Ojciec Nikodem Zbigniew Brzózy: Zaduszki – lekcja demokracji.

Wobec śmierci możemy się buntować, ale bunt ten nie usuwa duchowego zadziwienia i szoku. Śmierć uczy pokory, przywołuje do porządku i wyznacza ludzkie granice – pisze teolog.

Publikacja: 31.10.2014 01:00

O. Nikodem Zbigniew Brzózy

O. Nikodem Zbigniew Brzózy

Foto: archiwum prywatne

Żywi pamiętają o zmarłych we wszystkich kulturach, religiach: judaizmie, buddyzmie, islamie, chrześcijaństwie. Porządkują nagrobki, odwiedzają cmentarze, składają kwiaty, zapalają lampki. Ludzie religijni odprawiają nabożeństwa, szukają umocnienia w wierze. Ci którzy jej nie podzielają mierzą się samotnie ze śmiercią. Wobec śmierci czujemy się zalęknieni, sprowokowani i duchowo zaniepokojeni. Doświadczamy egzystencjalnej samotności, ogarnia nas poczucie wyobcowania. W zadumie przypatrujemy się kołowrotowi wydarzeń w eschatologicznej scenerii Zaduszek. Coś nas wybija z rutyny. Bieżąca polityka, newsy i gorące tematy stają się mniej ważne, przybierają właściwy i skromny wymiar. Bywa, że jak nigdy dziękujemy Bogu za to że żyjemy i za to, że nie ma u nas wojny niosącej śmierć. Odczuwamy, że życie jest darem, a wraz z nim jawa i sen, obrazy, smaki i zapachy. Jest ono miłą niespodzianką, tak jak nasze ciało, którym jesteśmy, w które się przyoblekliśmy, ożywiane pulsem krwi, zdane na przyjemność i na ból. Z trudem przyjmujemy, że śmierć jest czymś nieuniknionym. Nasze narodziny były niepewne, ale ona jest pewna, tak jak fakt że żyjemy. Pewniejsza niż nadejście kolejnych pór roku. Wszyscy mamy szczęście żyć, jednak nikt nie ma szczęścia nie umrzeć. Bez jej uznania trudno być człowiekiem bo trudno też zrozumieć miłość, wiarę, grzech, lęk i dramatyzm istnienia. Jezus Chrystus i Wszyscy Święci, a czasem i zwykli ludzie dają poruszający przykład jak żyć i umierać nie tracąc nadziei.

Wspólnota życia i umierania

We wspólnocie losu nawet obce osoby mogą wydawać się nam bliskie. Na cmentarzu nie ma miejsca na podziały. Wobec śmierci jesteśmy równi. Zaduszki to niecodzienna lekcja demokracji i jedności. Egalitaryzm umierania przedstawiają barokowe obrazy tańczącej śmierci pod rękę z królami, biskupami, rzemieślnikami, chłopami, bogaczami i żebrakami.

Stosunek do umierających to wymowny sprawdzian tego, jakimi jesteśmy ludźmi

O śmierci nie potrafimy mówić, nie wiemy jak się wobec niej zachować, jak na dłoni widać naszą nieporadność. Wielu z nas nie umie przeżywać tych świąt. Nie tylko zaniedbani religijnie, ale i co niedziela praktykujący mogą czuć się nieswojo wobec jej duchowych wyzwań. Niewierzący stają przed pytaniem, czy śmierć jest końcem, czy może progiem innej rzeczywistości. To święto wystawia na próbę prywatne ideologie i światopoglądy. Nie sprzyja religijnemu triumfalizmowi i pewniactwu, aktom apostazji, oraz buńczucznym deklaracjom niewiary. Wobec śmierci możemy się buntować, ale bunt ten nie usuwa duchowego zadziwienia i szoku. Śmierć uczy pokory, przywołuje do porządku i wyznacza ludzkie granice. Uczy przeżywać i wiarę i niewiarę ze skromnością. Choć nie zawsze. Wobec pychy nawet i ona bywa bezsilna. O jednym z europejskich władców powiadano, że nawet na pogrzebach żądał zainteresowania przede wszystkim sobą. Dla jednych. Zaduszki, to wyraz naszej solidarności ze zmarłymi i miłości do tych co odeszli. Dla innych, że to nasz odwieczny rytuał, to kultura życia i umierania wzmocniona metafizycznym lękiem i religią chrześcijańską. Stosunek do śmierci wiele mówi o ludziach danej epoki. Ci na przestrzeni wieków różnili się od siebie. W naszych czasach o śmierci dowiadujemy się z internetu, telewizji i gazet. Oglądamy ją na filmach sensacji i grozy. Ale przecież wiemy, że to tylko pozór, zabawa, choć może i bezpieczne igranie ze śmiercią w ucieczce przed lękiem. Z góry zakładamy tu brak realizmu. Na niby możemy nawet grać z nią w szachy. Czasami czujemy się wstrząśnięci śmiercią ofiar wojen i katastrof poinformowani przez media, ale i wtedy jesteśmy daleko od jej realnej postaci. Widzieć z bliska umierające osoby zdarza się rzadko. Ludzie starają się to czynić wśród bliskich, ponadto robi się to częściej w szpitalach niż w domach i wśród przyjaciół. Stosunek do umierających wymaga taktu i wrażliwości. To wymowny sprawdzian jakimi jesteśmy ludźmi. Dzisiaj śmierć innych staje się towarem do sprzedania, pożywką dla instynktów i niemoralną propozycją. Z niesmakiem patrzymy na tych, którzy odzierają ją z intymności i ranią uczucia osób umierających i ich rodzin. Takie występki świata mediów niszczą i są plagą równie niebezpieczną jak wszelkie inne społeczne patologie. Nierzadko, gdy przychodzi nam zmierzyć się z prawdziwą śmiercią uciekamy na wszelkie sposoby. Pogrzeby aranżujemy na modłę pikników - rzutem fiołków ożywiamy trumienkę, albo popadamy w religijny bądź świecki patos - osłabiający świadomych fałszu uczestników ceremonii. Samotne zmaganie się ze śmiercią bliźniego jest trudne. Uprzywilejowanym miejscem tego przeżycia jest rodzina, Kościół, a nawet naród. Dramaturgii, wymowy i ciężaru śmierci sami nie uniesiemy. Bez wspólnoty i kulturowego kodu nie zrozumiemy jej symboliki. Bez innych nie znajdziemy otuchy i pocieszenia. Wszystkich Świętych jest nie jedynie kościelną celebrą, ale także świętem narodu, pospolitym ruszeniem, wydarzeniem obywatelskim. Tego dnia rzadko kto zostaje w domu. Dzieje się to z wielu powodów. Pamięć o zmarłych trwa dzięki innym. Pierwszy listopada to nie nie tylko osobisty terminarz, ale stała data w kalendarzu. Przypomina o zmarłych, razem z innymi przekraczamy bramy cmentarzy, medytujemy, modlimy się. Duchowo wychodzimy poza czas i materialny porządek. Oblicza innych przypominają nam zmarłych. Czasami są one łudząco podobne, może się wydawać, że żyjący noszą ich twarze. To podobieństwo nie jest bez znaczenia. Zmarłych na tym świecie nie ma, a śmierć jest chwilą i przemijającym wydarzeniem, stąd gdyby nie usypane groby i twarze ziomków śmierć byłaby czymś ulotnym, a zmarli z z biegiem czasu straciliby swoje rysy.

Dziedzictwo przodków

Tego dnia zwłaszcza trudno wyobrazić sobie Polskę bez Katedry na Wawelu narodowej nekropolii katolickich królów w sarkofagach z marmurów i spoczywających w jej krypcie wielkich postaci naszej historii. W Warszawie wyrasta nowy panteon narodowy przy Świątyni Opatrzności Bożej. Na krakowskiej Skałce znajdują się groby noblistów i wieszczów. Stare cmentarze, zabytkowe kościoły są miejscami pochówku świętych oraz znanych postaci: społeczników, polityków, żołnierzy i ludzi kultury. Dla Polaków doczesne szczątki mają wartość narodowych relikwii. Substancją narodu są bowiem nie tylko żywi, ale również popioły naszych ojców. Świętej pamięci ksiądz Józef Tischner pisał, że bez szacunku do zmarłych nie ma ojcowizny. Kultura to nie tylko stosunek do ziemi, ale to również jej dziedziczenie. Jesteśmy spadkobiercami ich upodobań, przedrozumienia świata, zdolności organizacyjnych, wyznawanych wartości i wiary w Boga. Kultura wyrasta z miłości do historii przodków i do ich spuścizny. Dziś świadomy wspólnego losu dajemy wyraz tej miłości. Wszystkich Świętych i Zaduszki są świętami z genezy katolickimi. Ich sens zawarty jest w depozycie wiary. Opiera się ona na przekonaniu, że ludzkie życie nie jest wygenerowane ze skomplikowanego układu cząstek materii. Człowiek żyje ponieważ otrzymał osobową duszę od Boga. Jest ona pierwiastkiem życia organizującym procesy biologiczne. W sensie biologicznym śmierć polega na ustaniu funkcji organizmu jako całości, w sensie diagnostycznym to zanik pracy mózgu, w sensie ontologicznym to rozdzielenie pierwiastka duchowego od materii. Kościół opierając się na Objawieniu naucza, że Bóg jest Panem życia i śmierci, wyznaje wiarę w Zmartwychwstanie i uszlachetnienie tego ciała, które teraz posiadamy. Katechizm podkreśla, że po śmierci nie ma reinkarnacji i że życie posiada tylko jeden przebieg. Poucza też, że dusze jeszcze przed zmartwychwstaniem mogą oglądać Boga. Zmartwychwstanie dokonuje się mocą Chrystusa, który zmartwychwstał jako pierwszy i jako Bóg pokonał śmierć. Ta jest wynikiem grzechu i oddalenia od Boga źródła życia. Jest ostatnim wrogiem, który musi zostać zwyciężony. Kościół zachęca do realizmu i modlitwy o dobrą śmierć a także do pamięci o duszach zmarłych podlegających duchowemu oczyszczeniu. Naszymi orędownikami są święci tacy jak: Jan Paweł II, Maksymilian Kolbe, Edyta Stein i Faustyna Kowalska.

Męczennicy i bohaterowie

Polska to nie tylko coraz bardziej nowoczesny kraj poprzecinany autostradami, to również miejsca ludobójstwa i cmentarzysk. W naszych miastach z nowymi stadionami, galeriami, multikinami i osiedlami sąsiadują miejsca pochówku umarłych. Tych co żyją oddziela od umarłych cmentarny płot i upływający czas. Nasz kraj naznaczony jest grobami ofiar dwóch wojen światowych. Opadł już bitewny pył narodowych powstań i historycznych bojów. Jednak to tu ponad siedemdziesiąt lat temu dokonano aktów zbrodni na nie spotykaną skalę. W niemieckich obozach zagłady zagazowywano, rozstrzeliwano i wyniszczano miliony ludzi: Żydów, Polaków, Rosjan i obywateli wielu krajów. Zostały po nich włosy, buty, okulary, walizki, kawałki wypreparowanej skóry zdjętej z ich ciała, dziecięce ubranka, numery obozowe, fotografie. Aby zwiedzić obóz zagłady w Oświęcimiu trzeba kupić bilet, bo to muzeum, stąd można mieć złudne przekonanie, że będzie się tu tylko widzem i gościem oglądającym dowody niemieckiej zbrodni. W blokach śmierci poznajemy jednak nie tylko okrucieństwa III Rzeszy i jej ideologię, ale osobiście konfrontujemy się z radykalną postacią zła. Odkrywamy ze zdziwieniem, że wszelkie jego przyziemne wytłumaczenie jest banalne wobec ogromu cierpienia. Przybiera tu ono postać duchową i demoniczną, jest ekspansywne. To co oglądamy domaga się odpowiedzi nie tylko natury politycznej, ale także moralnej i religijnej. Pojawia się także osobiste pytanie o Boga, o życie po śmierci i o duchowy stan naszej duszy. Prochy zgładzonych ofiar rozrzucono na polskiej ziemi. Ich mogiłą są pola, łąki i lasy. We Wszystkich Świętych oddajemy im cześć jako męczennikom.

W Zaduszki modlimy się i za ich dusze. Mamy jednak ludzkie opory, żeby modlić się za oprawców. Niektórzy je jednak przełamują. Zadaniem Polaków jak żadnego innego narodu w Europie jest strzeżenie prawdy o holokauście i o ludobójstwie, o zagrożeniu wojną i ideologią oraz przypominanie o moralnej słabości ludzi i narodów. Pierwszego listopada rozświetlona milionami świec i pogrążona w modlitwie Polska jest krajem, w którym widać duchową siłę i troskę nie tylko o żywych, ale i o zmarłych, oraz entuzjazm i nadzieję przekraczające ramy historii. W ostatnich latach odkryto doły zagłady polskich bohaterów: żołnierzy Armii Krajowej działaczy podziemia w okresie stalinizmu. Oprawcy znęcali się nad nimi, torturowali, zabijali, bezcześcili ich ciała, a pod osłoną nocy zrzucali je do wykopanych rowów. Na ubitej lub zabetonowanej powierzchni zakładali cmentarze, budowali też partyjne dacze, hodowali kwiaty i bawili się z dziećmi. W tym samym czasie ich ofiary spoczywały ukryte w ziemi. Zamordowani żołnierze zostali wyklęci przez przywiezioną na czołgach władzę wymazywano ich z pamięci potomnych. Ideologia uzurpowała sobie prawo całkowitego kształtowania historii, odrzucała Boga. Stało się jednak inaczej. Polska jest dziś wolna. A my w dniu Zaduszek narodowych dzięki opatrzności bożej możemy stanąć przy grobach naszych bohaterów i świętych. Polska to naprawdę Boże Igrzysko.

Europejskie cmentarze

Tego roku w Zaduszki musimy pamiętać o wojnie za naszymi granicami. Na Ukrainie i na Bliskim Wschodzie wciąż giną ludzie, wyrastają nowe mogiły i wykopywane są doły zagłady, rozrastają się cmentarzyska.

Na placu Zamkowym w Warszawie w piętnastą rocznicę członkostwa Polski w NATO amerykański przywódca nazwał historię Polski „piękną opowieścią" jednocześnie jednak przypomniał, iż historia przestrzega „wolność nie jest dana raz na zawsze" i że „postępu nie należy uważać za rzecz oczywistą". Zaapelował też do wolnych narodów, aby nie spoczęły na laurach w dążeniu do Europy wolnej, niepodzielonej i cieszącej się pokojem. Podobne słowa powiedział kilka miesięcy później w Brukseli przestrzegając Europę przed samozadowoleniem, dodał też że żaden kraj nie powinien definiować swojej polityki na podstawie zimnej kalkulacji i że obojętność wobec Ukrainy doświadczającej rosyjskiej agresji oznacza nie wyciągnięcie wniosków z historii, „której świadectwem są cmentarze na tym kontynencie". To ważne słowa skierowane są nie tylko do społeczeństw, ale nade wszystko do elit politycznych i przywódców państw takich jak Francja, Niemcy, Polska. Prezydent Barack Obama pokazał, że wierzy w politykę opartą na wartościach, solidarną, odpowiedzialną. Emanowała od niego autentyczność, młodzieńczość i zaangażowanie. Ale czy jego przesłanie zostało przyjęte? Czy pani kanclerz Angela Merkel i prezydent Francois Hollande podzielają tę polityczną wizję? Źle by się stało, gdyby faktyczną polityką Europy był egoizm narodowy i źle pojęty i zużyty realizm polityczny. Polska liczy na Niemcy, nie jako na hegemona politycznego, ale na kraj który jak żaden inny wyciągnął lekcje z historii i który nie da się wyprzedzić innym w zabieganiu o dobro okrajów Europy, w ich obronie oraz w prowadzeniu polityki opartej na wartościach. W innym wypadku rozczarowani, a może i zażenowani będziemy musieli spuszczać oczy przyglądając się biegowi czekających nas wydarzeń.

Żywi pamiętają o zmarłych we wszystkich kulturach, religiach: judaizmie, buddyzmie, islamie, chrześcijaństwie. Porządkują nagrobki, odwiedzają cmentarze, składają kwiaty, zapalają lampki. Ludzie religijni odprawiają nabożeństwa, szukają umocnienia w wierze. Ci którzy jej nie podzielają mierzą się samotnie ze śmiercią. Wobec śmierci czujemy się zalęknieni, sprowokowani i duchowo zaniepokojeni. Doświadczamy egzystencjalnej samotności, ogarnia nas poczucie wyobcowania. W zadumie przypatrujemy się kołowrotowi wydarzeń w eschatologicznej scenerii Zaduszek. Coś nas wybija z rutyny. Bieżąca polityka, newsy i gorące tematy stają się mniej ważne, przybierają właściwy i skromny wymiar. Bywa, że jak nigdy dziękujemy Bogu za to że żyjemy i za to, że nie ma u nas wojny niosącej śmierć. Odczuwamy, że życie jest darem, a wraz z nim jawa i sen, obrazy, smaki i zapachy. Jest ono miłą niespodzianką, tak jak nasze ciało, którym jesteśmy, w które się przyoblekliśmy, ożywiane pulsem krwi, zdane na przyjemność i na ból. Z trudem przyjmujemy, że śmierć jest czymś nieuniknionym. Nasze narodziny były niepewne, ale ona jest pewna, tak jak fakt że żyjemy. Pewniejsza niż nadejście kolejnych pór roku. Wszyscy mamy szczęście żyć, jednak nikt nie ma szczęścia nie umrzeć. Bez jej uznania trudno być człowiekiem bo trudno też zrozumieć miłość, wiarę, grzech, lęk i dramatyzm istnienia. Jezus Chrystus i Wszyscy Święci, a czasem i zwykli ludzie dają poruszający przykład jak żyć i umierać nie tracąc nadziei.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy tragiczna historia znów może się powtórzyć?
Opinie polityczno - społeczne
Bartosz Marczuk: Warto umierać za 500+
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji