Matlak, Ujazdowski: Prezydencja może posłużyć stworzeniu nowego modelu polskiego członkostwa w Unii

Możemy przejść od modelu bardziej pasywnego członkostwa w Unii Europejskiej do modelu twórczego, w którym kształtować będziemy przyszłość jednolitego rynku, unijnej polityki bezpieczeństwa i energetycznej – to wszystko raczej z zyskiem niż stratą dla naszej suwerenności.

Publikacja: 24.09.2024 04:30

Siedziba Komisji Europejskiej. Polska prezydencja przypadnie na początek nowej kadencji prac KE

Siedziba Komisji Europejskiej. Polska prezydencja przypadnie na początek nowej kadencji prac KE

Foto: Adobe Stock

Choć sama prezydencja trwa zaledwie pół roku i służy koordynowaniu prac tylko jednej z unijnych instytucji, to tym razem może ona być czymś znacznie więcej: próbą takiego „ustawienia” polityk europejskich na kolejną kadencję instytucji unijnych, by działały one długoterminowo na korzyść naszego kraju. Przypada ona na początek nowej kadencji prac Komisji Europejskiej, a to oznacza możliwość wpłynięcia na jej prace w wielu ważnych dla nas obszarach: budżecie, rozszerzeniu i wiążącej się z nim rewizji głównych polityk unijnych.

Jak połączyć zaufanie do integracji europejskiej z ambicją dbania o własne interesy

To może także być moment na rozpoczęcie dyskusji na temat dwóch polityk, które zostały przyjęte niechętnie przez społeczeństwa europejskie: polityki klimatycznej (chodzi głównie o obciążenia dla zwykłych obywateli, mniejszych firm oraz rolników w związku z Zielonym Ładem) oraz polityki migracyjnej. Ponadto nasza prezydencja wydarzy się po prezydencji węgierskiej, która jest bojkotowana ze względu na złe relacje Viktora Orbána z Brukselą, co zwiększa jej rolę.

Czytaj więcej

Polska na czele UE od 1 stycznia. Jaka będzie ta prezydencja?

Pierwsze lata po naszej akcesji do Unii to czas silnej obecności poglądu części polskiej elity, że większość rozwiązań unijnych jest dla nas automatycznie dobra. Z kolei w latach rządów PiS-u przekonywano opinię publiczną, że Unia kwestionuje podstawy naszej suwerenności. Oba podejścia są mało produktywne. Polsce potrzeba polityki łączącej zaufanie do integracji europejskiej z ambicją dbania o własne interesy i zdolnością do ich wpisania w ramy polityki europejskiej.

Jakie możliwości daje prezydencja Polski w Unii Europejskiej

Wypada podkreślić, że nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o znaczenie interesów narodowych w kształtowaniu polityki UE – te są obecne zarówno w instytucjach międzyrządowych (Rada Unii i Rada Europejska), jak wspólnotowych (Komisja i europarlament), a umiejętność budowania sojuszy i zawierania kompromisów jest dziś podstawowym instrumentem prowadzenia polityki w krajach europejskich. Prezydencja jest zatem sprawdzianem, czy stać nas na twórczą politykę europejska.

Przyjrzyjmy się kluczowym politykom europejskim z punktu widzenia polskiego interesu i możliwości, jakie daje prezydencja.

Bezpieczeństwo. Prezydencja mogłaby więc być dobrą okazją, by wzmocnić pozycję krajów o słabiej rozwiniętych przemysłach obronnych

Rząd słusznie uczynił szeroko rozumiane bezpieczeństwo priorytetem prezydencji. Choć pierwszeństwo z polskiego punktu widzenia ma NATO, imperializm Rosji każe nam zabiegać o drugą polisę ubezpieczeniową. Unia bardzo zwiększyła swoją aktywność w tym obszarze po inwazji Rosji na Ukrainę, ale to w dalszym ciągu nie jest wiele. W dodatku zwrot pieniędzy z jej najważniejszego instrumentu – European Peace Facility – dla krajów, które zakupiły broń Ukrainie, jest blokowany od roku przez Węgry. Instrumenty finansowe kontrolowane wspólnotowo są dość małe, choć potencjalnie obiecujące – jak te dotyczące wspierania produkcji broni – ale tu Polska znów wypada słabo i jeśli nie podejmiemy środków, by wzmocnić umiejętność pozyskiwania pieniędzy przez nasz sektor obronny, nie będziemy beneficjentami tej polityki.

Ważne jest uspołecznienie prezydencji – na pochwałę zasługuje stworzenie rady organizacji pozarządowych przy prezydencji

Prezydencja mogłaby więc być dobrą okazją, by wzmocnić pozycję krajów o słabiej rozwiniętych przemysłach obronnych – tak, by główne wsparcie nie trafiało wyłącznie do Francji i Niemiec, których pozycja w tym obszarze jest zdecydowanie najsilniejsza. Możemy także uczestniczyć w takim kształtowaniu wspólnej polityki obronnej, by była ona widziana jako komplementarna wobec relacji transatlantyckiej, a nie – jak chciałaby Francja – by ją zastępowała.

Rozszerzenie. Wstąpienie Ukrainy do Unii jest polską racją stanu

Znalezienie się Kijowa w szarej strefie albo pod kontrolą Rosji to żywotne zagrożenie dla polskiej suwerenności. Ostatnie lata pokazały zarówno wielkie wsparcie polityczne i militarne obu naszych ekip rządowych dla Ukrainy, jak i wyraźne konflikty, jeśli chodzi o obszary, w których interesy naszych krajów były sprzeczne. Tu ważna jest praca nad szybkim systemowym mechanizmem rozwiązywania podobnych sporów przy zachowaniu priorytetu dla polskiego interesu, ale także z uznaniem, że Ukraina nie jest w sytuacji normalnej. Polityka staje nieraz przed wyborem między dobrymi celami.

W tym przypadku chodzi o świadomość, że napięcia na linii Kijów–Warszawa nie podważają tezy o tym, że niezależność Ukrainy wzmacnia bezpieczeństwo Polski i naszego regionu. W sensie praktycznym polska prezydencja może i powinna otworzyć pierwsze rozdziały negocjacji: zgodnie z metodologią rozszerzenia będą one dotyczyć rządów prawa. Ważna będzie także wspólna praca nad przyszłością polityk, w których nasz interes jest rozbieżny, w szczególności dotyczących rolnictwa i dotyczących dostępu ukraińskich przewoźników do europejskiego rynku przy świadomości dwóch szerszych kontekstów: wojny oraz ogólnego bilansu ekonomicznego w kontaktach z Ukrainą, który jest dla Polski jednoznacznie pozytywny. 

Perspektywa budżetowa. Priorytetem prezydencji będzie konkurencyjność

Pierwszy projekt wieloletniej perspektywy budżetowej zostanie zaprezentowany właśnie w przyszłym roku i będzie proponować wydatki dla Unii w mniej przyjaznym kontekście zewnętrznym. Wiele wskazuje na to, że spójność będzie dla państw europejskich mniejszym priorytetem niż konkurencyjność (o czym świadczy wielkie zainteresowanie raportem Maria Draghiego z tym właśnie przesłaniem), co może być dla nas szansą, pod warunkiem promowania własnej wizji jednolitego i konkurencyjnego rynku. Takiej, która chce znieść przerost regulacji prawnych i protekcjonizm gospodarczy niektórych państw Europy Zachodniej. 

Trzeba liczyć się także z bardziej konkursowym i warunkowym charakterem nowych funduszy – jeśli mielibyśmy konkurować z głównymi państwami Unii, musimy lepiej przygotować się do pozyskiwania funduszy naukowych i innowacyjnych. 

Zielony Ład. Realny wpływ na legislację ekologiczną UE powinien być naszym najwyższym priorytetem

Protesty przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i sondaże opinii publicznej jasno pokazują niechęć obywateli do rozwiązań Zielonego Ładu, które uderzają w zwykłych obywateli – to element, który wymaga korekty, jeśli chcemy zachowania ambitnej polityki ekologicznej, która jest w naszym interesie, pod warunkiem zdecydowanego zwiększenia funduszy na sprawiedliwą transformację, o które zabiegał Jerzy Buzek, a które mogą pełnić bardzo ważną rolę w odchodzeniu od najbardziej dla środowiska szkodliwych źródeł energii.

Czytaj więcej

Michał Gulczyński: Kiedy nierówność działa na niekorzyść mężczyzn, Unia Europejska nie widzi problemu

Realny wpływ na legislację ekologiczną UE powinien być naszym najwyższym priorytetem w instytucjach europejskich: przykładem problemu, z którym się mierzymy, jest kwestia regulacji dotyczących produkcji baterii litowo-jonowych, które premiują kraje najmniej zanieczyszczające środowisko. Polska, z najgorszym miksem energetycznym w UE (w 2023 r. 63 proc. naszej energii elektrycznej pochodziło ze spalania węgla), jest tu w złej sytuacji. Kraje takie jak Francja, z dominującym udziałem elektrowni jądrowych w produkcji energii, mogą na niej skorzystać najbardziej. Tu zasada sprawiedliwej transformacji jest zagrożona, a przezwyciężenie tego wymaga od nas aktywnej polityki prowadzonej z wyprzedzeniem. 

Nowy modelu polskiego członkostwa w Unii

Prezydencja może więc posłużyć stworzeniu nowego modelu polskiego członkostwa w Unii. Od modelu bardziej pasywnego (mimo chlubnych wyjątków w rodzaju Partnerstwa Wschodniego, Unii Energetycznej i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji) możemy przejść do modelu twórczego, w którym kształtować będziemy przyszłość jednolitego rynku, unijnej polityki bezpieczeństwa i energetycznej – to wszystko raczej z zyskiem niż stratą dla naszej suwerenności.

Z tego punktu widzenia ważne jest uspołecznienie prezydencji – na pochwałę zasługuje stworzenie rady organizacji pozarządowych przy prezydencji. Byłoby znakomicie, gdyby mogła ona działać także po jej zakończeniu i skupiać się na współpracy przy kształtowaniu naszej polityki europejskiej.

Autor

Michał Matlak

Doradca w Parlamencie Europejskim, związany z Europejskim Centrum Badań Ustrojowych UŁ i Instytutem Demokracji Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego

Autor

Kazimierz M. Ujazdowski

Senator RP, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, współzałożyciel ośrodka eksperckiego Centrum Dobrego Państwa, dyrektor Europejskiego Centrum Badań Ustrojowych przy Wydziale Prawa i Administracji UŁ

Choć sama prezydencja trwa zaledwie pół roku i służy koordynowaniu prac tylko jednej z unijnych instytucji, to tym razem może ona być czymś znacznie więcej: próbą takiego „ustawienia” polityk europejskich na kolejną kadencję instytucji unijnych, by działały one długoterminowo na korzyść naszego kraju. Przypada ona na początek nowej kadencji prac Komisji Europejskiej, a to oznacza możliwość wpłynięcia na jej prace w wielu ważnych dla nas obszarach: budżecie, rozszerzeniu i wiążącej się z nim rewizji głównych polityk unijnych.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Donald Tusk na wałach, czyli Rzeczpospolita idiotów
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Na prawicy powódź zmiotła umiar i rozsądek. Kto zabierze politykom PiS telefony?
analizy
Powódź nadal resetuje politykę
felietony
Technokratyczne królestwo Maria Draghiego
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Kędzierska: Łukasz Warzecha powoływał się na raporty IPCC. Zapytałam więc o tę powódź samo IPCC