„Między rozumem a sercem nie ma sprzeczności”– trafnie przypominała ostatnio podczas wywiadu dla TVN24 siostra Chmielewska. Komentując los uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, stwierdziła jednak, że te wartości nie idą tam ze sobą w parze.
Debata sejmowa o przedłużeniu stanu wyjątkowego była jedną z najburzliwszych w ostatnich latach. Wydarzenia na granicy zaostrzają konflikt polityczny. Obie strony go instrumentalizują. Można mieć wrażenie, że, punkty możliwe do zdobycia przy tej okazji stały się ważniejsze niż Polska jako cel bezprecedensowych działań białoruskiego dyktatora.
Czytaj więcej
Czy w grudniu znów będą obostrzenia nad granicą? Konstytucja tego wyraźnie nie zabrania.
Szef MSWiA Mariusz Kamiński w tej walce o punkty zaprezentował opinii publicznej pedofilskie i zoofilskie zdjęcia z telefonów uchodźców. Miały charakteryzować osoby, które próbują się przedrzeć do Polski. Była to jednak mało wyrachowana próba manipulacji społecznymi emocjami. Zdjęcia nie miały związku z meritum problemu na wschodniej granicy, na który w żaden sposób nie można patrzeć przez pryzmat rzekomo przenikających do Polski przestępców seksualnych z Bliskiego Wschodu.
Opinia publiczna nie kupiła tej narracji, a rząd prezentacją strzelił sobie w stopę. I to podwójnie, udowadniając dobitnie, że po odcięciu mediów, przejmując monopol na informacje ze wschodniej granicy kompletnie nie zdał egzaminu. Zastępowanie dziennikarzy przez polityków i urzędników pokazało, jak szkodliwe, wręcz niebezpieczne są takie działania.