Wypowiedzi prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości z partyjnej konwencji samorządowej odbiły się szerokim echem w debacie publicznej. Szczególnie krytycznie odebrano sugestie, że rząd PiS będzie wspierał finansowo te samorządy, w których jego przedstawiciele obejmą władzę. O zagrożeniach wynikających z tego rodzaju „korupcji politycznej" wypowiedział się nawet przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. Sprawa jest oczywiście bulwersująca, ale jestem przekonany, że Polacy są na tyle mądrzy, by nie ulegać tak prymitywnym szantażom. Historia polskiej samorządności wielokrotnie pokazywała, że ludzie potrafią docenić dobrych gospodarzy i pokazać czerwoną kartkę tym, którzy szkodzą ich lokalnym społecznościom.
Oburzyły mnie słowa prezesa Kaczyńskiego o „warczących" samorządach. Prezes mówił: „Nie chcemy takich samorządów, które będą wojowały z rządem, które będą warczały na rząd". I te słowa wymagają moim zdaniem szczególnego potępienia. Niestety, przyzwyczailiśmy się już, że politycy centralnego szczebla bez zmrużenia oka obrzucają się obelgami. Łatwo przechodzimy do porządku dziennego nad wyjątkowo ohydnym językiem polskiego parlamentaryzmu. W środowisku samorządowym to ciągle, na szczęście, nie jest norma. Dlatego oburza mnie, kiedy przywódca partii rządzącej mówi o tym, że samorządy „warczą". Warczą psy, a prezes Kaczyński mówi tak o ludziach, których wybrał suweren, którzy mają poparcie swoich mieszkańców wyrażone w demokratycznych wyborach. Mówi w tak poniżający sposób o samorządzie, który jest przecież częścią władzy publicznej, nie mniej istotną niż administracja rządowa.
W tym samym wystąpieniu prezes Kaczyński mówił, że dyskusja między tymi, którzy są przy władzy i tymi, którzy do władzy aspirują, to normalna sprawa. Że krytyka, nawet ostra, jest w demokracji normalna, i jest demokracji potrzebna. Twierdził, że opozycja przekracza jednak ramy ostrej krytyki i poniża nie tylko „dobrą zmianę", ale po prostu Polskę. Pytam zatem pana prezesa, czym jest porównywanie samorządów do psów, jeśli nie właśnie poniżeniem – i to nie tylko ich samych, ale całej Polski? Chciałbym wiedzieć, kiedy i jakie samorządy „warczały" na rząd Prawa i Sprawiedliwości?
Może wtedy, kiedy byliśmy pomawiani o fałszowanie wyborów? Kiedy uzasadniając ograniczenie kadencji, oskarżano nas o patologie, za jedyny ich przykład podając ustami obecnego premiera, że „w filmie »Ranczo« widzimy, jakie są konsekwencje zbyt długiego utrzymywania władzy"? A może gdy próbowano przeforsować sprzeczne z konstytucją uprawnienia dla regionalnych izb obrachunkowych, kiedy to naszą krytykę tego pomysłu podzielił nawet wywodzący się z PiS prezydent Andrzej Duda, wetując ustawę je wprowadzającą?
Podczas konwencji prezes Kaczyński mówił, że nie chce samorządów, które będą wojowały z rządem i podkreślał, że Prawo i Sprawiedliwość dotrzymuje słowa i realizuje swoje obietnice wyborcze. Tak się składa, że mam spore doświadczenie w wywiązywaniu się z zapowiedzi wyborczych. Przed każdymi wyborami, w których startowałem, przedstawiałem gliwiczanom rzetelne rozliczenie swojego programu. I robię tak nie od trzech, ale od ponad 20 lat.