Piątkowa akcja ma się odbyć w wielu krajach i objąć polskie miasta. Największy strajk połączony z pochodem ma być w Warszawie. Wydarzenie szeroko reklamowane jest na Facebooku; „weźmie udział" w nim ponoć 21 tys. osób. Uczniowie będą domagać się od polityków zatrzymania zmian klimatycznych.
Czytaj także: Kto ma sprzątać dzikie wysypiska śmieci
Inspiracją dla całej akcji jest 15-letnia Greta ze Szwecji, która w proteście przeciwko globalnemu ociepleniu co piątek siada na schodach parlamentu, żądając reakcji władz. Jej postawa urosła do rangi symbolu, a ona sama stała się głosem młodego pokolenia, który wybrzmiał zresztą już m.in. podczas Forum w Davos czy szczytu w Katowicach, gdzie młoda Szwedka oskarżyła światowe elity o bezczynność.
Obserwując „spontaniczną akcję" w Polsce, trudno nie dojść do wniosku, że stoją za nią lub wspierają ją globalne organizacje ekologiczne. Chociaż one wskazują, że to inicjatywa lokalnych aktywistów, ruchów społecznych oraz samych użytkowników Facebooka. Czy zatem Greta sama znalazła setki tysięcy naśladowców na całym świecie? To pytanie pozostawiam otwarte.
Oczywiście nie ma nic złego w walce o środowisko, jeżeli jest prowadzona z czystymi intencjami i otwartą przyłbicą. W piątkowej akcji tak naprawdę nie wiadomo, o co konkretnie upominają się młodzi ludzie, a szczytne akcje w obronie klimatu przypominają pierwszomajowe marsze młodzieży w obronie pokoju na świecie, których haseł i spontaniczności strzegli dyskretnie ideolodzy. Na ten wiecznie żywy model inżynierii społecznej powinny uważać szkoły, a przede wszystkim rodzice.