Migalski: Prawybory prezydenckie w PiS dowodem niewiary Kaczyńskiego w zwycięstwo

Po przegranych wyborach prezydenckich przez kandydata PiS prezes będzie mógł powiedzieć, że „złego” kandydata wskazała partia, a nie on. Pretensje o zwycięstwo kandydata koalicji działacze PiS będą mogli mieć tylko do siebie, a nie do swojego szefa.

Publikacja: 23.10.2024 05:00

Czy Jarosław Kaczyński w Mariuszu Błaszczaku jednak widzi kandydata PiS na prezydenta Polski?

Czy Jarosław Kaczyński w Mariuszu Błaszczaku jednak widzi kandydata PiS na prezydenta Polski?

Foto: Daniel Gnap

Jeśli rzeczywiście doszłoby do tego, że w PiS przeprowadzono by prawybory prezydenckie, oznaczałoby to jedno – całkowitą utratę przez prezesa tej partii wiary w zwycięstwo. Kluczową dla przetrwania swej formacji i możliwości jej powrotu do władzy decyzję oddałby bowiem w ręce działaczy partyjnych – działaczy, którymi gardzi i do których politycznych kompetencji nie ma zaufania. Jeśli rzeczywiście tak by się stało, że kandydat PiS wyłoniony zostałby w procedurze prawyborów, a potem przegrał, odpowiedzialność za to spadłaby nie na Jarosława Kaczyńskiego, ale na aparat partyjny, który podjął „złą” decyzję. I o to w tym wszystkim chodzi.

Andrzej Duda niezmiennie lojalnym współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego

Lokator Nowogrodzkiej dokonał przed ponad dekadą doskonałego wyboru – obsadził w roli kandydata na prezydenta swojej formacji Andrzeja Dudę. Wiedział, że jeśli przegra on walkę o najwyższy urząd w państwie, to jego wynik mimo wszystko pomoże całej formacji, ale nie zagrozi przywództwu Kaczyńskiego w PiS i – szerzej – na prawicy. Podobnie miało się stać w wypadku ewentualnego zwycięstwa – wówczas także (kalkulował prezes PiS) Duda nie „ukradnie” mu partii i „rządu dusz”. Tak też się stało – przez dwie kadencje prezydent był lojalnym współpracownikiem Kaczyńskiego, a gdy podejmował pocieszne próby wybicia się na samodzielność, nieodmiennie kończyły się one fiaskiem i kompromitacją. Bo Duda ma ogromne talenty kampanijne, ale żadnych politycznych. Dlatego wygrał dwie elekcje prezydenckie, które wcale nie musiały zakończyć się dla niego sukcesem, ale wszystkie jego starania zbudowania czegoś politycznego kończyły się porażkami.

Czytaj więcej

Kolanko: PiS myśli o kandydacie na prezydenta. Scenariusz sprzed dekady nie do powtórzenia

Gdyby dziesięć lat temu prezes PiS wskazał na kogoś równie sympatycznego, ale niepozbawionego talentów politycznych, to dziś nie byłbym niekwestionowanym liderem prawicy, bo ten ktoś na pewno zbudowałby swój obóz polityczny i zmieniał agendę publiczną w zgodzie ze swoimi planami, a nie oczekiwaniami Kaczyńskiego. Okazało się zatem, że tamta decyzja była kluczowa dla przetrwania PiS i jego prezesa. Nie inaczej jest i dzisiaj.

Wybór kandydatów na prezydenta z PiS

Już sam dobór kandydatów na to wskazuje – z jednej strony do bólu lojalny Mariusz Błaszczak, którego powolności lokator z Nowogrodzkiej może być pewny w stu procentach, z drugiej strony stosunkowo młodzi, drugoligowi politycy, którzy do tej pory nie wykazali się żadnymi politycznymi talentami. Jakikolwiek będzie wyrok pisowskiego demos, wskazany kandydat nie zagrozi w przyszłości przywództwu Kaczyńskiego. I dlatego właśnie nie ma wśród nich Patryka Jakiego, Mateusza Morawieckiego czy Beaty Szydło – ci politycy nie dawali gwarancji, że będą chodzili na postronku prezesa PiS. Istniała realna groźba, że w przypadku zarówno wygranej, jak i przegranej mogą skapitalizować swój osobisty sukces i założyć własną partię. W przypadku nazwisk pojawiających się w kontekście prawyborów takiego niebezpieczeństwa nie ma – bo albo nie będą tego chcieli zrobić (casus Błaszczaka), albo nie będą potrafili (pozostałej trójki).

Czytaj więcej

Jackowski: Prawybory w PiS nałożyłyby się na podziały po fuzji z SP

Ale to wiadomo było także przed pojawieniem się pomysłu prawyborów. Nowym elementem jest to, że być może Kaczyński jednak zdecyduje się na nie. I choć są pewne inne zyski wynikające z przeprowadzenia tej procedury (zainteresowanie sobą mediów, odwrócenie uwagi od agendy narzucanej przez rząd itp.), to największym profitem prezesa PiS z niej wynikającym jest zdjęcie z siebie odpowiedzialności za oczekiwaną porażkę w przyszłorocznej elekcji. Będzie mógł wówczas powiedzieć, że „złego” kandydata wskazała partia (w tym włączeni już przecież do niej „ziobrzyści”), a nie on. Wobec tego pretensje o zwycięstwo kandydata koalicji działacze PiS będą mogli mieć tylko do siebie, a nie do swojego szefa.

I tak właśnie trzeba będzie interpretować decyzję Kaczyńskiego o prawyborach – oczywiście, jeśli do nich rzeczywiście dojdzie. Czy to z kolei oznacza, że zwycięstwo kogoś z Koalicji Obywatelskiej jest już pewne? Nie – to tylko świadczy o tym, że tak dzisiaj uważa prezes PiS. Ale w przeszłości zdarzało mu się mylić. Na przykład przed dekadą – gdy wskazał szerzej nieznanego europosła z drugiego szeregu jako kandydata PiS na prezydenta.

Autor jest profesorem na UŚ

Jeśli rzeczywiście doszłoby do tego, że w PiS przeprowadzono by prawybory prezydenckie, oznaczałoby to jedno – całkowitą utratę przez prezesa tej partii wiary w zwycięstwo. Kluczową dla przetrwania swej formacji i możliwości jej powrotu do władzy decyzję oddałby bowiem w ręce działaczy partyjnych – działaczy, którymi gardzi i do których politycznych kompetencji nie ma zaufania. Jeśli rzeczywiście tak by się stało, że kandydat PiS wyłoniony zostałby w procedurze prawyborów, a potem przegrał, odpowiedzialność za to spadłaby nie na Jarosława Kaczyńskiego, ale na aparat partyjny, który podjął „złą” decyzję. I o to w tym wszystkim chodzi.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Reiter: W kwestii migracyjnej potrzebne nowe otwarcie
Cykl Partnerski
Brudna energia: kula u nogi
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Więcej tego samego. Czyli o zjednoczeniu PiS i Suwerennej Polski
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Bawcie się dobrze, ale beze mnie, w Stowarzyszeniu Dziennikarzy PiS-owskich
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Szczyt w Berlinie to nie było nowe Monachium
Opinie polityczno - społeczne
Marzena Tabor-Olszewska: Chcesz być dziadkiem? Trzeba było myśleć wcześniej