To będzie wyjątkowo ważny i trudny szczyt Unii Europejskiej. Głównym jego tematem będzie kolejny pakiet klimatyczny i związane z nim regulacje wpływające na sektor energii – czyli dwa obszary najeżone sprzecznymi interesami nie tylko w skali europejskiej, ale także globalnej. Polska była przez ostatni czas bardzo aktywna w tym zakresie, organizując m.in. światowy szczyt klimatyczny w 2013 roku. Jeśli z obrad przedstawicieli UE, które odbędą się w tym tygodniu, wyłonią się rozsądne, pragmatyczne rozwiązania – będzie to kolejny sukces Polski.
Europa rośnie wolniej
UE niewątpliwie miała wiele powodów do zadowolenia w ciągu ostatnich pięciu lat, ale, niestety, nie załatwiono wielu spraw, które nowa Komisja dostaje w spadku. Do najważniejszych z nich należy zaliczyć bardzo wysoki poziom bezrobocia, w szczególności wśród młodzieży; fiasko polityki reindustrializacji; obniżenie się konkurencyjności UE w stosunku do pozostałych uprzemysłowionych państw świata; zwiększenie uzależnienia się od importu nośników energii; perturbacje finansowe w wielu krajach UE.
To wszystko dzieje się na tle stagnacji polityki konwergencji, gdyż PKB na głowę mieszkańca, który parę lat temu był trzykrotnie wyższy w UE15 w stosunku do państw Europy Środkowej (UE11), nadal pozostaje trzykrotnie wyższy. Problemów jest wiele, a wśród nich jeden bardzo istotny: jak zapobiec wzrostowi cen energii, która u naszych światowych konkurentów jest średnio dwukrotnie niższa niż w Unii. To sprawa priorytetowa, którą UE powinna się zająć w pierwszej kolejności.
Jakiekolwiek strategie i późniejsze działania wykonawcze związane z udziałem zjednoczonej Europy w ochronie klimatu muszą być niezwykle starannie rozważane. Koszt energii jest uwzględniony w cenie każdego produktu czy usługi. Wysoki poziom obciążenia cenowego, który przekazywany jest wraz z energią, zmniejsza konkurencyjność Unii. Te dwa cele – klimat i wzrost gospodarczy – nie wykluczają się wzajemnie, ale trudno je ze sobą pogodzić. Trzeba ogromnego wyczucia i żelaznej konsekwencji, żeby stworzyć taką mapę drogową między sektorem energii i dbaniem o klimat, by każda z tych sfer rozwijała się bez szkody dla drugiej.
Europa zapisała się niezwykle pozytywnie w krótkiej historii troski o przyszłe życie na ziemi. Narzuciła sobie bardzo ostre normy emisji gazów cieplarnianych, mimo że w skali całego świata wytwarza ich zaledwie 11 proc. Dzieje się to jednak z wyraźną szkodą dla dynamiki wzrostu gospodarczego Starego Kontynentu. Cierpi na tym cała UE, która rośnie ekonomicznie wolniej, niż wynika to z jej potencjału. Gorsze od osiągalnych są zarówno wskaźniki wzrostu, jak i zatrudnienia, indeksy konkurencyjności czy ekspansja na rynkach trzecich. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się wewnątrz samej Unii. W tych krajach UE11, w których sektor energii korzysta głównie z węgla, wzrost gospodarczy jest dodatkowo spowolniony ze względu na ograniczenia emisyjne.