Antybohater „Ulissesa" Jamesa Joyce'a Leopold Bloom wykrzykuje swoje credo: „Wolny bezwyznaniowy kościół w wolnym bezwyznaniowym państwie!", co niejaki O'Madden Burke przedrzeźnia: „Wolny lis w wolnym kurniku!" (w tłum. M. Słomczyńskiego). Współczesne demokracje szczycą się laickością, rozumianą jako niezależność od wszelkiej zewnętrznej (czytaj: religijnej) aksjologii. W ustroju demokratycznego państwa prawnego zmaterializowało się więc niepobożne życzenie pana Blooma.
Ideolodzy państwa prawnego wśród przewag tego systemu podkreślali zawarte w nim jakoby gwarancje ochrony przed samowolą władzy, w szczególności wykonawczej. W państwie prawnym podstawą działania organów władzy ma być prawo, które jednocześnie wyznacza granice ich kompetencji. Sam system prawa jest tu gwarantem praw i wolności obywateli, które ma chronić przed groźbą nadużycia władzy. Sceptycy dostrzegają wszakże, iż wyróżnikiem owego ustroju jest nie tyle zasada praworządności, ile raczej zapewnienie pierwszeństwa, a właściwie wyłączności prawa stanowionego jako regulatora wszelkich relacji między podmiotami prawa, z samym państwem włącznie – oczywiście kosztem deprecjacji prawa naturalnego oraz aksjomatów etycznych i duchowych, wcześniej pierwszych przed literą prawa.
Coraz szerzej, coraz więcej
Idea państwa wolnego od aksjologii, a rządzącego się wyłącznie samowładnie nadanym sobie prawem, ma swe korzenie (por. „Państwo prawne: dobro czy zło", „Rz" z 23 grudnia 2015 r.), w koncepcji „państwa celów" podanej przez Immanuela Kanta w „Grundlegung zur Methaphysik der Sitten" z 1785 r. („Uzasadnienie etyki moralności"). Tak pojmowane państwo ma umożliwiać poszczególnym swoim „członkom", którymi są dla Kanta „różne istoty rozważne", a więc niekoniecznie i nie tylko ludzie, realizację celów kreowanych i obieranych w warunkach mglistej „autonomii woli". Wyzwolona „wola" istot rozważnych, a nie inne względy, ma stanowić o kierunkach i sposobach działania zarówno tych podmiotów, jak i państw, których są one „członkami", albowiem autonomiczna wola istoty rozważnej „sama sobie jest prawem" (tłum. M. Wartenberga).
Wizja Kanta została podchwycona przez wolnomyślnie usposobionych przeciwników prymatu sumienia nad wolą, co znalazło wyraz w rozwiązaniach ustrojowych. Od końca XVIII w. widzimy całkowitą odmianę w postrzeganiu celów i zasad działania organizacji państwowej. Odtąd źródłem wartości i dóbr chronionych we wspólnocie politycznej, jaką jest państwo, ma być wyłącznie prawo stanowione przez powołane do tego władze. Podstawą ustrojową nowoczesnego państwa stała się konstytucja jako ustawa zasadnicza, ustalająca nie tylko zasady jego organizacji i funkcjonowania, lecz przede wszystkim – co bywa ukrywane przez apologetów państwa prawnego – zamknięty katalog wartości i praw, które państwo jest gotowe akceptować i ochraniać czy choćby tolerować. Nowoczesne konstytucje, wbrew pierwotnym hasłom ograniczenia samowoli władzy, stają się przede wszystkim źródłem kompetencji dla władzy ustawodawczej oraz wykonawczej, której granic wszakże już wyraźnie nie zaznaczają. Powszechnym w całym „postępowym" świecie zjawiskiem staje się zatem stałe rozszerzanie kompetencji prawodawczych państwa, a także idący za tym niepowstrzymany rozrost uprawnień władzy wykonawczej.
Historia jest niewzruszona
Państwo prawne nie poprzestaje na wyraźnym oznaczeniu wartości zasługujących na ochronę, bo również zastrzega sobie prawo ich redefiniowania dla swoich potrzeb. Znane dobrze i elementarnie pojmowane pojęcia, takie jak: wolność, własność, małżeństwo, rodzina, płeć, mogą otrzymać inne od spodziewanego znaczenie w pisanej normie prawnej. Z drugiej strony państwo prawne uznaje za dopuszczalne kreowanie zupełnie nowych celów, praw i wartości uznawanych za godne ochrony, stosownie do programowych preferencji prawodawcy. Sztandarowym tego przykładem może być obowiązująca do dziś kreacjonistyczna i aksjomatyczna, a przy tym radykalnie laicka konstytucja meksykańska z 1917 r., która posłużyła za pierwowzór i inspirację m.in. dla pierwszej konstytucji państwa radzieckiego.