Nie dlatego zostało zdradzone, że trwa kampania „odjaniepawlenia”. Jan Paweł II na pewno się obroni nie przez to, że jest świętym zatwierdzonym przez watykańskie procedury. Obroni się jako człowiek, a nie idol z pomników i patron kremówek, na których wyrosła niejedna wadowicka fortuna. Takie są nieuchronne konsekwencje idolatrii, kiedy za „złotym cielcem” – w jaki przekształcono wizerunek człowieka z krwi i kości – nie nadążyła myśl; która powinna wyjść naprzeciw nadziejom pokolenia. Nie było ono bowiem stadem potulnych owieczek, jakim pragnęli je widzieć kościelni pasterze.
Był charyzmatycznym przywódcą, kaznodzieją porywającym tłumy, w czym pomagały zdolności aktorskie. Był skutecznym politykiem, ale miernym poetą i dramaturgiem, niespecjalnym filozofem. Okazał prawdziwy antytalent w ocenie ludzi, dość przypomnieć seksualnych i finansowych drapieżców, których tolerował. Dzisiejszy polski Episkopat – tak bezradny wobec współczesnych wyzwań i archaiczny w reakcjach – to w przygniatającej większości biskupi z jego nominacji. No i był kolejnym papieżem, który przegrał z bezwładem instytucji, jak jego następcy: Ratzinger, który szybko abdykował, i Franciszek, który nie umie ożywić swoich przenikliwych myśli, choćby o Kościele jako szpitalu polowym dla poranionych dusz, a teraz miota się wobec zbrodniczej wojny w Ukrainie. Podobnie Jan Paweł II okazał się bezradny wobec wielowiekowej tradycji ukrywania łajdactw kleru, chociaż był pierwszym papieżem, który zdobył się na żal i przeprosiny, o czym nie chcą pamiętać jego dzisiejsi krytycy.
Czytaj więcej
Jeśli nauczanie papieża Polaka jest inspiracją dla Polaków, to kilka publikacji tego nie zmieni. Ale jeśli nie porusza serc, nie wywoływało fermentu ani ważnych debat, „obrona dobrego imienia” przez polityków nic tu nie pomoże.
Ludzie młodzi w czasach, gdy umierał – na wyrost nazwani „pokoleniem JP2” – dziś już w mocno średnim wieku, nie zostali zdradzeni przez krytyków, a nawet oszczerców, ale przez Kościół, który nie potrafił rozwinąć rzuconych przez Wojtyłę myśli, który proponuje temu pokoleniu głównie odklepywanie modlitw i nabywanie medalików. Podobają mu się pomniki, kremówki i pielgrzymki, ale ma niewiele do powiedzenia o tym, co w chrześcijaństwie najważniejsze: jedyny Bóg – wśród tylu bóstw, jakie czci ludzkość – przyjął ciało człowieka, zniżył się do jego losu, cierpiał, umarł i zmartwychwstał, wynosząc ludzką osobę wysoko ponad rolę głupawej „owieczki”. Ten pakt Boga z człowiekiem pozwalałby odpowiedzieć na najbardziej otchłanne pytania, trzeba tylko odwagi.