Rosyjska cyberpolicja alarmuje, że w ciągu ostatnich kilku dni w Rosji doszło do „masowej fali działań destabilizujących”.
„W centrach handlowych, bankach, urzędach pocztowych i nawet na ulicach Moskwy i Petersburga obywatele, którzy wpadli w sieci przestępców, rzucali petardy, butelki z łatwopalnym płynem, a nawet oblewali benzyną i próbowali podpalić samochody policyjne” – czytamy w komunikacie rosyjskiej policji. Na razie chodzi o ponad 20 zatrzymanych Rosjan, którzy „zostali uczestnikami operacji psychologicznych nieprzyjaznych państw”.
Rosyjska policja nie zdradza szczegółów i nie podaje, jakie dokładnie państwa ma na myśli. Wygląda jednak na to, że służby Władimira Putina mają poważny problem.
Dziwne podpalenia w Petersburgu. Policja mówi o „zagranicznych kuratorach”
W ubiegły wtorek mężczyzna rzucił koktajlem Mołotowa w drzwi wojskowej komendy uzupełnień w centralnej dzielnicy Petersburga. Podczas przesłuchania zeznał, że padł ofiarą oszustów internetowych, którzy wykradli mu z konta pieniądze. Obiecali, że zwrócą mu środki, jeżeli wykona „zadanie”. Zrobił, o co prosili, teraz grozi mu nawet 20 lat łagrów.
A już w piątek w Petersburgu koktajl Mołotowa poleciał w budynek innej (znajdującej się zaledwie 4 km od poprzedniej) wojskowej komendy uzupełnień. Sprawca również został ujęty, ale rosyjska policja nie zdradziła jego motywacji. Wiadomo jedynie, że wcześniej służył w armii.