Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS

„To kolejny atak na demokrację” – komentuje PiS decyzję PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii za rok 2023. „My Koalicji Obywatelskiej pieniędzy nie zabieraliśmy” – dodają rozgoryczeni politycy partii Jarosława Kaczyńskiego. A może, jeśli był powód, należało?

Publikacja: 19.11.2024 10:52

Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS

Foto: PAP/Rafał Guz

„Trzeba było uważać” – odpowiada Kwinto w „Vabanku” dwóm szopenfeldziarzom, na pytanie „jak pan to zrobił?”. Podobnie Tusk mógłby odpowiedzieć Kaczyńskiemu. Jeśli KO wydawała pieniądze niezgodnie z przeznaczeniem, powinna mieć podobne kłopoty co PiS. Jeśli ich nie miała, to znaczy, że albo tego nie robiła, albo PiS postanowił przymknąć oko, żeby nie otwierać politycznej „puszki z Pandorą”. Bo wykorzystanie stanowisk państwowych do finansowania kampanii wyborczych to w Polsce praktyka o długiej tradycji i bardzo popularna. Tyle, że dotyczy zawsze polityków rządzących, bo ci w opozycji stanowisk rządowych nie mają. Jest trochę samorządowych, ale „potencjał rażenia” burmistrza czy wójta, a nawet prezydenta miasta, jest kilkukrotnie mniejszy niż np. ministra.

Czy inne partie niż PiS nie wydawały publicznych pieniędzy niezgodnie z przeznaczeniem?

Używanie rządowych stanowisk jest szczególnie wygodne dla wszelkiej maści spadochroniarzy, czyli polityków obcych w okręgach wyborczych, którzy nie tylko mogą korzystać z limuzyn rządowych, ale też wręczać nieswoje pieniądze, fundować wozy strażackie i dofinansowywać koła gospodyń na pewnym starannie określonym obszarze.

Czytaj więcej

PKW podjęła decyzję ws. sprawozdania finansowego PiS

Znam gminy w województwie warmińsko-mazurskim, w których startowało troje ministrów z PiS, w których wójtowie mieli kłopoty z ułożeniem grafiku ministerialnych spontanicznych wizyt i znalezieniem odpowiednich beneficjentów przedwyborczej pomocy. Otwierano asfaltowe drogi w maleńkich wsiach, gorączkowo poszukiwano sposobów położenia światłowodów i wydatnie obniżono średni wiek wozów strażackich w regionie. Znajomy wójt się nawet cieszył, ale jednak z obawą, że wrześniowe Boże Narodzenie skończy się już 15 października. Miał rację.

Czy inne partie tego nie robiły? Pewnie robiły, ale skala była inna, nikt za rękę nie złapał, a w papierach był porządek. PiS nie uważał i teraz powinien utracić subwencję aż do 2027 roku, czyli ok. 75 mln zł.

PKW i publiczne środki: Teraz to KO musi uważać

Od decyzji PKW PiS oczywiście odwoła się do Sądu Najwyższego, ale niewiele z tego wyjdzie, bo Izba Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej nie jest w stanie, zdaniem obecnej większości, wydawać ważnych wyroków, ponieważ jej sędziowie nie zostali powołani w zgodzie z konstytucją. A na końcu łańcuszka i tak skarbonkę trzyma minister finansów. I to on płaci – lub nie.

Demokracja to nie jest idealny system powszechnej szczęśliwości tylko gra błędów

Wygląda więc na to, że tzw. reforma wymiaru sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i chaos, który w jej wyniku powstał, odcięły teraz PiS od gotówki. PiS nie uważał i teraz członek PKW Ryszard Kalisz podsumowuje, że należy: „zakończyć chaos prawny i konstytucyjny, który mamy w Polsce związany właśnie z neosędziami. Państwowa Komisja Wyborcza nie będzie uznawała jakichkolwiek orzeczeń osób, które nie są sędziami, czyli w przypadku, w którym takich osób w tej Izbie Spraw Publicznych i Kontroli Nadzwyczajnej nie ma, jakiekolwiek orzeczenie tej Izby nie zostanie przez nas uznane”.

Demokracja to nie jest idealny system powszechnej szczęśliwości tylko gra błędów. I tym różni się od dyktatury, że błędy większości rządowej po osiągnięciu odpowiedniej wagi odsuwają ją od władzy. Więc teraz to KO musi uważać.

Autor

Zuzanna Dąbrowska

Wicenaczelna PAP

„Trzeba było uważać” – odpowiada Kwinto w „Vabanku” dwóm szopenfeldziarzom, na pytanie „jak pan to zrobił?”. Podobnie Tusk mógłby odpowiedzieć Kaczyńskiemu. Jeśli KO wydawała pieniądze niezgodnie z przeznaczeniem, powinna mieć podobne kłopoty co PiS. Jeśli ich nie miała, to znaczy, że albo tego nie robiła, albo PiS postanowił przymknąć oko, żeby nie otwierać politycznej „puszki z Pandorą”. Bo wykorzystanie stanowisk państwowych do finansowania kampanii wyborczych to w Polsce praktyka o długiej tradycji i bardzo popularna. Tyle, że dotyczy zawsze polityków rządzących, bo ci w opozycji stanowisk rządowych nie mają. Jest trochę samorządowych, ale „potencjał rażenia” burmistrza czy wójta, a nawet prezydenta miasta, jest kilkukrotnie mniejszy niż np. ministra.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Mniej czy więcej Zachodu? W Polsce musimy przemyśleć naszą własną rolę
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Bluesky zamiast X. Czy nowa platforma będzie lepszym Twitterem? Mam wątpliwości