Małpy z brzytwą na ekranie

Telewizja dobrze znosi prowokatorów i pyskaczy. Nudny wywiad z politykiem o finansach musi przegrać w wyścigu oglądalności z komicznym facetem z ludu, który pluje na wszystkie świętości, albo z facetem, który paraduje w zabawnych ubraniach i co chwila obraża przeciwników – pisze reżyser i scenarzysta

Aktualizacja: 23.01.2009 19:17 Publikacja: 23.01.2009 03:37

Witold Orzechowski

Witold Orzechowski

Foto: Rzeczpospolita

Red

Jest znana zasada przy kreowaniu atrakcji w obrazie telewizyjnym – co wiedzą producenci TV na całym świecie: jeśli na ekranie są cztery osoby, które mówią, i jeden pies, który się kręci, pokazuje język, szczeka i (najlepiej) obsikuje nogę fotela, to całkowita uwaga widowni skupi się na psie, a nie na rozmowie tych czterech osób. Jeśli do tego w telewizji pokażemy nie psa, lecz małpę z brzytwą, to efekt będzie dziesięciokrotnie większy.

Widzowie nie będą słuchać i komentować wiadomości z TV – ani o huraganie w Miami, ani o kryzysie gazowym, ani o aferze korupcyjnej w Szczecinie z udziałem posła rządzącej partii, ani też o kompromitującej beztrosce premiera, który w czasie trzęsienia ziemi w Polsce wyjechał na zaplanowany urlop (oczywiście z rodziną) na Maderę – tylko będą oglądać i komentować wyczyny małpy z brzytwą w studiu telewizyjnym.

[srodtytul]Rzeczywistość medialna[/srodtytul]

Taki spektakl „Zamiast mówić o problemach” jest więc użyteczny, zwłaszcza dla polityków, którzy zamiast zmierzyć się z problemami, wykonują uniki i nabierają wody w usta lub też głupkowato się uśmiechając (uśmiechy koniecznie!), tłumaczą publiczności, że właściwie to nie ma żadnych trudnych spraw, gaz za chwile popłynie, nie należy wtykać palca między drzwi, czyli pomiędzy Rosję i Ukrainę, rząd jest w kontakcie telefonicznym z Dolomitami, należy przyjąć euro najlepiej natychmiast (bo Słowacja już ma euro, a my to co, gorsi?). A że eksport spadł, prąd zdrożał, sprzedaż nowych aut katastrofalnie zmalała, budownictwo mieszkaniowe spadło o 50 – 60 proc., a choroby nowotworowe pustoszą zdrowie polskich dzieci w skali alarmującej – no cóż... Ale na Euro 2012, czyli mistrzostwa Europy w piłce nożnej, na pewno zdążymy, a dwie elektrownie atomowe powstaną w Polsce do 2020 roku (takie są nagle plany).

W takiej oto sytuacji politycznej powstaje nowa rzeczywistość medialna, typowa dla tabloidów. Wiadomość z pierwszej strony „Faktu”, że aktor Michał Żebrowski ma wreszcie narzeczoną (oto zdjęcie), z którą dokonał zakupów na kolację, komponuje się atrakcyjnie z artykułem z ostatniej strony o rozwiązłej nauczycielce w USA, która wielokrotnie gwałciła swojego 13-letniego ucznia (300 razy) we własnym domu. Nauczycielka została nazwana „zwyrodniałą”, a my zadziwieni i być może zgorszeni (?) przestajemy się zastanawiać nad niespłaconym kredytem i małymi zapasami gazu lub uzależnieniem od Rosji.

[wyimek]Janusz Palikot zajął miejsce opuszczone przez Andrzeja Leppera, którego też wykreowały media, przede wszystkim telewizja[/wyimek]

No dobrze, ale to, co jest stylem gazet bulwarowych, tabloidów, nie może się przenosić do gazet poważnych, do tygodników opinii lub do telewizji. Telewizja bowiem w najsilniejszym stopniu kształtuje poglądy ludzi, ich ocenę rzeczywistości. A jak ta rzeczywistość wygląda obecnie? Została zohydzona i zatruta gnojowiskiem brzydkich słów i bezczelnych opinii.

[srodtytul]Łeb świni jako gadżet[/srodtytul]

Poseł PO Janusz Palikot został w czasach tabloidyzacji telewizji obsadzony (za swoją wiedzą i z ochotą) w roli małpy z brzytwą przez speców od marketingu politycznego i kształtowania wizerunku w mediach. Jest oczywiste, że aby przynieść obcięty łeb świni, ociekający krwią, do studia, z którego nadaje wieczorne wiadomości poważna telewizja TVN 24, trzeba się postarać i mieć jej przyzwolenie. Trzeba pojechać do rzeźni, przywieźć łeb świni, wejść z nią do budynku telewizji, przejść kontrolę ochrony i bramkę z wykrywaczami, wjechać windą ze świniną w worku lub w pudle do telewizyjnego studia itd.

Prowadzący program Dziennikarz Roku Bogdan Rymanowski był zachwycony happeningiem Janusza Palikota. Że też jemu się przydarzyło mieć taką „atrakcję” wizualną w swoim programie! To przecież nawet lepsze od ewentualności, że Doda rozbierze się do rosołu albo poseł Niesiołowski spoliczkuje posła Kurskiego. To dopiero będzie oglądalność, a Palikota z martwą świnią będzie można pokazywać potem miesiącami, niemal codziennie.

[srodtytul]Zdarzenie to miało miejsce [/srodtytul]

8 października 2008 roku, jakże niedawno, a jakby minęła cała epoka w degradacji mediów i ich tabloidyzacji. Przypomnę, że wtedy Palikot przyniósł łeb świni dla prezesa PZPN Michała Listkiewicza (niby do szefa mafii piłkarskiej) i jednym tchem w tym samym programie wezwał prezydenta do ustąpienia z urzędu, mówiąc dramatycznie: „Niech Lech Kaczyński uwolni mnie od swojej prezydentury, bo mogę nie dożyć jej końca, ciągle jestem wzywany do Komisji Etyki Poselskiej” itd....

To był prawdziwy kicz telewizyjny, jakże symptomatycznie ukazujący zdziczenie obyczajów w Polsce.

[srodtytul]Tabloidyzacja telewizji[/srodtytul]

Tabloidyzacja telewizji w Polsce stała się faktem i doprowadzili do tego sami dziennikarze w pościgu za wysoką oglądalnością. Dotyczy to przede wszystkim telewizji komercyjnych, ale także telewizji publicznej. Przecież to w TVP 2 pokazywany był idiotyczny program „Fort Boyard”, gdzie rozebrane gwiazdy łaziły po belce nad przepaścią, a w Polsacie widziałem już trzy – cztery lata temu dzielnego pułkownika Polko w programie o szkole przetrwania, gdy jadł – na zbliżeniu – wijące się glisty i robaki (mowa o byłym szefie jednostki specjalnej Wojska Polskiego GROM!).

Dlatego wyczyny posła Palikota, który jest milionerem wagi średniej z Lublina, łatwo znalazły swoje miejsce w programach informacyjnych i talk-show. Janusz Palikot zajął miejsce opuszczone przez Andrzeja Leppera, którego też wykreowały media, przede wszystkim telewizja. Żałosny facet z gadatliwą gębą, posmarowany brylantyną i opalony na brązowo w solarium, do tego mówiący niegramatycznie po polsku i rechocący na konferencji prasowej, że „he, he, jak można zgwałcić prostytutkę”, gdy komentował wyczyny innego posła Samoobrony w Brukseli, został gwiazdą telewizji.

Redaktor Tomasz Lis z ochotą zapraszał go do stacji TV, w której wtedy pracował, i dawał mu czas antenowy do brylowania, a z tyłu sadzał towarzystwo z Samoobrony, aby robiło klakę swemu przywódcy, który otrzymał od PiS stanowisko wicemarszałka polskiego parlamentu.

Znana jest opinia historyków XX wieku, że Adolfa Hitlera stworzyło radio. Wynalazek radia i jego powszechność w Niemczech w latach 30. dał możliwość zaistnienia demagogowi i manipulatorowi politycznemu, jakim był Hitler. Jego głos fascynował tłumy, a jego wrzaski podczas przemówień doprowadzały niemieckie kobiety do orgazmu. Pokazany dzisiaj w telewizji Hitler przepadłby z kretesem ze swoim śmiesznym wizerunkiem faceta z wąsikiem i opadającym na oczy kosmykiem włosów, miotającego się jak kukła na mównicy.

Telewizja dobrze natomiast znosi prowokatorów i pyskaczy, którzy przypominają takie gwiazdy talk-show jak Kuba Wojewódzki lub Szymon Majewski, też o niewyparzonych gębach.

Nudny wywiad z politykiem o finansach albo energetyce jądrowej musi przegrać w wyścigu oglądalności z komicznym facetem z ludu, który obraża wszystkie świętości, nie stawia się na wezwanie sądów, prowokuje i mówi głupoty (Lepper), albo z facetem, który zrobił majątek na produkcji wódki (był właścicielem Polmosu), paraduje po Sejmie w zabawnych ubraniach (różowe marynarki, obcisłe gatki, szaliki czterometrowej długości) i który za każdym razem obraża przeciwników politycznych (Palikot).

Kamery więc i aparaty fotograficzne skierowały się najpierw na komicznego wicemarszałka Leppera, a potem na posła Palikota. Przy okazji wyszedł na jaw brak klasy, dobrych manier i obyczajów, co ujawniło oglądanie polityków w TV. Jest to reprezentatywna grupa wybrana przez polskie społeczeństwo, a to o czymś świadczy. O czym? O strasznym prostactwie tego towarzystwa zwalczających się klik. O braku etyki, dobrego wychowania i honoru. Przypomnieć chcę wstydliwą prawdę o niskim poziomie kultury naszego społeczeństwa, gdyż Lepper podobał się nie tylko wieśniakom. Gdy wkraczał pierwszego dnia po wyborach z grupą Samoobrony do Sejmu, ustawione na korytarzu pracownice tego gmachu ochoczo biły mu brawo! Podobał się paniom urzędniczkom w cudacznych garsonkach.

[srodtytul]Kulturowy barbarzyńca[/srodtytul]

Skandaliczne wypowiedzi Palikota tłumaczył w mediach minister Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego premiera Tuska i – sądzić należy – jego bliski doradca i przyjaciel. Po wypowiedziach obrażających wiceminister Gęsicką (o „prostytuowaniu”) i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (o rzekomym homoseksualizmie) jeszcze dzień przed zebraniem Klubu Poselskiego PO – zwołanego, by ukarać posła – oświadczył w III Programie Polskiego Radia, że osobiście „lubi i szanuje Janusza Palikota”, i bagatelizował sprawę, mówiąc, „że przecież to są tylko słowa, a nie czyny, nie jest to chyba takie straszne, za słowa można potem przeprosić” itd.

Otóż to! W atmosferze przyzwolenia rozbawionej elity przywódczej PO Janusz Palikot mógł brylować w tym towarzystwie, najwyraźniej niewyznającym zasad etyki obowiązującej także polskich polityków. A drugi taki wesołek w tym rządzie to minister sportu Mirosław Drzewiecki, też milioner, ale z Łodzi.

Na tym tle jakże korzystnie i poważnie wygląda postać Jarosława Gowina, któremu PO powinna powierzyć rolę pierwszoplanową w ukazywaniu się w telewizji, a nie żałosnemu skandaliście Palikotowi.

Profesor Jadwiga Staniszkis w wywiadzie na temat Palikota w „Dzienniku” oświadczyła: „Palikot to źle wychowany błazen (...) To, że PO zareagowała na propozycję ze strony PiS (w sprawie zaniedbań gospodarki) tak, jakby nic się nie stało – i być może tym Palikotem – było bardzo żałosne i niedobre dla wszystkich”.

Profesor Paweł Śpiewak, socjolog i były poseł PO, powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, odpowiadając na pytanie, czy Palikot jest chamem czy błaznem: „Jest językowym i kulturowym barbarzyńcą. Ale nie chcę mówić o nim, tylko o zjawisku psucia mowy publicznej. Pewien poziom prostactwa nie podlega dyskusji i usprawiedliwieniu (...) Te wszystkie nierealne konflikty polityczne (między PO i PiS) wywoływane są po to, by odciągnąć uwagę od tego, co jest istotą rzeczy”.

[srodtytul]Świat jest bardziej złożony[/srodtytul]

Drodzy przedstawiciele czwartej władzy, zwłaszcza ci, którzy zaliczacie się do młodszego pokolenia. Jesteście jako ludzie prywatni, ale tylko każdy(a) z osobna, z pewnością osobami wrażliwymi, myślącymi, dążącymi do osiągnięcia perfekcjonizmu w zawodzie dziennikarza, wyznającymi europejskie zasady etyczne. Postarajcie się przejrzeć na oczy i zdejmijcie z głów te diabelskie okulary, które nałożyły wam na twarze zarządy waszych stacji telewizyjnych, wysyłając was na wojnę o wysokie słupki oglądalności. W szkle tych okularów jest bowiem (jak w znanej bajce Andersena „Królowa śniegu”) odłamek szkła ze stłuczonego diabelskiego lustra, które przedstawiało świat w sposób pokraczny i wykrzywiony.

Świat wygląda zupełnie inaczej, jest bardziej złożony i skomplikowany, niż się wydaje polskim politykom, źle wyłonionym przez wyborców, bo ci dopiero uczą się demokracji. Świat naprawdę jest pełen innych ważnych informacji, spraw i problemów, które należy rozwiązywać, a nie zagłuszać przekleństwami, inwektywami, błazeńskimi minami i prostacką głupotą. Świat i Polska mają dużo więcej wartościowych postaci i bohaterów do pokazywania w telewizji niż opisani powyżej, trzeba ich tylko znaleźć i przestać tak bardzo zajmować się politykami, zwłaszcza polskimi.

Dlatego namawiam do usunięcia z listy zapraszanych do studia TV Janusza Palikota, postać żałosną i chwilowo wysuniętą na widok publiczny przez swoją partię, tak jak przestaliście się zajmować Andrzejem Lepperem, innym Nikodemem Dyzmą naszych czasów. Wykreowaliście bowiem potworki medialne, puste w środku, a widoczne na okładkach czasopism i na ekranach telewizji. Janusz Palikot został też wykreowany jak nadęty powietrzem zeppelin do rozmiarów monstrualnych. Jest on tylko małpą z brzytwą, a wy stworzyliście z niego King Konga. Wystarczy, że takie postacie przestaną być zapraszane do telewizji, i problem zniknie. Zmieni się jakość naszej debaty społecznej i politycznej. Więc przestańcie. Dziękuję.

[i]Autor jest producentem telewizyjnym i reżyserem filmowym, twórcą talk-show „Na każdy temat” w Polsacie, a także scenarzystą serialu TVP „Kariera Nikodema Dyzmy” z Romanem Wilhelmim w roli głównej[/i]

Jest znana zasada przy kreowaniu atrakcji w obrazie telewizyjnym – co wiedzą producenci TV na całym świecie: jeśli na ekranie są cztery osoby, które mówią, i jeden pies, który się kręci, pokazuje język, szczeka i (najlepiej) obsikuje nogę fotela, to całkowita uwaga widowni skupi się na psie, a nie na rozmowie tych czterech osób. Jeśli do tego w telewizji pokażemy nie psa, lecz małpę z brzytwą, to efekt będzie dziesięciokrotnie większy.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
felietony
Życzenia na dzień powszedni
Opinie polityczno - społeczne
Światowe Dni Młodzieży były plastrem na tęsknotę za Janem Pawłem II
Opinie polityczno - społeczne
Co nam mówi Wielkanoc 2025? Przyszłość bez wojen jest możliwa
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Jak uwolnić Andrzeja Poczobuta? Musimy zacząć działać