Znajomy producent wybrał się kiedyś na rozmowę do pewnej platformy streamingowej. Zaproponował projekty ociekających testosteronem filmów spod znaku „zabili go i uciekł”. Dowodził też, pokazując oficjalne statystyki, że takie właśnie produkcje (wraz z erotykami) cieszą się największym zainteresowaniem widowni. I to nie tylko polskiej. Swoich rozmówców nie przekonał, mimo że w owym czasie platforma zaliczała w Polsce porażkę za porażką. Za to podejmowane tematy były bardzo poprawne politycznie, z dużym udziałem rozmaitych mniejszości. Pechowo ów producent od takich wątków stronił. Można by tę anegdotę skwitować słowami, że może przedstawione projekty nie były najwyższej jakości. Jednak artykuł na temat Latondry Newton zamieszczony w bulwarowym „New York Post” (u nas opisywał tę historię Grzegorz Górny) stawia tę sprawę w innym świetle. W amerykańskim show-biznesie jakość, a nawet rachunek ekonomiczny ustępują ideologicznej słuszności.