Niech pierwsze słowa tego tekstu wypowie mistrz i wielki znawca ludzkiej psychiki i obyczajów – Franz Kafka. Jego najgłośniejsza powieść „Proces" zaczyna się tak: „Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie popełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany".
Od lat każdy na świecie wymiar sprawiedliwości zmaga się z tym podstawowym problemem, czyli prowadzeniem procesu na podstawie donosu. Nauka prawa, aby zminimalizować prawdopodobieństwo skazania osoby niewinnej, wprowadziła wiele zasad, które miały te warunki wypełniać. W teorii większość rozwiązań prawnych jest spójna. Praktyka i czynnik ludzki, z natury zawodny, powodują jednak wypaczenia, które czasami mają daleko idące negatywne skutki zarówno dla jednostki, jak i dla ogółu. Jeżeli porównać system prawa do systemów komputerowych, to można powiedzieć, że każdy system ma luki w kodzie. Luki te powinny być usuwane, aby system działał sprawnie i nie powodował błędów.
Na potrzeby tego tekstu skonstruujmy pewien prosty przykład. Otóż, pan X oskarża o udział w przestępstwie pana Y. Twierdzi, że razem z nim dokonał czynu zabronionego. Organy ścigania prowadzą postępowanie przygotowawcze i wyłącznie na podstawie jego wyjaśnień, bo nie ma innych dowodów, kierują do sądu akt oskarżenia. Sąd po przeprowadzeniu rozprawy stwierdza, że pan X mówi prawdę i wydaje wyrok skazujący. Pan Y twierdzi natomiast, że jest niewinny, bo w czasie czynu był w domu z rodziną, ma zatem alibi. Mamy sytuację dosyć typową – słowo przeciwko słowu.
Pan X, targany wyrzutami sumienia, po prawomocnym zakończeniu sprawy przyznaje się do tego, że fałszywie pomówił pana Y. Co prawda nie powie, z kim popełnił przestępstwo, ale na pewno nie był to pan Y, tylko ktoś zupełnie inny. A następnie odwołuje swoje przyznanie do fałszywego oskarżenia.
Ten prosty model pokazuje, że zaczynają funkcjonować dwie konkurencyjne wersje wydarzeń. Z tym że jedna z nich jest opatrzona prawomocnym skazującym wyrokiem sądowym. Co by było, gdyby w tej konkretnej sprawie na podstawie pomówień, pan Y został skazany na najsurowszą z możliwych kar w Polsce, tj. karę dożywotniego pozbawienia wolności? Co by było, gdyby Sąd Najwyższy odmówił wznowienia postępowania karnego i nie uwzględnił odwołania fałszywych wyjaśnień? Czy osoba, w takiej sytuacji pozbawiona jest już możliwości dochodzenia ochrony swojego dobrego imienia?