. Ustawodawca świadomie zamienił „przemoc" na „przemoc wobec osoby." Nie są to pojęcia tożsame, w przeciwnym razie ich różnicowanie nie byłoby zasadne. Można dyskutować nad ich treścią, ale nie da się zaprzeczyć, że „przemoc" to pojęcie szersze. Stosowanie przemocy wobec rzeczy nie stanowi czynu z art. 191 § 1 k.k., choć może stanowić inny, np. z art. 288 k.k., art. 124 czy 127 kodeksu wykroczeń.

Co na to rozsądny obywatel

Nowy czyn, określony w art. 191 § 1a k.k., polega na tym, że sprawca powinien:

a) działać w celu określonym w § 1,

b) stosować przemoc innego rodzaju (niż w § 1),

c) działać uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego.

Sprawca czynu z art. 191 § 1a, tak jak z art. 191 § 1 k.k., działa, by zmusić inną osobę do określonego działania, zaniechania lub znoszenia. Inna osoba oznacza osobę fizyczną, w razie zmuszania podmiotu zbiorowego możliwa jest kwalifikacja np. z art. 128 § 3 czy art. 232 k.k. Zmuszanie do działania zachodzi, gdy pokrzywdzony nie ma takiej woli, a sprawca zmusza go do aktywności, która może przybrać formę czynności prawnej lub faktycznej. Zaniechanie i znoszenie polegają na bierności. W zaniechaniu pokrzywdzony jest bierny i nic się nie dzieje, w znoszeniu jest bierny, ale coś się dzieje lub ma dziać wbrew jego woli (L. Peiper: „Komentarz do kodeksu karnego", Kraków 1936, s. 510).

W § 1 wskazano, że chodzi wyłącznie o przemoc wobec osoby. W § 2 w grę wchodzi tzw. przemoc wobec rzeczy (pośrednia) – oddziaływanie na człowieka poprzez postępowanie z rzeczą. Sprawca musi działać uporczywie albo w sposób utrudniający innej osobie korzystanie z lokalu mieszkalnego. Możliwe są różne korelacje tych sytuacji:

- działanie uporczywe, ale nie w sposób istotnie utrudniający korzystanie z lokalu,

- działanie uporczywe, ale w sposób nieistotnie utrudniający korzystanie z lokalu,

- działanie uporczywe, ale w ogóle nieutrudniające korzystania z lokalu,

- działanie uporczywie i w sposób istotny utrudniający korzystanie lokalu,

- działanie nieuporczywe (np. jednorazowe), ale w sposób istotny utrudniający korzystanie z lokalu.

Znamię uporczywości występuje w innych przepisach k.k. (art. 209, 190a) i budzi problemy interpretacyjne. W judykaturze za uporczywe uważa się zachowanie długotrwałe, powtarzalne, nacechowane złą wolą (np. wyrok SN z 27 lutego 1996 r., II KRN 200/95, Orz. Prok. i Pr. nr 10). W wyroku z 5 stycznia 2001 r. SN stwierdził, że uporczywość jest antynomią jednorazowego, a nawet kilkakrotnego zachowania (V KKN504/00, OSNKW 2001, nr 7–8, poz. 57). Takie podejście w praktyce oznacza problemy. Co do zasady nie wystarcza nawet kilkakrotne zachowanie. Nagminne będą zapewne odmowy wszczęcia (czy umorzenia) postępowania – tak jak w przypadku art. 190a k.k. – ze względu na brak uporczywości.

Podobnie jest z „istotnym utrudnianiem". Czy utrudnianie jest istotne czy nie, można stwierdzić tylko w praktyce. Zapewne ustawodawcy chodziło o to, by z obszaru normowania usunąć przypadki nieistotne. Nie było to jednak chyba konieczne, bo przecież istnieje kategoria znikomej społecznej szkodliwości. Można uznać, że istotność utrudniania należy ocenić przez pryzmat modelowego rozsądnego obywatela. Naruszenie byłoby istotne, gdyby będąc na miejscu pokrzywdzonego, postrzegał on korzystanie z lokalu mieszkalnego jako istotnie utrudnione.

Użytkowych nic nie chroni

Ustawodawca objął działaniem przepisu tylko lokal mieszkalny. Wynika to z założenia, że chodzi o ochronę lokatorów, gdy właściciele chcą wymusić opuszczenie mieszkań. Założenie to jest zbyt wąskie. Dlaczego nie objęto ochroną posiadaczy lokali użytkowych? Równie często jak mieszkalne, szczególnie w starych kamienicach, są lokale użytkowe. Tymczasem de lege lata będą objęci ochroną jedynie użytkownicy lokali mieszkalnych. Lokale użytkowe pominięto – może świadomie. Nadal można będzie (abstrahując od bezprawia cywilnego) stosować wobec ich użytkowników przemoc pośrednią bez odpowiedzialności karnej. Jest to mało zrozumiałe z powodów kryminalno-politycznych i z punktu widzenia przedmiotu ochrony, którym jest wolność korzystania z lokalu, niezależnie od tego, czy posiadacz wywiązuje się z obowiązków. Jest to, jak wskazuje się w uzasadnieniu projektu, kwestia traktowania „w sposób spełniający standardy zachowania oczekiwane w rozwiniętym społeczeństwie". Brak racji, by uważać, że takie traktowanie przysługuje tylko posiadaczom lokali mieszkalnych.

Sprawcą nie musi być właściciel

Wątpliwości budzi określenie lokalu jako „zajmowanego". Czy zajmuje lokal osoba, która tylko przetrzymuje w nim coś? Co z osobą, która nie korzysta z niego lub korzysta okresowo? Można uważać, że przemoc poprzez rzecz nie dotyka tej osoby, jednak to ona będzie musiała przywrócić użyteczność lokalu. Odpowiedź na pytanie, czy w grę wchodzi choćby usiłowanie, zależy od tego, co rozumie się np. przez utrudnienie – czy chodzi o sytuację, w której rzeczywiście utrudniono korzystanie, czy też o taką, gdy zachowanie było obiektywnie utrudniające, lecz pokrzywdzonego nie dotknęło, bo był np. nieobecny.

Rodzi się też pytanie o zakres podmiotowy nowego typu i o to, w kogo faktycznie jest wymierzony. Model „czysty" – jaki ustawodawca miał zapewne na myśli – to zły właściciel i pokrzywdzony lokator. Z uzasadnienia projektu wynika właśnie taki, swego rodzaju zerojedynkowy układ, w którym właściciel jest stroną agresywną. Tak może być i tak zapewne bardzo często jest. Ale działanie przepisu jest szersze. Może odpowiadać właściciel czy najemca, który chcąc zmusić sąsiada do wyprowadzki (czy wpływając na jego zachowanie, dodajmy: obiektywnie właściwe), stosuje przemoc pośrednią, np. odcinając mu dopływ prądu wyłącznikiem głównym znajdującym się na wspólnej klatce schodowej. Nie będzie natomiast (niestety) odpowiadał z tego przepisu właściciel (najemca) mieszkania, który podejmuje takie same czynności w stosunku do właściciela (czy najemcy) sąsiadującego lokalu użytkowego, którego działalność (w pełni legalna i obiektywnie nieuciążliwa) subiektywnie mu przeszkadza.

Tego rodzaju sytuacji nie brano chyba pod uwagę przy tworzeniu przepisu, skupiając się na – trzeba przyznać – nośnym medialnie układzie, w którym właściciel usiłuje usunąć lokatora. Tymczasem już z poczynionych uwag można wnioskować, że możliwe są różne układy. Wyżej przedstawiono kilka z nich i nie wyczerpano możliwości. Sprawcą może być właściciel, pokrzywdzonym lokator, sprawcą może być właściciel, pokrzywdzonym inny właściciel, sprawcą i pokrzywdzonym mogą być dwaj lokatorzy. Może być i tak, że lokator popełni czyn przeciw właścicielowi, np. gdy właściciel starej kamienicy korzysta w niej z jednego czy kilku lokali, a chce odzyskać inne, w których przebywają lokatorzy. Ustawodawca, tworząc przepis, brał zapewne pod uwagę tylko taką możliwość, że właściciel podejmuje czynności przeciw lokatorom. Jednak możliwa jest sytuacja, że to lokatorzy je podejmą, by zmusić właściciela do rezygnacji z ich usunięcia. Zachowanie to wyczerpie znamiona czynu z art. 191 § 1a tylko wtedy, gdy właściciel korzysta w kamienicy z lokalu mieszkalnego. Jeżeli korzysta z lokalu użytkowego lub nie korzysta z żadnego, zmuszanie poprzez oddziaływanie na rzecz nie stanowi przestępstwa.

Tworząc przepis, ustawodawca zapewne zmierzał do usunięcia niedogodności praktycznych, które powstały w wyniku zawężenia zakresu zmuszania. Uczynił to, jak się wydaje, z myślą o objęciu penalizacją konkretnej kategorii spraw, nie zauważając, że tworzy przepis o szerszym zakresie stosowania, jednocześnie pomijający wiele wypadków zasługujących na uwzględnienie. Wydaje się, że najprostszym i chyba najwłaściwszym zabiegiem byłoby przywrócenie stanu prawnego sprzed wejścia w życie k.k. z 1997 r. Można to osiągnąć przez uchylenie § 1a art. 191 k.k. z jednoczesnym usunięciem z § 1 sformułowania „wobec osoby". Zakres art. 191 § 1 k.k. byłby szerszy, przestałby on być kazuistyczny, operowałby znamionami znanymi i zrozumiałymi. Zniknąłby przepis, o którym już w momencie wejścia w życie można stwierdzić, że będzie rodził problemy w praktyce.

Na koniec warto zgłosić zastrzeżenie do trybu ścigania nowego przestępstwa. Czyn z art. 191 § 1a k.k. jest ścigany na wniosek pokrzywdzonego. Czyn z art. 191 §1 k.k. jest ścigany z urzędu. Nie ma racjonalnej przyczyny tego zróżnicowania. Słuszne wydaje się przywrócenie dla całości trybu wnioskowego – jak było na gruncie k.k. z 1969 r.

Prof. dr hab. Marek Mozgawa, dr hab. Marek Kulik są pracownikami naukowymi UMCS w Lublinie

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy Adam Bodnar odsłonił już wszystkie karty w sprawie tzw. neosędziów?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa