Zapewne już niedługo polski rząd ogłosi strategię rozwoju gospodarki opartej na sztucznej inteligencji. Ewentualna jej realizacja będzie wymagała wysoko wyspecjalizowanej kadry, którą powinny wykształcić polskie uczelnie. Wystarczy przejrzeć listy referentów na czołowych spotkaniach naukowych, żeby zorientować się, że pod względem innowacyjnej wiedzy o sztucznej inteligencji jesteśmy w kiepskiej formie i będą kłopoty ze znalezieniem mentorów dla przyszłych budowniczych takiej gospodarki.
Wielowiekowa tradycja akademicka każe myśleć o uniwersytecie jako o społeczności uczonych i studentów połączonych, zgodnie z przysięgą doktorską, pasją „odkrywania i upowszechniania prawdy, nie z żądzy zysku i nie dla próżnej chwały". Za murami uniwersytetu istnieje realny świat, do którego część uczonych zagląda, wbrew przysiędze niezadowolona ze skromnego subsydium umożliwiającego realizację twórczej pasji i oczekująca „godnego" wynagrodzenia.