Graliśmy uczciwie, Ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem, wygrał lepszy" – mówi Wielki Szu do drugiego karciarza w znakomitym filmie Sylwestra Chęcińskiego. Dzisiaj tymi słowami można opisać grę, jaka toczy się od wielu miesięcy wokół Trybunału. Z tą różnicą, że przegrały obie strony. A z pewnością przegrywa Najjaśniejsza Rzeczpospolita. Najpierw Sejm VII kadencji wybrał dwóch sędziów „na zapas" na podstawie prima facie niekonstytucyjnego przepisu. Autor tego pomysłu mógłby zresztą wyjaśnić, czy nie był to rodzaj prowokacji artystycznej. Następnie Sejm VIII kadencji wyłonił na wszelki wypadek od razu ponownie pięciu sędziów, przenosząc zagadnienie na wyższy poziom abstrakcji jurydycznej. Obecny kryzys konstytucyjny zmusza natomiast do zadania jednego pytania. Na ile sędziowie Trybunału w ramach urzędowania powinni być związani domniemaniem konstytucyjności ustaw zwykłych?