Polska opinia została w ostatnich dniach zaabsorbowana dwoma sygnałami z Niemiec. Opiniotwórczy „Der Spiegel” opublikował artykuł eksponujący współwinę państw/narodów (także Polaków) za Holokaust. Potem ukazała się deklaracja niemieckiej chadecji podnosząca kwestię przesiedleń Niemców po II wojnie światowej. Formalnie nie ma żadnego związku między tymi dwoma faktami, ale przecież obydwa są ważne dla relacji polsko-niemieckich.
[srodtytul]Nie bagatelizować[/srodtytul]
W deklaracji partii chadeckich czytamy „prawo do swobodnego przemieszczania i osiedlania się jest krokiem w kierunku urzeczywistnienia prawa niemieckich wypędzonych do stron ojczystych (…) Wszystkie wypędzenia muszą zostać międzynarodowo potępione, a pogwałcone prawa uznane”.
Ta deklaracja najsilniejszej partii niemieckiej została w Polsce gwałtownie potępiona przez PiS i przyjęta ze spokojem (początkowo nawet ze zrozumieniem) przez PO. Jarosław Kaczyński ocenił, że jest to zakwestionowanie wyników wojny i domaga się takiej zmiany polskiej konstytucji, by stanowiła ona zaporę dla ewentualnych niemieckich rewindykacji. Platforma Obywatelska ustami Donalda Tuska stwierdziła, że „Polacy potępiają wypędzenia, ale znani są ci, którzy są odpowiedzialni za to, co się stało po roku 1945: Niemcy są za to odpowiedzialni”. I dalej: „Platforma nie opuści chadeckiej frakcji w europarlamencie (…) gdzie PO może skutecznie walczyć o polskie interesy”.
Większość mediów, a osobliwie „Gazeta Wyborcza”, stanęła po stronie PO i oskarżyła PiS o cyniczne i koniunkturalne wykorzystywanie nieistotnego zdarzenia do pobudzania nacjonalistycznych emocji. Wystarczy przytoczyć tytuły z „GW”: „Kampania w (niemieckim) amoku” (27.05) i „PiS Niemca się chwyta” (28.05).