W ostatnich tygodniach na niniejszych łamach ścierali się zwolennicy i przeciwnicy dopuszczenia skróconych studiów prawniczych (studiów II stopnia). Zapewne obie strony zgodziłyby się z jednym: nawet obecne 5-letnie studia nie uczą bardzo wiele z tego, czego uczyć powinny. Studiując 5 lat można poznać historię prawa kościelnego oraz system kar cielesnych w średniowiecznej Europie, zazwyczaj jednak brak na wydziałach prawa kursów poświęconych transakcjom fuzji i przejęć.
Dobry doradca – kto to taki?
Chyba nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, jaki ma być dobry doradca prawny w transakcjach fuzji i przejęć. Oczywiście jedyni mają lepszą, inni gorszą renomę i zapewne nie bierze się to znikąd. Ale nie każdy prawnik będzie dobrym doradcą dla każdego menedżera czy dla każdej spółki.
Doradztwo w M&A wygląda inaczej, niż prowadzenie sporu sądowego, uzyskiwanie dla mocodawcy zezwoleń administracyjnych czy przygotowanie innej dokumentacji prawnej – wymienione czynności można w dużej mierze po prostu zlecić prawnikom – outsource'ować na zewnętrzną kancelarię, która wykona pracę dla i za klienta.
W procesie M&A praca prawnicza przeplata się z pracą menedżerską, strategie są wykuwane przez zatrudnioną w tym celu kancelarię wspólnie z zarządem, prawnikami wewnętrznymi oraz zewnętrznymi doradcami biznesowymi.
Nie ma jednego uniwersalnego modelu, wiele zależy od osobistych relacji między stronami transakcji (bywają czasem silne wzajemne uprzedzenia, silniejsze od głosu rozsądku), od ich parametrów ekonomicznych (czy jest to tzw. merger of equals czy też przejęcie w ramach restrukturyzacji tonącej spółki przez silniejszego gracza), od branży (w niektórych przypadkach dochodzą liczne specyficzne regulacje sektorowe, np. w przypadku fuzji banków), od tego, czy transakcja jest dokonywana z udziałem spółki publicznej (giełdowej), czy jedną ze stron jest podmiot kontrolowany przez państwo, jaka jest struktura właścicielska spółki przejmowanej (np. spółka rodzinna) i wielu innych czynników.