Rozwój cyfrowych metod generowania nierzeczywistych postaci otwiera szereg możliwości gospodarczych, ale również stawia pytania dotyczące prawnych aspektów „własności” takich dóbr. Polskie sądy własności intelektualnej nie stanęły jeszcze przed koniecznością odpowiedzi na pytanie, komu i czy w ogóle przysługują prawa do tego typu postaci. Wydaje się to jednak kwestią czasu, zważywszy na pojawiające się sprawy z zakresu nieuczciwej konkurencji, które dotyczą marketingu influencerów. Zazwyczaj chodzi w nich o naśladownictwo danego stylu komunikacji lub podobieństwo postów.
Powstaje pytanie, czy możliwe byłoby skuteczne dochodzenie ochrony przed imitacją lub nawiązaniem do postaci popularnego cyfrowego influencera lub modelki celem wykorzystania w swojej działalności podobnego tworu, lecz pod cudzą kontrolą. W chwili obecnej to media społecznościowe decydują o wartości handlowej danej osoby w obrocie reklamowym. Decydująca jest liczba obserwujących, gdyż wpływa ona bezpośrednio na zyski z postów sponsorowanych i wyświetlania reklam.
Branża modowa
Branża modowa już od kilku lat wykorzystuje szeroko cyfrowe modelki (cyfrowe realistyczne awatary).
Dom mody Prada w 2018 r. współpracował z Lil Miquelą (@liliquela), sztuczną „influencerką” (1,3 mln obserwujących w 2018 r., 2,7 mln w 2023 r.) podczas Milan Fashion Week. Współpraca ta była później ponawiana. Lil Miquela nie istnieje realnie. Jako cyfrowa postać od kilku lat prowadzi profil na Instagramie, na którym dzieli się swoimi modowymi pasjami. Oczywiście to nie AI generowała jej posty (ChatGPT to przecież 2022 r.), lecz odpowiedni zespół ludzi.
Znany dom mody Balmain Paris w kampanii promocyjnej „Balmain's New Virtual Army” (2018 r.) wykorzystał cyfrowe, stworzone na potrzeby kampanii, modelki Margot, Shudu i Zhi, które prezentowały całą kolekcję (na zdjęciach).