Rosyjska agresja w Ukrainie mocno zachwiała naszym poczuciem bezpieczeństwa. Zasadne stały się pytania, czy niedojdzie do eskalacji działań zbrojnych, zwłaszcza, że wojna, toczy się blisko naszych granic. Na zagrożenie wielokrotnie zwracały uwagę centra analiz strategicznych, czy zachodnie wywiady.
Ponadto Polska, jako kraj graniczny przyjęła już ponad milion uchodźców, a wkrótce może być ich dwa razy tyle. To ogromne wyzwanie dla naszego społeczeństwa.
Wydawać mogłoby się, że w takiej sytuacji dążenie do jedności, schowanie wyostrzonej pond mierzę konfrontacyjnej retoryki jest naturalnym odruchem, wśród poważnych uczestników debaty publicznej. Szczególnie można tego oczekiwać od ludzi uznawanych za elitę intelektualną kraju, do której należą lub aspirują prawnicy. Szczególną grupę stanową tu sędziowie, którzy jako przedstawiciele trzeciej władzy są jednym z filarów, na którym opiera się państwo.
Tymczasem nic bardziej mylnego. Retoryka nastawiona na podziały, konflikt wewnątrz, nie ustała, a ma się wrażenie, że w ostatnim czasie stała się nawet ostrzejsza, zwłaszcza, że znajdują się w niej twarde analogie wojenne. Stosują ją - nie kto inny, tylko sędziowie.
Petycja KOS (13.03., podpisana przez większość organizacji sędziowskich).