Spore zamieszanie w polskiej debacie na temat języka spowodowało wejście do Sejmu koalicji Lewicy. Bo choć istnienie żeńskich form gramatycznych (feminatywów) i dyskusja nad zasadnością ich popularyzacji sięga znacznie dalej niż rok 2019, to dziś można stwierdzić, że upór posłanek reprezentujących poglądy progresywne przyniósł zamierzony skutek. Wszak sama Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN stwierdza, że „w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa”.
Symetrii na razie nie osiągnięto, ale wpływ tej debaty jest dziś zarówno słyszalny w codziennej mowie, jak i widzialny. Od wizytówek „prawniczek” czy „pedagożek”, po telewizje informacyjne, które powoli przestają obawiać się terminów „posłanka” czy „ekspertka”, podpisując na paskach zapraszane gościnie.
Następstwem tej zmiany, obecnej przede wszystkim w funkcjonowaniu języka, są także liczne inne procesy sięgające głębiej niż sama komunikacja. Towarzyszący dyskusji nad feminatywami wzrost poparcia dla postulatów feministycznych doprowadził do ogólnego zwiększenia reprezentacji osób płci żeńskiej w debacie publicznej. Telewizje zdały sobie sprawę, że zapraszanie do programów wyłącznie panów nie prezentuje się najlepiej. Podobnie inne media, ale również cały sektor korporacyjny, coraz chętniej dążą do wyrównywania szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy.
Czytaj więcej
- Nie ma powodu, żeby przeprowadzać pilotaż, bo myśmy w Polsce już skracali czas pracy i robiliśmy to wielokrotnie, więc wiemy, jak to zrobić. To nie jest jakaś nowinka - powiedział Adrian Zandberg z partii Razem, pytany o propozycje dotyczące skrócenia czasu pracy.
Temat ten, choć nad Wisłą stosunkowo świeży, kraje zachodnie, a przede wszystkim USA, rozstrzygają od kilku dekad. Wiele publicystek musiało zostać uciszonych, wiele feministek musiało zostać wyśmianych, zanim zwroty pokroju „lady writer” (pani pisarz) zamiast po prostu „writer” (pisarka) zaczęły brzmieć jak dziwny archaizm. Nie powinno zatem zaskakiwać, że wraz z poprawą pozycji kobiet w społeczeństwie, inne marginalizowane grupy zaczęły próbować wpływać na zasady języka, by zwrócić uwagę, że ten je wyklucza. Trzymając się przykładu anglojęzycznego – „queer”, niegdyś przymiotnik tłumaczony na „dziwny” czy „ekscentryczny”, dziś jest określeniem zbiorczym używanym w kontekście osób LGBTQ+.